Jak powstaniec z Wielkopolski został łomżyniakiem
"Zdawałem sobie sprawę, że zbliża się koniec mojego młodego życia. Miałem wówczas 21 lat i ochotniczo poszedłem walczyć za Wiarę i Ojczyznę" - tak wspominał krwawą bitwę z Rosjanami kapral Józef Nowak. Powstaniec wielkopolski i żołnierz ochotnik wojny polsko-bolszewickiej 1920 z bliskości kilku metrów został postrzelony prosto w usta. "Ranny padłem nieprzytomny na ziemię. Po odzyskaniu przytomności zauważyłem z przerażeniem, że wkoło mnie jest pełno nieprzyjaciół. Jeden z nich przystąpił do mnie i mówił mi, że on mnie zranił. Potem zabrał mi portfel, zegarek i wszystko to, co miałem w kieszeniach". O losie ocalonego cudem opowiadają: syn i wspomnienia.
Od Berlina i Bobrujska do biskupa w Łomży
Przed I wojną światową Ostrów Wielkopolski leżał w zaborze pruskim, a Polak Józef Nowak służył w armii pruskiej, tłumiącej w listopadzie 1918 r. rewolucyjne bunty robotników w Berlinie. - Ojciec pisał z frontu, że myśli, jak się dostać do Polski, Wielkopolski, Poznania i Ostrowa - wspomina syn Józef Nowak Jr. - W 1919 wyjechał na przepustkę i nie wrócił do Niemiec, został w Ostrowie. Brał udział w Powstaniu Wielkopolskim, gdy rodacy z Polską Organizacją Wojskową walczyli o powrót ojczystej ziemi pod zaborem pruskim do Polski. Wstąpił ochotniczo do 14. Wielkopolskiej Dywizji Piechoty, gdzie został kapralem I Kompanii Aeronautycznej. Mieli do dyspozycji niemieckie balony Zeppelin, "cygara", zdobyte przez powstańców wielkopolskich w Poznaniu. Zadaniem było z kosza obserwować pole walki i kierować ogniem artylerii. W lipcu 14. Dywizja wycofywała się na zachód z Bobrujska i Słucka w środkowej Białorusi. 16. lipca 1920 Józef Nowak Sr. został z bliskości kilku metrów okropnie postrzelony prosto w twarz. Opisał to we wspomnieniu z 1961 r., które w całości zamieszczone jest poniżej. Ponad rok spędził w szpitalu, z goryczą uświadamiając sobie, że więcej służyć w Wojsku Polskim nie może. Otrzymuje rentę inwalidy wojennego i zaczyna życie cywilne. Zakłada w Ostrowie Wielkopolskim sklep spożywczy, kolonialny, i około 1927 r. żeni się z Anielą. I nagle w latach 30. do Ostrowa przybywa ksiądz, emisariusz od biskupa łomżyńskiego Stanisława Łukomskiego, inicjatora budowy Hali Targowej i hal biskupich. Namawia weterana do współpracy.
Od hurtowni ojca do honoru syna
Biskup Łukomski uważał, że w Łomży, gdzie ok. 40 procent mieszkańców było Żydami, powinien rozwijać się polski biznes. W mieście nie było hurtowni spożywczej, należącej do Polaka, dlatego emisariusz zachęcił Nowaka Sr. do uruchomienia składu. Mieścił się przy ul. Sadowej, naprzeciwko wjazdu do pałacu biskupiego. - Pierwsze niemieckie bomby, które spadły we wrześniu 1939 r. na Łomżę, zrujnowały budynek - wspomina syn. - Dobrze, że matka nie posłuchała ojca i tam się nie skryła przed nalotem... Mój ojciec jako chłopiec w szkole w Ostrowie nauczył się mówić i pisać po niemiecku, bo to był jedyny język nauczania. Niemcy chcieli zgermanizować Polaków. Podczas II wojny światowej znajomość języka zaborców i okupantów uratowała jego i bliskich przed śmiercią. Byli w Łomży wpisani na listę do wywiezienia na roboty przymusowe w Rzeszy. Jestem pewien, że to uchroniło ich przed wywiezieniem w drugą stronę, na Syberię... NKWD miał na liście ochotnika do Wojska Polskiego, w 1920 walczącego z bolszewikami, a do tego był jako hurtownik kapitalistą.
