20 lat łomżyńskiej Arki
W październiku 2002 roku Łomżyńskie Towarzystwo Opieki nad Zwierzętami przejęło przytulisko dla bezdomnych psów przy ulicy Wojska Polskiego. – Na początku walczyłyśmy z Bożeną Jarząbek o to schronisko, żeby zabrać je tym panom z ZOM – wspomina Bożenna Zenobia Stasiewicz, prezes ŁTOnZ w latach 2006 -2021. – Chodziłyśmy tam przez jakiś krótki czas jako wolontariuszki i widziałyśmy tragedię zwierząt, ich zwłoki poniewierające się pod ogrodzeniem. Była też sytuacja, że weterynarz nie chciał przyjechać z Piątnicy do umierającego psa, a prosiłyśmy, żeby go uśpić, aby nie cierpiał – udało się dopiero po dzikiej awanturze. ŁTOnZ przekształciło to miejsce w przyjazne schronisko Arka, utrzymywane dzięki dotacji z Urzędu Miejskiego w Łomży, wpływom z 1%, darowiznom i życzliwości licznych miłośników zwierząt.
Wszystko zaczęło się od nieformalnej inicjatywy miłośników psów, czego efektem było powstanie w roku 2001 łomżyńskiego koła przy krajowym Towarzystwie Opieki nad Zwierzętami, które szybko zostało przekształcone w samodzielne Łomżyńskie Towarzystwo Opieki nad Zwierzętami i mogło podjąć się administrowania schroniskiem dla psów z prawdziwego zdarzenia
– Najpierw powstało Towarzystwo Opieki nad Zwierzętami, a przytulisko było wtedy prowadzone przez Zakład Oczyszczania Miasta – wspomina kierownik schroniska Bożena Jarząbek. – Właściwie to nie było schronisko, tylko punkt zatrzymania zwierząt. Psy były łapane w mieście, trochę tam przetrzymywane i różnie z tym wszystkim tam było. My działaliśmy społecznie, przyjeżdżaliśmy do tego punktu, przywoziliśmy jedzenie dla piesków, wyprowadzaliśmy je na spacery oraz pomagaliśmy, zastępując pracownika, kiedy był chory. Chcieliśmy, żeby te psy miały lepsze warunki, więc staraliśmy się przejąć ten punkt i zrobić z niego schronisko. Staraliśmy się i w końcu udało się nam 2 października 2002 roku. Tutaj wtedy właściwie niczego nie było. Był zupełnie pusty plac, stały jakieś trzy klatki.
Był stary drewniany, przedwojenny budynek, w którym zimą hulał wiatr, okna były nieszczelne, przez szpary w ścianach było widać podwórko. Zimno było niesamowicie, zwłaszcza jak nadeszła mroźna zima, kiedy przez długi czas była temperatura –20 °C. Ja byłam wtedy tutaj praktycznie jedynym pracownikiem; musiałam nakarmić i napoić psy oraz po nich posprzątać. Później był pracownik, który robił budy dla psów, stawiał boksy ze starych desek, starej siatki, z materiałów, które otrzymywaliśmy z darów. Nie było tu światła, nie było wody; była studnia, ale skażona bakteriami. W tamtym czasie bardzo pomógł nam FADOM, skąd mogliśmy brać wodę na potrzeby psów. Było ciężko, a kiedy powstała studnia głębinowa, było już nieco lepiej. Boksów było za mało, dlatego trzeba było trzymać psy na łańcuchach, dużo było ich też na luzie. W obecnym biurze było miejsce, gdzie gotowało się jedzenie dla psów. Mieszkały też w nim psy, w całym budynku biura, było im tam na pewno cieplej niż na dworze. W ścianie budynku była zrobiona dziura, żeby mogły sobie swobodnie wchodzić i wychodzić.
– Były więc różne przygody, złe i dobre, na szczęście tych drugich z upływem lat było coraz więcej – dopowiada Bożenna Zenobia Stasiewicz. – W wywalczeniu opiekowania się tym schroniskiem pomogli nam państwo Gucwińscy (wieloletni dyrektorzy Ogrodu Zoologicznego we Wrocławiu, autorzy popularnego programu telewizyjnego „Z kamerą wśród zwierząt” – red.) czy pani Hanka Bielicka – pisaliśmy z panią Bożeną listy wszędzie gdzie się dało i wywalczyłyśmy, po stoczeniu prawdziwej batalii, że bezdomne zwierzęta mają godne warunki.
Stopniowa poprawa po trudnych początkach
Z każdym kolejnym rokiem działo się jednak w Arce coraz lepiej, dzięki czemu przebywające w niej psy – obecnie jest ich około 130 – miały coraz lepsze warunki bytowe. Było to możliwe przede wszystkim dzięki darowiznom i wpłatom z tytułu 1%. Za rok 2020 było to ponad 87, a za ubiegły ponad 79 tysięcy złotych, co jest dla Łomżyńskiego Towarzystwa Opieki nad Zwierzętami znaczącym zastrzykiem finansowym, pozwalającym przeprowadzać w schronisku planowe remonty i unowocześniać jego infrastrukturę.
