Tajemnice zniknięcia niebezpiecznych latarń
„Przewróciło się, niech leży. Cały luksus polega na tym, że nie muszę go podnosić. Będę się czasem potykał, ale nie muszę sprzątać”. Utwór Kuby Sienkiewicza sprzed 30 lat pasuje do sytuacji z maja, kiedy w Parku Ludowym w Łomży przewróciła się latarnia. Rdza nie wyżarła prądu i lampa w nocy świeciła. Czytelnicy 4lomza.pl zauważyli przewrócenie się słupa, który kilka dni leżał, ale co dalej?
Pisaliśmy o tym w maju ,,Niebezpieczne latarnie” https://4lomza.pl/index.php?wiad=62456 . Fakt, że przez kilka dni w Parku Ludowym przy Alei Legionów leżała powalona latarnia. Leżałaby sobie może do dziś pod napięciem elektrycznym, choć nie wiemy, czy nadal by świeciła. Padały deszcze, więc woda w dołku po słupie mogła doprowadzić do spięcia i zapadłby mrok na trawie. Ale nie ma tu co biadolić, skoro latarnia sobie spokojnie poleżała i odpoczęła, a porażenia prądem od kabelków nie było ani metalowy słup na nikogo nie spadł. Nie pisalibyśmy o tym na powrót, gdyby nie e-mail od Czytelnika. - W maju z Parku Ludowego zdemontowano dwie latarnie – przypomina Obserwator o wydarzeniach z okresu ukazania się artykułu. - Mamy już październik, a nowych latarni w zamian za te usunięte nie ma. Uznano, że nie są potrzebne? Czy to jest jakiś nowy sposób na oszczędzanie?
Sofiści z łomżyńskich bloków
Pragmatyczna logika Czytelnika wydaje się przekonująca. Po pierwsze, bo w sofistycznym pytaniu dostrzega on celowość świecenia latarni na świecie i ich ewentualną użyteczność, nawet gdy padną na glebę, jak w Parku Ludowym w Łomży. Po drugie, Czytelnik w dojmującej pustce po latarniach dopatruje się sposobu na gromadzenie oszczędności. Nie trzeba wydawać kasy z miasta na materiał stalowy. Nie trzeba płacić za trud konstrukcyjno-projektowy ani robotniczy w celu przywiezienia i postawienia latarni. Nie trzeba płacić rachunków za prąd, który chyba nieznacznie ostatnio drożeje. W końcu, nie trzeba by nawet chodzić do parku, tym bardziej, że jesienią zmrok wcześniej zapada i można się przewrócić, tylko poczekać aż reszta lamp padnie, poświeci na leżąco i zniknie. Ciekawe, czy z perspektywy urzędników w łomżyńskim Ratuszu wygląda to równie prosto: oszczędzić i mieć spokój od narzekań mieszkańców Łomży, którym brak światła w parku, jakby w domu nie mieli...?
Dziś mówimy zdecydowane „nie!” powrotowi 2 zardzewiałych latarni na swoje miejsce w alejkach. Dlaczego...? Bo dotychczas za mało upadło. Jedna czy dwie to bagatelka, kiedy stać nas na więcej.
Stoicy z ratusza w Łomży
Upadek latarń nie musi byś powszechny, żeby uruchomić poszukiwania na szeroką skalę. Wiadomo to z dobrze poinformowanego źródła, ponieważ na nasze pytania do Magistratu przyszła odpowiedź utrzymana w iście stoickim stylu. Stoicki styl w wydaniu łomżyńskim pozbawiony jest konkretów.
„Urząd Miejski rozważa wymianę wszystkich lamp w Parku Ludowym. Poszukiwane są na ten cel środki finansowe”.
Magistrat nie zdradził tajemnicy, czy oprócz dwóch latarń ileś lamp tam jeszcze padło lub niebawem padnie? Czy w kasie miejskiej się przelewa od nadmiaru gotówki i banki mogą drżeć w popłochu, że prezydent Mariusz Chrzanowski nie weźmie następnej pożyczki, którą zaczną spłacać dopiero jego i nasze wnuki i prawnuki...?
Jak poinformował nas Magistrat, Miasto Łomża posiada umowę na konserwację oświetlenia ulicznego z Przedsiębiorstwem Instalacji Elektrycznych Jankowski, Sienicki Sp.J. Awarie oświetlenia można zgłaszać do Urzędu Miejskiego pod numerem telefonu 86 215 67 88. Na miejskich terenach znajduje się około 5, 6 tysiąca lamp oświetleniowych.
Małe naprawy kosztują taniej, ale ZITR nie pozwala
Zauważalna intelektualna tendencja remontowa, zwana ZITR (w odróżnieniu do zrit), stosowana od lat przez urzędników Urzędu Miejskiego czy MPGKiM, widoczna jest gołym okiem na budynkach i traktach komunikacyjnych oraz wyczuwalna nogami i kołami na ulicach, placach i chodnikach.
Na czym zatem polega ZITR? To proste: gdy odpada kawałek tynku, pęka kostka polbruku czy kruszy się płytka chodnikowa lub krawężnik, intelekt nakazuje natychmiast ubytek poprawiać, aby szkoda materialna i potencjalna krzywda ludzka nie zrobiły się większe. Kto chodzi do dentysty, ten wie, o co chodzi. ZITR nakazuje odwrotnie: wyczekać, ile się da, póki balkon komuś na głowę nie spadnie lub ktoś nóg nie połamie, a potem robić termodernizację od piwnic po dach za fundusze z programu unijnego. Podobnie jest z chodnikami: nie łatać po łebkach, tylko zbudować nową ulicę za miliony.
Mirosław R. Derewońko
tel. red. 696 145 146