PiS chce, by samorządowcy rządzili 6 miesięcy dłużej
Od kilku miesięcy zarówno samorządowcy, jak i posłowie różnych opcji politycznych mówili w prywatnych rozmowach, że PiS będzie chciał przełożyć termin wyborów samorządowych na 2024 rok.
I tak, 15 września 2022 roku, do Sejmu wpłynął poselski projekt ustawy o przedłużeniu kadencji jednostek samorządu terytorialnego do dnia 30 kwietnia 2024 roku oraz o zmianie ustawy Kodeks wyborczy. W uzasadnieniu posłowie wnioskodawcy twierdzą, że potrzeba tej zmiany wynika z wyjątkowego skumulowania dat wyborów samorządowych i wyborów parlamentarnych i te zbliżenie jest niepożądane z przyczyn organizacyjnych i profrekwencyjnych. Wnioskodawcy mówią o nakładaniu się procesów wyborczych i nakładaniu się kampanii wyborczych. Tu mała uwaga – o tym było wiadomo już w 2018 roku, kiedy PiS forsował zmiany długości kadencji samorządów z 4 do 5 lat!
W uzasadnieniu przesłanego projektu jest odwołanie do zasady pewności prawa oraz zaufania obywatela do państwa i prawa, z tym, że zasada ta podnoszona jest tylko w kontekście vacatio legis - okres między publikacją aktu prawnego a jego wejściem w życie. Posłowie wnioskujący wprowadzenie tych zmian pamiętając o pewności prawa oraz zaufania obywatela do państwa i prawa zapomnieli o tym, że zgodnie z tą zasadą odbywały się wybory w 2018 roku i wybierający (głosujący) oraz wybierani (kandydaci na radnych, wójtów, burmistrzów i prezydentów) mieli zarządzać gminami, powiatami i województwami, tworzyć prawo na tym terenie przez 5 lat, do jesieni 2023 roku.
Frekwencja, czy targi polityczne?
Dla przypomnienia, Ustawa z dnia 11 stycznia 2018 r. o zmianie niektórych ustaw w celu zwiększenia udziału obywateli w procesie wybierania, funkcjonowania i kontrolowania niektórych organów publicznych, która zmieniła długość kadencji samorządów z czterech lat do lat pięciu miała kilka celów. Były nimi zwiększenie udziału obywateli w procesie wybierania, wydłużenie kadencji oraz wprowadzenie limitu kadencyjności dla wójtów, burmistrzów i prezydentów.
Dlaczego pod koniec kadencji samorządów 2014-2018, kiedy w Sejmie Zjednoczona Prawica miała większość, rządzący nie zdecydowali się na wydłużenie tamtej kadencji samorządów do 2019 roku? Sami wnioskujący o wprowadzenie zmian argumentowali wówczas, że dla przejrzystości procesu wybierania i czytelności prawa, zgodności z zasadami demokratycznego państwa prawa chcieli, by zmiany wydłużające kadencje samorządów i limit kadencyjności były liczone od następnej kadencji, czyli w kadencji rozpoczynającej się jesienią 2018 roku.
Teraz inaczej rozumieją potrzeby obywateli, zaznaczając, że problemem jest kumulacja terminów, problemy organizacyjne i to, że wyborcy nie będą wiedzieli kiedy i na kogo głosować.
Nie spowoduje dodatkowych wydatków budżetowych
Posłowie PiS we wniosku twierdzą, że ustawa (wydłużająca obecną kadencję samorządów) nie będzie miała wpływu na zwiększenie wydatków budżetowych, to trzeba powiedzieć jasno, że być może w budżecie państwa z poselskiego fotela tego nie widać. Biorąc pod uwagę to, że wójt, burmistrz, prezydent danej gminy, czy miasta będzie mógł podejmować przez kolejne miesiące decyzje o kolejności realizacji np. inwestycji gminnych, działaniach edukacyjnych, kulturalnych itp. to taka zmiana w wielu gminach w drastyczny sposób może zmienić życie mieszkańców.
Przykładowo, kiedy prezydent miasta, przez złe zarządzanie podległymi jednostkami, doprowadzi do sytuacji, gdzie dzieci w szkołach nie będą mogły uczestniczyć w dodatkowych zajęciach rozwijających umiejętności, albo w zajęciach pływania, czy zajęciach korekcyjnych, to w tym momencie straty poniesie społeczność lokalna.
W innym miejscu, kiedy wójt nie pozyska ze środków zewnętrznych środków finansowych na rozbudowę infrastruktury drogowej, albo ze względu na szalejącą drożyznę i inflację wycofa się z zaplanowanych inwestycji, to jego decyzje będą miały wielomilionowy wpływ na budżet danej gminy. Tak będzie w 2477 gminach w całej Polsce!
Każdy może głosować w nowym terminie
Przykład naszego miasta. Jeśli mieszkańcy niezadowoleni z działań prezydenta i jego zastępców nie będą mogli zmienić prezydenta w czasie, który był pierwotnie planowany na jesieni 2023 roku, to zmiany jakie proponują obecnie posłowie PiS wpłyną na ich życie i spowodują odroczenie skorzystania z konstytucyjnego prawa wynikającego z art. 62 ust 2 dającego obywatelom prawo wybierania. Gdyby taki obywatel między jesienią 2023 roku a nowym terminem wyborów samorządowych zmarł, wówczas zmiany wprowadzone na podstawie posłów PiS tak naprawdę odebrałyby mu możliwość decydowania o losie swojego miasta oraz możliwość wpływania na to jak będą żyć jego najbliżsi, dzieci i wnuki.
Tak więc „epizodyczny charakter ustawy” jak określają te zmiany politycy PiS wpłynie w dużym stopniu na to jak będą żyć zwykli mieszkańcy wsi, miasteczek i miast w całej Polsce.
Ucieszą się z tej zmiany z pewnością wszyscy ci, którzy dzięki tym zmianom wydłużą czas pracy na eksponowanych stanowiskach i zwiększą tym samym swój budżet domowy dzięki bonusowym kilku miesiącom rządzenia. Zarówno radni, wójtowie, burmistrzowie i prezydenci.
Półroczna pensja w prezencie od PiS
I tak np. dzięki wydłużeniu kadencji o sześć miesięcy, Wójt Gminy Piątnica zarabiający 19 470 zł, dostanie 116 820 zł, a Prezydent Łomży zarabiający 18 486 zł dostanie 110 916 zł więcej. Gdyby wybory odbyły się zgodnie z obowiązującymi obecnie przepisami, jesienią 2023 roku, w zakładanym wcześniej terminie, bez wydłużenia kadencji samorządów i gdyby wójt i prezydent nie wygrali ponownie wyborów, wówczas nie dostaliby tych pieniędzy. Dodatkowo straciliby możliwość wpływania na decyzje gdzie i jak są wydawane pieniądze z budżetu – na drogi, na edukację, na wynagrodzenia dla nauczycieli, kto będzie dyrektorem szkoły, czy prezesem spółki samorządowej.
Jacek Babiel, politolog, administratywista, konsultant ds. wizerunku, ekspert kampanii wyborczych, doktorant Instytutu Studiów Politycznych Polskiej Akademi Nauk