Pożegnaliśmy Kochaną Halinę Szymajda (+ 89) z „Bawełny”
Msza w kościele pw. św. Brunona przy Wojska Polskiego była ostatnią na ziemskiej drodze, którą niezmordowanie przez dziesiątki lat przemierzała Halina Szymajda (1934 - 2023). W poniedziałek za Nią modliła się rodzina i mieszkańcy Osiedla Bawełna i Osiedla Maria. Ludzie lubili i szanowali pogodną, serdecznie i szczerze uśmiechniętą emerytkę. Wielu doświadczyło nieraz bezinteresownej pomocy w zdrowiu i chorobie. Regularnie odwiedzała emerytowanych pracowników ŁZPB Narew.
- Przyzwyczaiłam się do samotności po śmierci męża Franciszka i syna Darusia..., ale mój drugi syn Paweł o mnie dba i codziennie odwiedza, to nie czuję się samotna – opowiadała 2 lata temu w Dniu Babci Halina Szymajda. Brakarka w Łomżyńskich Zakładach Przemysłu Bawełnianego "Narew", po których zostały wspomnienia i zabudowania, życzyła sobie wówczas zdrowia, jasnego umysłu i dobrej pamięci. Cieszyła się z trzech wykształconych, samodzielnych wnuczek. Była od ponad 20 lat emerytką, gdy los dał Jej wnuczka przybranego. Jaś Pietrzak (1995-2018) i 84-latka rozmawiali jak rówieśnicy, modlili się, słuchali radia. - Jasio za młodo odszedł, za młodo umarł, jak mój Daruś.
Miała czas, chęci i serce dla potrzebujących pomocy
Powszechnie znana i podziwiana była Jej religijność, naturalna, wewnętrzna, nie na pokaz. Każdego dnia dziękowała Bogu, Jezusowi i Maryi za szczęśliwą i spokojną nockę, prosząc Ich o szczęśliwy i dobry dzionek. Systematycznie gimnastykowała się i, pomimo że miała od kilku lat spore problemy z chodzeniem, próbowała jak najmniej leżeć, ażeby nie wymagać opieki. - Dobrze mieć kochanego syna, co odwiedzi, i synową, co smaczny obiad gotuje – mówiła z wielką wdzięcznością dla obojga.
Halina Szymajda pochodziła z Nowej Wsi w Białostockiem. Z Łomżą związała się pracą zawodową i małżeństwem z pracownikiem ŁZPB. Jako brakarka sprawdzała materiały z przędzy, wychwytując błędy w tkaninach na pościel i obrusy. Inne pracownice naprawiały błędy tkackie, czyściły tkaniny, przewlekały nitki. Pani Halinka wspominała, że praca dawała zadowolenie. Dopóki mogła chodzić, prawie do ostatnich lat pełnego poświęcenia życia, odwiedzała potrzebujących drugiego człowieka. Miała zawsze poradę, pomoc, dobre słowo i uśmiech dla chorych, niepełnosprawnych, najstarszych. Z sympatią odwiedzali ją sąsiedzi i małe dzieci, dla których była babcią z krainy baśni. To skromna i uczciwa łomżynianka, zapalająca znicz przed zapomnianym krzyżem Solidarności na „Bawełnie”.
Mirosław R. Derewońko
tel. red. 696 145 146