– Było ciężko, ale z roku na rok było coraz lepiej, dzięki 1% i darowiznom od ludzi dobrej woli – od 2005 roku ŁTOnZ jest Organizacją Pożytku Publicznego – podkreśla Bożena Jarząbek. – Miasto dawało nam pieniądze na bieżące utrzymanie schroniska; z tych pieniędzy trzeba było zapłacić pracownikom ZUS, podatki, prąd, paliwo, wszelkie naprawy, kupić środki czystości, zapewnić opiekę weterynaryjną, więc pieniędzy starczało na styk. Dzięki datkom i darowiznom zaczęliśmy coś po trochu robić. Nawet prąd był zasponsorowany przez darczyńców. Najwięcej prądu ciągnie mroźnia, bo jest to duży budynek, a musi mieć utrzymaną niską temperaturę, żeby zapasy jedzenia dla takiej ilości psów były zapewnione na kilka miesięcy. Kiedy była robiona studnia głębinowa, to firma, która ją wykopała, również częściowo pokryła koszt tej inwestycji. Studnia ta funkcjonuje do dziś, z tym że woda z niej używana jest np. do podlewania roślin, ta do picia jest pobierana z wodociągu miejskiego, nie musimy już martwić się o bieżącą wodę, tak jak kiedyś, kiedy pompa w studni się zepsuła i zanim ją naprawiono minęło trochę czasu. Kiedy w pandemii nie mieliśmy dostaw jedzenia dla psów, bardzo pomogli nam ludzie, miłośnicy psów i przyjaciele naszego schroniska. Zapasów jedzenia, koców i kołder mamy obecnie mnóstwo, dzięki zbiórkom w szkołach, przedszkolach, firmach i indywidualnym darczyńcom. Teraz największą potrzebą w schronisku jest słoma, którą wyściełamy psom budy na zimę. Jeśli ktoś ma jej nadmiar i chciałby się z nami podzielić, chętnie kupimy, bądź przyjmiemy w darze.
– Była u mnie koleżanka z Kalisza i oprowadzałam ją po schronisku – dodaje Bożenna Zenobia Stasiewicz. – I w pewnym momencie zwróciła się do mnie: Bożenna, to nie może być schronisko, bo tu wszystkie psy mają radosne, uśmiechnięte mordki! Nie tak jak w innych, pokazywanych w telewizji, że to jest krzyk rozpaczy tych zwierząt, a one tutaj cieszą się, machają ogonkami. Odpowiedziałam: Zosia, to jest możliwe, bo my tu wszyscy kochamy zwierzęta, nawet w czasie spotkań czy zebrań Towarzystwa każda z nas opowiada o swoich pupilach. Do tego dużo jest psów biegających wolno, bo na zmianę są wypuszczane z boksów, nie siedzą ciągle w zamknięciu. Ale to wszystko dzieje się dzięki pracy pani Bożeny, pani Grażyny Wiaksy czy teraz pana Zbyszka Grabowskiego, bo to ludzie, którzy naprawdę kochają zwierzaki, a do tego potrafią przyciągnąć wolontariuszy, zorganizować jakąś akcję pomocy, tak jak ostatnio. Dlatego to schronisko kwitnie, a poza tym nie jest nastawione na zysk, tak jak niektóre – tu pieniądze są przeznaczane na karmę, na godziwe warunki bytowe psów.
Plan na najbliższe lata to kontynuowanie tej działalności, wspieranej działalnością edukacyjną, żeby ludzie od najmłodszych lat mieli świadomość, że pies nie jest rzeczą, trzeba brać go świadomie, po czym zapewnić mu odpowiednie warunki i opiekę, a wyrzucenie go przed wyjazdem na urlop czy przywiązanie w lesie do drzewa jest czymś karygodnym.
– 1% pozwala nam na wykonywanie remontów, modernizacji oraz bieżących prac w schronisku – podsumowuje prezes ŁTOnZ Elżbieta Piasecka-Chamryk. – Jest to zawsze ogromne wsparcie naszego budżetu i dodatkowe, bardzo znaczące środki na realizację inwestycji potrzebnych w schronisku. Dzięki temu możemy udoskonalać jego funkcjonowanie i podnosić komfort życia psów w nim przebywających, a często jest tak, że jakiś psiak nie znajduje nowego domu i Arka mu go zastępuje, nawet na kilka czy kilkanaście lat. Następne prace, które trzeba będzie wykonać to remonty starszych boksów i ich posadzek. Mamy też w planach przebudowanie starego budynku kwarantanny, w którym byłyby umieszczane pojedynczo psy agresywne, czyli takie, które nie potrafią przebywać zgodnie w jednym boksie z innymi psiakami. Generalnie naszym priorytetem jest to, żeby przebywające w Arce zwierzęta miały jak najlepsze warunki bytowe i myślę, że nasze starania są widoczne. Łomżyńskie Towarzystwo Opieki nad Zwierzętami prowadzi również bezpłatne spotkania edukacyjne w przedszkolach, szkołach i bibliotekach. Jeśli ktoś jest nimi zainteresowany może wysłać zapytanie na adres: arkaschronisko@wp.pl i na pewno się odezwiemy.
Wojciech Chamryk