Jeśli prezydent nie dopłaci, wykonawcy grożą zejściem z budów
Na ul. Meblowej tam gdzie miał być asfalt zaczyna zielenić się trawa, a w miejscu planowanej zielonej murawy boiska Mechaniaka od kilku tygodni stoi w błocie spychacz. W związku ze wzrostem cen ropy i materiałów budowlanych, przedsiębiorcy nie chcą dokładać do interesu i grożą zerwaniem kontraktów.
Inflacja w maju wyniosła 13,9%, co wiąże się ze wzrostem cen, nie tylko dóbr konsumpcyjnych ale także materiałów budowlanych. Dodatkowo w tym roku skokowo wzrosły ceny produktów ropopochodnych i energii. To odbija się negatywnie na firmach, które realizują kontrakty publiczne, których kalkulację robót wykonywały jeszcze przed wzrostem cen. Masa bitumiczna, czyli asfalt, w stosunku do jesieni podrożała już przynajmniej o 100%. Problem okazał się na tyle poważny, że zagroził realizacji wielu inwestycji drogowych w całym kraju. W związku z tym Rada Ministrów pod koniec maja zdecydowała, że o 10% zwiększy limit waloryzacji kontraktów zawieranych od początku bieżącego roku oraz wcześniejszych. Głównym celem otwarcia na sytuację rynkową jest zachowanie ciągłości robót. Nowe przetargi, jak w przypadku obwodnicy Łomży, wiążą się zwykle z dużo wyższą ceną i opóźnieniami w realizacji inwestycji.
Ten sam problem dotknął wykonawców realizujących zadania w Łomży. Prezydent jednak nie widzi możliwości zwiększenia finansowania realizowanych inwestycji.
- Jeżeli uznają za zasadne, aby dociekać swoich praw w wymiarze zwrotu oczekiwanego wzrostu wynagrodzenia, mają do tego prawo – mówił o wykonawcach chcących rewaloryzacji kontraktów wiceprezydent Andrzej Garlicki podczas posiedzenia Komisji Gospodarki Komunalnej. - Jeżeli sąd nam wskaże, że mamy dopłacić do oczywiście dopłacimy – stwierdził.
Sytuacja robi się na tyle poważna, że sprawa stanęła na Komisji Komunalnej Rady Miasta.
- Boisko przy Mechaniaku czy ono będzie skończone czy wycofuje się firma – pytał Artur Nadolny, przewodniczący Komisji - bo stoi tam ta spycharka miesiąc czasu czy dwa i tylko stoi.
Miejsce powstania boiska na razie nie przypomina nawet placu budowy. Kilka wyżłobionych spychaczem kolein pozwala bażantowi trochę z góry spojrzeć na glinę i błoto. Poza stojącym spychaczem nic się nie dzieje i z wyjaśnień wiceprezydenta Garlickiego wynika, że nie zanosi się na zmianę tej sytuacji.
- Informowałem przewodniczących klubów o trudnych czasach, w których jesteśmy teraz i sprowadzają się one do tego, że będziemy musieli dopłacać do kontraktów, które są zawarte. Raczej nie będziemy chcieli podjąć ugód, dlatego będziemy mogli doświadczać ze strony przedsiębiorców sytuacji zerwania kontraktów – wyjaśniał radnym.
Wiceprezydent odpowiedzialny za sprawy gospodarcze odnosząc się do sytuacji z boiskiem stwierdził, że przedsiębiorca niesłusznie wystosował żądanie 1,5 mln zł.
- Cała inwestycja jest niecałe 1,7 mln zł, a on chce 1,5 mln dopłaty do kontraktu za naszym zdaniem źle skalkulowane pozycje gruntowe – ocenił wiceprezydent Garlicki. - Budowa stoi i zmierza ku procesowi sądowemu. Nie widzę po stronie przedsiębiorcy woli kontynuowania tej pracy, więc trzeba się liczyć z tym, że on zejdzie z tej budowy – stwierdził.
Inaczej sytuację ocenia z ulicami w tym z Meblową. Tu także nie widać ani maszyn, ani robotników, a na wysypanej żwirem drodze, tam gdzie miał być asfalt, zaczyna się zielenić się trawa. Przyznał, że miasto ma problemy z realizacjami na ulicy Grabowej, Meblowej i Księcia Stanisława, ale „tam jeszcze jesteśmy w harmonogramie”, ponieważ „prace tam były wyprzedzone mocno do przodu”.
- Jesteśmy w trakcie negocjacji – tłumaczył Garlicki i dodawał, że „jest ostrożnym optymistą, że się uda te projekty dokończyć”.
Być może prezydent liczy na spadek cen i dokończenie tych inwestycji jeszcze w terminie, ponieważ termin zakończenia przypada pod koniec 2022 roku. Zostało tam głównie wylanie masy bitumicznej, a ta w stosunku do jesieni podrożała o 100%. To dla wykonawcy oznacza jedak znaczny skok kosztów.
- Za prywatne pieniądze musimy budować drogi publiczne i dlatego musimy iść do sądu – mówi Wojciech Olechwierowicz, prezes PBK, wykonawcy ulicy Meblowej.
Argumentem prezydenta jest sąd i tam odsyła przedsiębiorców. Na taką postawę zarządcy wpływ ma na pewno trudna sytuacja budżetowa miasta. Na same odsetki w tym roku zabezpieczono już prawie 8 milionów, a to nie koniec jeszcze roku. Zejście firmy z budowy i rozpisanie nowego przetargu wiąże się z opóźnieniami i wzrostem kosztów. Mamy tu przykład Starego Rynku, którego cena w stosunku do pierwszego przetargu wzrosła o około 45%, a dodatkowo od ponad dwóch lat ciągle nie mamy centralnego placu miasta.