Czytelnicy ruszyli na pomoc chorej Pani Annie
- Mam siłę rozmawiać! Okna w mieszkaniu otwarte, jest czym oddychać! Ja świat zobaczyłam inny – opowiada z przejęciem Pani Anna, chora na astmę 70-letnia lokatorka bloku przy ulicy Dwornej w Łomży. Tydzień temu opisaliśmy problemy schorowanej łomżynianki, która po upadku ma bóle kręgosłupa: szeroki na około metr parapet nad gzymsem przed jej trzema oknami okupują gołębie, po których odchody wydzielają smród. Chora na astmę kobieta nie miała w upały czym oddychać.
Kiedy na dworze latem panują temperatury 30-33 stopnie Celsiusa w cieniu, na nasłonecznionym poddaszu od strony południa panuje tropikalna gorączka. Pani Anna zamknęła szczelnie wszystkie trzy okna, żeby bronić się przed zatęchłym smrodem z odchodów gołębich. - Błagam, pomóżcie mi, bo ja się duszę – z trudem wymówiła tydzień temu prośbę w redakcji 4lomza.pl. Pani Anna od kilku lat nie otwiera w domu okien, bo tak śmierdzą ptasie pozostałości. Gołębie zajęły długi jak 2 pokoje i szeroki na około metr blaszany parapet nad gzymsem. - Wszystko zapaskudziły. Zięć zmył, ale za tydzień znów panował odór – opowiadała ze smutkiem. Córka z zięciem i wnukiem zaproponowali, że zabiorą ją z sobą nad morze, jednak czuła się zbyt słabo. W mieszkaniu nieprzerwanie wentylator miele duszne powietrze. Przy zamkniętych oknach brak tlenu. Pani Anna czuła się słabo, bez życia.
MPGKiM chce powtórzyć głosowanie właścicieli
Rozmawiała z pracownikami MPGKiM, rozmawiała z którymś z prezydentów, lecz w jej domu jest nadal gorąco jak w piekarniku. O zapaskudzonym i śmierdzącym gzymsie w budynku mieszkalnym przy Dwornej 23 wie kierownik Marek Borawski z Zakładu Gospodarki Mieszkaniowej MPGKIM. Ponad rok temu Pani Anna zgłosiła potrzebę zamontowania kolców przeciwko siadaniu ptactwa, ale większość właścicieli lokali w bloku nie wyraziła zgody na oczyszczenie parapetów, gzymsów oraz montaż kolców ze środków, zgromadzonych na funduszu remontowym nieruchomości. Koszt został określony na 4 tysiące zł.
- Jako Zarządca wspólnoty zaproponujemy właścicielom nieruchomości ponowne głosowanie, licząc na zmianę ich stanowiska – kierownik ZGM liczy na to, że mieszkańcy bloku, który ma 60 lokali, w tym 3/4 to własnościowe, wezmą pod uwagę nie tylko uciążliwości dla Pani Anny, lecz i „zabezpieczenie elementów wspólnych budynku przed zniszczeniem odchodami”.
Cudowny preparat do odstraszania gołębi
- Przeczytałam w 4lomza.pl artykuł „Gołębie na poddaszu zatruwają życie” i pomyślałam, że skoro miejskie przedsiębiorstwo ma takie problemy w pomocy chorej na astmę lokatorce, to ja podzielę się swoim doświadczeniem – wspomina Pani Danuta, mieszkająca przy ul. Sybiraków. Na wiosnę, w maju 2023 miała chmary niechcianego towarzystwa gołębi i jaskółek, które poszukiwały miejsca na założenie gniazda. Pani Danuta nie chciała ptasich sąsiadów, ze względu na uciążliwy, duszący smród ich odchodów. Kupiła w Loti przy Piłsudskiego preparat do odstraszania gołębi. Wystarczyło raz porządnie spryskać parapet i ściany wokół okna, a fruwające towarzystwo zrezygnowało z chęci zakładania gniazd. Preparat w butelce ze spryskiwaczem kosztował 26 zł 99 groszy.
- Zadzwoniłam do redakcji i opowiedziałam o majowej inwazji jaskółek i gołębi, tak że aż czarno było w powietrzu – uśmiecha się Łomżynianka, którą w domu rodzinnym od najmłodszych lat dziecięcych nauczono, że „ludziom należy starać się pomagać, na miarę swoich możliwości”. Nigdy nie wiadomo, kiedy znajdziemy się sami w potrzebie. Pani Danuta twierdzi z przekonaniem, że karma zwykle powraca, a ludzie zawsze spieszą jej z bezinteresowną pomocą. - Czasami niewiele od siebie trzeba dać, żeby sprawić innym wielką radość – podsumowuje Ofiarodawczyni prawie całej butelki odstraszacza. Z drugiego końca miasta przywiozła butelkę, żeby przekazać ją przez miłego pośrednika Pani Annie.
Człowiek jak fiołek potrzebuje powietrza
Pomysł na gołębie zmobilizował Mirosława R. Derewońko. 60-latek w poniedziałkowy wieczór też kupił za własne 20 zł 2 butelki płynu do odkamieniania i 4 rolki ręczników papierowych. Poprosił w Biedronce przy Dwornej napotkanego Czytelnika portalu o pomoc. Pan Krzysztof bez wahania się zgodził i przez ponad godzinę walczyli z zaskorupiałym guanem na szerokiej blasze. Odchody mocno wżarły się w metal, więc po rozpuszczeniu, rozbiciu, zeskrobaniu i obmyciu strugami wody pozostawiły ciemniejsze plamy. Na blasze szklił się żel, stąd wszyscy pomyśleli o zbawiennym na finał akcji deszczu... Czytelników może zaciekawić, że za około metrowe wysięgniki na tampony z ręczników służyły znalezione przy śmietniku listwy po czyimś remoncie, bo żaden z mężczyzn nie zaryzykował wyjścia za 3 okna na pochyły i śliski parapet gzymsu. We wtorek rano, po deszczu w nocy, prawie cała butelka odstraszacza trafiła na pas blachy, którą przez cały dzień gołębie omijały.
Efekty wieczornego umycia parapetu i otwarcia okien Pani Anna odczuła po przebudzenia. Miała o wiele lepsze samopoczucie, nie męczyła się w łóżku w czas bezsennej nocy, przestała tracić oddech i poprawił jej się głos, na co zwróciły uwagę jej córka i wnuczka, dzwoniące niezależnie od siebie. - Jestem szczęśliwą Panią sytuacji – mówiła nam po akcji Pani Anna. - Ja dzisiaj świat zobaczyłam inny. Proszę serdecznie uściskać i ucałować Panią Danutę. Jej ludzki gest odmienił nie tylko moje życie. Nawet ten fiołek alpejski na parapecie potrzebował świeżego powietrza i zaraz się rozwinął.
Po wszystkim o problemach Pani Anny dowiedział się następny Czytelnik 4lomza. Pan Mieczysław wybrał się z wizytą, ażeby sprawdzić, dlaczego znad okien wypadają karnisze. Jako doświadczony łomżyński budowlaniec z dokuczliwą „błahostką” poradzi sobie w środę, aby świat był piękniejszy.
Mirosław R. Derewońko
nr tel. red. 696 145 146
e-mail: mrd@4lomza.pl