Pchli targ w Łomży
- Każdy z nas ma w garażach, piwnicach, dużo rzeczy, które nam już nie odpowiadają, a mogą przydać się za nieduże pieniądze innym ludziom – mówi gdańszczanin, który osiadł w Konarzycach. - Sprzedaliśmy rowerek, parę zabawek, lalki, klocki drewniane, lego, koło do taczki, które kiedyś kupiliśmy, a nie pasowało. Leżało parę lat, aż przyszedł jakiś pan i stwierdził, że mu się to zapasowe koło przyda do jego taczki.
Na działce przy Alei Legionów 145 między stacją paliw Pryma a piekarnią Kraska, po raz trzeci w sobotnie przedpołudnie odbył się pchli targ. Nową inicjatywą Maria Tarnowska chce wskrzesić atmosferę rynków i sprzedaży garażowej w Łomży.
- Chcę zmobilizować, aby ludzie wyciągali z domów rzeczy, książki, żeby dzieci sprzedawały, bo mogą nieodpłatnie – mówi inicjatora. - Chodzi o to, żebyśmy mieli możliwość sprzedawać, kupować co chcemy, co mamy w swoich zasobach, domach, zakamarkach czy garażach.
Tak też zrobił gdańszczanin mieszkający w Konarzycach, który z rodziną przejrzał swoje zakamarki.
- W zeszłym tygodniu zrobiliśmy porządki w garażu i piwnicy. Znaleźliśmy masę rzeczy i była alternatywa albo to wyrzucamy, albo oddajemy albo jedziemy na pchli targ – mówi mężczyzna otoczony piątką dzieci. - Postanowiliśmy przyjechać tutaj, żeby pokazać dzieciom jakąś przedsiębiorczość. Zabawki, których już nie używają mogą trafić do kogoś innego, a przy okazji mogą parę złotych na lody zarobić.
W sumie ostatniej soboty przedsiębiorczej rodzinie udało się przeprowadzić 10 transakcji, dzięki którym zarobiła 200 zł, które jak mówi tata „leżało w piwnicy i garażu”.
- Będzie na lody dla dzieci czy inne przyjemności – kwituje zadowolony.
Pchli targ czynny jest dwa razy w miesiącu w drugą i czwartą sobotę miesiąca od godz. 7. do 14. To początek, więc kupujących i sprzedających jest niebyt wielu. Przyjechali m in. z Łap, Piątnicy, czy Konarzyc.
- Ci ludzi przyjechali zza Ostrowi, jakieś płyty tylko mieli. Nawet pieniędzy od nich nie wzięłam, bo nic chyba nie sprzedali – mówi pani Maria.
Więcej radości ma Monika Kazmierczuk, która na stoliku ma wyłożone unikalne, własnoręcznie wykonane naczynia gliniane.
- Z mamą posiadamy pracownię w Cwalinach Małych pod Małym Płockiem, w której realizujemy nasze pomysły – skromnie tłumaczy.
Wzrok przyciąga zielona patera w kształcie liścia z ciekawą fakturą, kolorowe naczynia i wisiorki. Każda rzecz jest inna, każda rzecz jest piękna.
- Mamy stałych klientów na efekty naszej pracy wśród znajomych, którzy rozgłaszają nas dalej. Niektórzy wpadają do naszej pracowni i wychwytują co najciekawsze – tłumaczy artystka. To pracochłonne zajęcie. Czas poświęcony jednemu naczyniu może wynieść nawet miesiąc. Kilkaa rzeczy w sobotę udało się sprzedać. Najskromniejsze wisiorki są od 15 zł, a duża patera to wydatek 150 zł. Coraz częściej klienci chcą personalizowane rzeczy jak wisiorki, aniołki czy patery. Taka patera w kształcie serca szczególnym zainteresowaniem cieszy się w okresie weselnym. Można dodać jakiś cytat, imiona pary młodej i unikalny, piękny prezent gotowy. Zresztą, całą unikalna i piękna zastawę można sobie zrobić, której nie powstydziłby się nawet Ludwik XVI. Wszystkie są pokryte szkliwem przeznaczonym do kontaktu z żywnością, i co ważne, można myć w zmywarce.
- Personalizowanego rękodzieła nie należy zostawiać na ostatnią chwilę – przestrzega pani Monika. - Tu potrzeba więcej czasu, około miesiąca.
Tuż przy bramie wejściowej na kartonie leżą rozłożone dwa dywaniki 120x70 cm. Młody człowiek chce sprzedać je po 30 zł za sztukę.
- Widziałem w internecie, że można sprzedać, coś co może zalega w mieszkaniu, a inny będzie mógł wykorzystać. Zawsze można wystawić na jakimś portalu, ale tutaj jest możliwość, aby przedmiot pokazać w stanie rzeczywistym klientowi – tłumaczy. - Można spotkać się, potargować, jak to dawniej się odbywało.
To dopiero trzecia edycja targowiska, w tym jedna w deszczu. Stoisko kosztuje 5 zł, 10 zł, a jak bardzo duże 15 zł. Za wejście trzeba zapłacić złotówkę. Są stoiska z wyprzedażą garażową, antykami, rękodziełem i książkami czy firankami. Można zjeść grochówkę o kuszącym zapachu, która została przygotowana w Szczuczynie.
Tradycję trzeba wypracować. Czy taka forma przyjmie się w Łomży czas pokaże. Oddalenie miejsce od centrum miasta temu nie służy. Dlatego pani Maria Tarnowska zapowiada od przyszłej edycji wyznaczenie parkingu za 5 zł i wejście na pchli targ bezpłatnie.
- Punkt trochę oddalony od centrum miasta, ale warto sobie zrobić w sobotę taki spacerek i odwiedzić to miejsce – poleca jeden ze sprzedających.