Rząd nie rozumie rolników, a podwyżka cen prądu tylko ich dobije
O rządowej propozycji „oderwanej od rzeczywistości” i wsparciu, które „ jest jakimś wielkim nieporozumieniem” w imieniu rolników do wicepremiera, ministra rolnictwa i rozwoju wsi Henryka Kowalczyka, pisze Zdzisław Łuba z Podlaskiej Izby Rolniczej. Chodzi o zapowiadane drastyczne podwyżki energii elektrycznej na 2023 rok i propozycję zamrożenia cen do 3000 kWh dla gospodarstwa rolnego.
Przed tygodniem (26.09) rząd zdecydował o zamrożeniu cen prądu na poziomie bieżącego roku dla wybranych odbiorców. Zgodnie z projektem cena prądu ma być zamrożona, ale do pewnego limitu. I tak dla gospodarstwa domowego limit ma wynieść 2000 kWh, dla gospodarstwa domowego z osobami niepełnosprawnymi 2600 kWh i 3000 kWh dla rodzin z Kartą Dużej Rodziny oraz rolników.
Właśnie w imieniu rolników do wicepremiera Henryka Kowalczyka postanowił napisać Zdzisław Łuba, Członek Zarządu Podlaskiej Izby Rolniczej. Rolnik spod Śniadowa pisze, że rolnicy „są przerażeni widmem bankructwa, do którego (...) mogą doprowadzić podwyżki cen energii elektrycznej na poziomie nawet kilkuset procent”. Przypomina, że „wzrostem cen nawozów i paliwa doprowadzono do znacznego podwyższenia kosztów amortyzacji i obsługi gospodarstw rolnych, to obecnie wzrost cen energii elektrycznej spowoduje niemożliwe już do udźwignięcia przez rolników obciążenia finansowe”.
„Ogłoszone wsparcie dla gospodarstw rolnych w wysokości do 3 000 kWh jest jakimś wielkim nieporozumieniem i świadczy o tym, że ustawodawca oraz polski rząd zupełnie nie rozumieją w tym zakresie potrzeb” - napisał w liście przesłanym także do wiadomości premiera Mateusza Morawieckiego. Uzmysławia rządzącym, że rolnicy w naszym regionie „w przeważającej większości zajmują się hodowlą krów mlecznych, której prawidłowa obsługa wymaga znacznych ilości energii elektrycznej”. Zdaniem przedstawiciela Izby Rolniczej przeciętne gospodarstwo potrzebuje rocznie ok. 28 000 kWh, a zaproponowana ilość jest „kroplą w morzu potrzeb”. Limit jest za niski nawet dla małych gospodarstw, nie mówiąc o dużych, zajmujących się profesjonalnie hodowlą krów mlecznych.
„Rządowa propozycja jest całkowicie oderwana od rzeczywistości i ostatecznie przełoży się na gigantyczne rachunki za prąd w gospodarstwach rolnych”. Zwraca uwagę, że przy obecnych cenach surowca rolnicy nie będą mogli zrekompensować sobie podwyżek. „Powiedzmy wprost, gwałtowny wzrost cen energii, w świetle podwyżek cen innych elementów potrzebnych do produkcji mleka i pasz, nie będzie już walką o przetrwanie gospodarstw, lecz zapoczątkuje ich likwidację, bowiem zyski nie pokryją kosztów amortyzacji i nie pozwolą na spłatę kredytów, do których producentów mleka swego czasu bardzo mocno zachęcano”.
Zdzisław Łuba pisze o hodowcach bydła, którzy „ponad ludzkim wysiłkiem” wiążą koniec z końcem”. Zapisana w projekcie propozycja „jest brakiem zrozumienia ze strony rządu sytuacji, która nabrała wymiaru wielkiego dramatu” i może spowodować „degradację obszaru” oraz „niespotykaną skalę bankructw i tragedii rodzinnych”.
Rolnicy proszą wicepremiera Kowalczyka „o zrewidowanie podjętej decyzji w sprawie ulg na energię elektryczną dla gospodarstw rolnych i wypracowanie pomocy, która pozwoli rolnikom na przetrwanie tego trudnego okresu, co pozwoli uratować ich wielopokoleniowy dorobek i zapewni godną przyszłość”.
Warto przypomnieć, że już wcześniej w RMF.FM wicepremier i minister rolnictwa i rozwoju wsi Henryk Kowalczyk w kwestii limitu zużycia prądu dla rolników mówił, że dla małego rolnika będzie to znacząca ulga, a więcej nie można, bo byłaby to niedozwolona pomoc publiczna.
