Numer alarmowy MPEC ciągle głuchy
Mieszkaniec bloku komunalnego w Łomży wracał wieczorem do domu. Zmęczony po pracy, miał zacząć wolno wspinać się po schodach, żeby w mieszkaniu przywitać się ze stęsknionymi synami, ale zatrzymał się wewnątrz klatki przy drzwiach na parterze do piwnicy. Nasłuchiwał w ciemności. Mężczyzna usłyszał, jak z dołu dobiega bulgotanie, syki, szum wody i dziwne metaliczne chrzęsty...
Łomżyniak po chwili wahania, czy chce mu się marnować czas na łażenie po korytarzach piwnicy, postanowił jednak zejść, żeby sprawdzić źródło tajemniczych, niepojących dźwięków. W podziemiu panowała prawie zupełna ciemność. Mieszkaniec po zejściu ze schodków dostrzegł ze zdziwieniem smugę światła, jakie wydobywało się zza metalowych drzwi. Podszedł bliżej do jasno oświetlonego pomieszczenia, w którym znajdowała się wielka jak 3 szafy maszyneria do przemieszczania wody.
Widok przybywającej wody podnosił ciśnienie
Metalowe rury i rurki różnych kolorów i o różnej grubości tworzyły plątaninę jak w przestrzennym labiryncie. W powietrzu było parno jak w pralni czy saunie. Na podłodze pod urządzeniami szybko powiększała się brązowo-czarna plama. Powierzchnia płynącej nie wiadomo skąd wody rozlewała się po posadzce. W pierwszym momencie mężczyzna chciał niepostrzeżenie się wycofać, żeby nie mieć z tym nic wspólnego, jednak przypomniał sobie, że woda może podnieść się powyżej progu i zalać korytarz, na końcu którego znajduje się jego piwnica... Westchnął z rezygnacją. Na drzwiach widniał napis WĘZEŁ CIEPLNY, a pod nim skrót MPEC ze znakiem słuchawki i z numerem 993. Pod ten numer łomżyniak zadzwonił 3-krotnie w poniedziałek po godzinie 21. Słyszał długi sygnał, a denerwująca bezradność na widok przybywającej wody podnosiła mu ciśnienie. Pomyślał, żeby zadzwonić pod nr 112, lecz spanikował na myśl o procedurze wypytywania go o dane osobowe, gdy skądś z węzła cieplnego leje się woda. Przypomniał sobie o numerze alarmowym 994 do MPWiK. Uprzejmy Pan odebrał szybko i cierpliwie wyjaśnił, że MPWiK to nie MPEC, a zresztą ekipę naprawczą i tak musi wysyłać gdzie indziej. Mężczyzna miał chęć się poddać, na zasadzie: „a niech zaleje wszystkich, co mnie to obchodzi” - najwyżej MPEC wyremontuje po awarii w swoim węźle, lecz pomyślał, że takie egoistyczne myślenie nie przystoi obywatelowi patriocie. Sąsiadom mogły zgnić rzeczy w pudłach, książki, ubrania w workach czy co tam trzymają w swoich boksach.
Po ratunek do ZGM
I wtedy nagle jak z nieba spadła mu myśl, że przecież dzwonił kiedyś w sprawie awarii światła na klatce do elektryka dyżurnego w Zakładzie Gospodarki Mieszkaniowej MPGKiM. Odnalazł w komórce numer, krótko wyjaśnił, w czym rzecz, i usłyszał, że panowie z ZGM przyjadą od razu za 10 minut. Przyjechali, zakręcili rurkę, tłumacząc: „wywaliła rurka”, zgasili światło i zamknęli metalowe drzwi z napisem MPEC. Uprzedzili też, że w całym bloku nie będzie z tego powodu ciepłej wody do wtorku. Łatwo sobie wyobrazić reakcje mieszkańców w 60 mieszkaniach, chcących wieczorem w poniedziałek wykąpać się albo dzieci przed snem, albo rano przed pójściem do pracy... Ale cóż, opowieść o altruizmie mężczyzny opiszemy dopiero po południu we wtorek. Konserwatorzy ZGM zobowiązali się skontaktować z MPEC i zgłosić awarię „wywalonej rurki”...
Strona Miejskiego Przedsiębiorstwa Energetyki Cieplnej w Łomży, którym kieruje prezes Radosław Żegalski, ma u góry informację: Pogotowie Ciepłownicze 24h 993. Dzwoniliśmy po godzinie 15. we wtorek. Numer alarmowy MPEC Łomża pozostawał ciągle głuchy, noc i dzień. W Słowniku Języka Polskiego PWN czytamy, że pogotowie to « stan gotowości do natychmiastowego działania ». Czy również w MPEC?
Mirosław R. Derewońko
tel. red. 696 145 146