Władze Łomży na wojence z sąsiadami
Miasto Łomża nie ma przestrzeni rozwojowej. Taką myślą podzielił się jeden z radnych w kontekście braku terenów inwestycyjnych w Łomży. Tę przestrzeń rządzący dostrzegają poza miastem, ale z sąsiednimi samorządami włodarze raczej wolą walczyć niż współpracować.
Prezydent Łomży Mariusz Chrzanowski przy okazji polityki śmieciowej rozpoczął niebezpieczną grę, w wyniku której wszyscy mogą ponieść straty. Najpierw spółka ZGO (zależna od Miasta Łomża) pismem z 26. października informowała sąsiednie samorządy o możliwej podwyżce cen śmieci na bramie w Czartorii, a nawet zagroziła nieodbieraniem odpadów. Później Prezydent Chrzanowski obwieścił mieszkańcom, że podwyżki łomżyniaków nie dotkną, tylko zapłacą za to inni. To okolicznych samorządowców wprawiło w osłupienie. Żeby ten stan u sąsiadów przedłużyć, władze Łomży postanowiły wprowadzić „segregację” i podpisać umowy z Miastem Kolno i Gminą Piątnica, gwarantując im, że zapłacą tyle samo za śmieci, co łomżyniacy. Wiceprezydent Andrzej Garlicki na Komisji RM mówił radnym, że „dobrze wszystko jest przemyślane i nie ma obawy, że te gminy (pozostałych 14 – dopisek red.) odpłyną od Czartorii”. Zobaczymy, czy to „mistrzowskie rozegranie”.
Gminy protestują
W odpowiedzi okoliczni samorządowcy spotkali się w miniony piątek w Urzędzie Gminy Łomża i powiedzieli stanowcze „nie” dla podwyżek w Czartorii. „Jesteśmy zdeterminowani do wszelkich działań w celu zapobiegania stosowaniu nieuczciwych praktyk w stosunku do konsumenta. Za takowe uznamy również różnicowanie cen odpadów dla poszczególnych podmiotów obsługujących nasze gminy” - napisali w oświadczeniu wójtowie, przedstawiciele gmin.
Burmistrz zlekceważony
Czarę złośliwości przelało nieuzasadnione i bezmyślne upokorzenie Grzegorza Palki, burmistrza Nowogrodu, któremu radni prezydenccy nie pozwolili zabrać głosu na sesji Rady Miejskiej w kwestii porozumień. Bez problemu wypowiadali się burmistrz Kolna i przedstawicielka Piątnicy, a burmistrzowi Nowogrodu proponowano to pod koniec sesji. Z dobrego wychowania i dla dobrosąsiedzkich relacji gospodarze w ratuszu powinni udzielić mu głosu.
- Wybieramy „segregowanie” gmin, z którymi Pan powinien żyć w jakiejś tam przyjaźni - partnerstwie. Powinien Pan dbać o interes naszych relacji Miasta Łomża z ościennymi gminami - skwitował radny Dariusz Domasiewicz.
„Nie mamy przestrzeni rozwojowej”
Miastu Łomża, o czym wielokrotnie mówiono, brakuje miejskich gruntów pod inwestycje. Włodarze mocno liczyli na tereny po PKP przy ul. gen. Sikorskiego, próbowali przy pomocy wojska coś wskórać, ale na razie pozostaje to w sferze marzeń.
Przy okazji wspomnienia o niedoszłej spalarni śmieci w Łomży radny PiS Wiesław Grzymała zakomunikował.
- Najwyższy czas, może wójt Gminy Łomża to słyszy, na rozmowę, na zmianę granic przebiegu między dwoma samorządami: Miastem Łomża i Gminą Łomża. Bez tego nie mamy przestrzeni rozwojowej. Wszystkie poważne inwestycje rozbijają się o to – stwierdził, na co z radością przystał prezydent Chrzanowski, a niektórzy radni zaczęli klaskać.
Potrzebna wyobraźnia
Jak Miasto Łomża wyobraża sobie rozmowę z Wójtem Gminy Łomża w sprawie „przestrzeni rozwojowej” tocząc z nim „wojnę”? Wysypisko śmieci znajduje się w Czartorii, czyli Gminie Miastkowo. A co, jak będzie potrzeba przyjęcia planu zagospodarowania czy innego dokumentu, który uwzględni nową instalację albo inne interesy miasta? Radni Miastkowa mogą opóźniać podjęcie tematu. Co zrobić, jak któryś z sołtysów podniesie kwestię jakiejś uciążliwości, związanej z obcym wysypiskiem, i zacznie słać monity do inspekcji środowiska? Przecież Miastkowo nie dostarcza tam śmieci, a przez gminę Nowogród jechałyby transporty do spalarni w Kolnie. Towarowa bocznica kolejowa (o ile powstanie) z dużym prawdopodobieństwem może powstać pod Łomżą, a wokół trasy Via Baltica, właśnie pod Łomżą, zaczną powstawać różne zakłady. Na takich małych wojenkach niewiele Łomża zyska, a zrazi do siebie okoliczne społeczności. To nie jest w interesie Miasta.
Marek Maliszewski