"Bin Laden" łowi w Łomży
Panuje przekonanie, że oszustom łatwo jest złowić seniorów, a młodsi mają być sprytniejsi i bardziej świadomi. Nic bardziej mylnego. Ostatnio 37-latek stracił prawie 10 tys. zł, 42-latka oszukano na 4 tys. zł, a 47-letnia kobieta „umoczyła” 500 zł.
Każdy może paść ofiarą oszustów. Czy straci pieniądze zależy od tego jakiej historii, jakiej metody użyją oszuści, żeby go „złamać”. Oczywiście wzmożona czujność, wiedza o sposobach działania i zwykła ostrożność czyli także weryfikowanie „sprzedawanej” historii może ustrzec przed utratą pieniędzy.
Wczoraj, w poniedziałek 20 lutego, do łomżyńskich policjantów zgłosił się 37-letni mieszkaniec Łomży, który stracił prawie 10 tys. zł. Uwierzył mężczyźnie podającemu się za pracownika banku, że jego pieniądze są zagrożone. Oszust „sprzedał” mu historię, że była próba włamania na jego konto bankowe. Aby zabezpieczyć oszczędności fałszywy konsultant zaoferował swoją pomoc, a łomżyniak się zgodził. Na polecenie oszusta zainstalował na telefonie oprogramowanie do zdalnej obsługi urządzenia, czyli tzw. zdalny pulpit. Dalej było z górki. 37-latek zalogował się do bankowości elektronicznej, a oszust obserwował (bo miał dostęp). Aby "zamrozić" oszczędności 37-latek przelał 9900 złotych na wskazany, przez podszywającego się za pracownika banku, numer konta. Po przelaniu pieniędzy oszust rozłączył się, a do pokoju mężczyzny weszła jego siostra. I to właśnie rozmowa z nią uświadomiła mu, że mógł paść ofiarą przestępców. Gdy sprawdził konto, oszczędności już tam nie było.
W ubiegłym tygodniu ofiarą padł 42-latek, który chciał sprzedać perfumy. Metoda inna, strata z konta tak samo bolesna. Wstawiając przedmiot na portalu aukcyjnym, otrzymał od oszusta, który podszywał się pod kupca link, kliknięcie w którego miało sprawić, że pieniądze wpłyną na konto. Niestety ofiara kliknęła w otrzymany link i zalogowała się do swojego banku. Rzecz w tym że spreparowana przez oszustów strona przechwyciła dane, które powinien trzymać w tajemnicy. Po kilku minutach mężczyzna otrzymał telefon od pracownika banku z pytaniem czy to on zlecił dwa przelewy wychodzące z jego konta. Wtedy też 42-latek dowiedział się, że z jego rachunku zniknęło 4200 złotych, a on sam najprawdopodobniej padł ofiarą oszusta.
Innym sposobem, najczęściej z mniejszymi stratami jest metoda na BLIK-a. Ktoś przejął konto na serwisie społecznościowym znajomej i podszywając się pod nią poprosił o 500 zł 47-letnią mieszkankę Łomży. Kobieta sądząc, że na komunikatorze napisała koleżanka, wygenerowała kod i przesłała go. Oszust na tyle się rozochocił, że poprosił o kolejne pieniądze. Ofiara i tę prośbę chciała spełnić, ale będąc w trakcie uzyskiwania kolejnego kodu BLIK otrzymała telefon od koleżanki. Ta poinformowała ją, że ktoś włamał jej się na konto społecznościowe i nie wysyłała do niej żadnej wiadomości z prośbą o pożyczkę. Być może inna koleżanka zanim wysłała BLIK-a zadzwoniła, by zweryfikować czy na pewno potrzebuje pieniędzy. 47-latka nie pytała i straciła 500 zł.
Ofiarami na zdalny pulpit, BLIK-a czy kliknięcie w link są także osoby bardzo młode. Postęp korzystania z pieniądza elektronicznego nie pociąga za sobą podwyższenia poziomu świadomości wiążących się z tym zagrożeń. Słowo „bezpieczeństwo oszczędności” od nieznanej nikomu osoby w telefonie sprawia, że ofiara oddaje dostęp do pieniędzy. Proponuję, aby następnym razem przy takim żądaniu uświadomić sobie, że dzwoni do nas np. Bin Laden. Czy równie chętnie zainstalujemy jakieś oprogramowanie?