Po drodze z Łomży do Niemiec urodził się Henryk w 1940 w Ostrowie - być może, Kapral z Zosią i Wackiem ruszyli dalej, a matka ze względu na spodziewany poród dojechała później... Zagadki losu Weterana nie udało się rozwiązać. W każdym razie do końca wojny rodzina jest w Niederlausitz - w Dolnych Łużycach, a w 1944 w Welzow koło Cottbus rodzi się Józef Nowak Jr. Gdy od 13. grudnia 1981 do 7. kwietnia 1982 Nowak Jr. był w stanie wojennym internowany za "Solidarność", Nowak Sr. pisze synowi list: "Ja w dzieciństwie i młodych latach otrzymałem bardzo religijne wychowanie (...). W szkole uczono nas tylko po niemiecku. Odpłaciliśmy im się za to w powstaniu w 1918 r. W dniu pierwszej Komunii Św. w 1910 r. składaliśmy przyrzeczenie niepicia wódki do końca życia i niepalenia wyrobów tytoniowych do 21-ego roku życia. To przyrzeczenie staram się dotrzymać. Wiara rzymsko-katolicka uczyła nas miłować Boga i cały naród polski, czego daliśmy dowód, gdy nas Ojczyzna potrzebowała. Miłość Ojczyzny to jest poświęcenie się dla niej". Syn zrozumiał słowa 83-letniego Ojca: wytrwać w poświęceniu z honorem i nie godzić się na współpracę z komunistami.
Od wolności w PRL do biedy, nędzy i represji
Po wojnie Nowak Sr z rodziną wraca do Łomży i uruchamia hurtownię przy Krótkiej - producenci i fabrykanci znali go z solidności i ufają na słowo. Spłaca przedwojenny kredyt za towary w pociągu, który był zbombardowany. Podatki i domiary przytłaczają. "W 1951 roku hurtownia pana Nowaka została upaństwowiona, to znaczy po prostu zagrabiona, a on był szykanowany i zachodziła obawa, że całe jego mienie też zostanie skonfiskowane" - wspomina w "Czasie przeszłym" Tadeusz Rawa. Mieli sklep spożywczy przy Długiej, zlikwidowany za odmowę sprzedaży pół laski wanilii kobiecie z UB. Poznali smak biedy, nędzy, a władza ludowa chciała Kaprala Nowaka Seniora pozbawić renty inwalidy z 1920. Lekarz okazał się przyzwoity i nie skłamał. Aniela zmarła na serce (1903-1964) i leży obok męża z dziećmi: Zofią (1928-1985) i Jerzykiem (1935-1939). Wacław Nowak (1932-1997) i Henryk Nowak (1940-2011) ukończyli prawo w UAM Poznań. Tam żyli i tam mają groby.
Mirosław R. Derewońko
Wspomnienia Józefa Nowaka (1899-1990), cudownie ocalonego żołnierza 14. Dywizji Wielkopolskiej
Pod Twoją Obronę
Front wschodni się cofa. 14-ta Dywizja Wielkopolska, w której służyłem, opuściła przyczółek mostowy i miasto Bobrujsk, minęła Słuck i kierowała się dalej na zachód. Dnia 16. lipca 1920-ego roku oddział mój, składający się z dziesięciu żołnierzy, miał za zadanie bronienia mostu przy wiosce Sosnówka. Tutaj zostaliśmy zaatakowani przez przeważające siły nieprzyjaciela. Nieprzyjaciel począł nas okrążać. Z odległości paru metrów otrzymałem strzał z karabinu w twarz. Kula rozrywna wyrwała mi pół górnej szczęki wraz z zębami, posiekała język, górną wargę, czubek nosa i uszkodziła wzrok prawego oka.
Ranny padłem nieprzytomny na ziemię. Po odzyskaniu przytomności zauważyłem z przerażeniem, że wkoło mnie jest pełno nieprzyjaciół. Jeden z nich przystąpił do mnie i mówił mi, że on mnie zranił. Potem zabrał mi portfel, zegarek i wszystko to, co miałem w kieszeniach. Mnie wydawało się, jakbym miał olbrzymi kamień u głowy, nie mogłem się ani ruszyć, ani wołać. Ponieważ dawałem już słabe znaki życia, patrzano na mój puls, czy jeszcze bije.
Zdawałem sobie sprawę, że zbliża się koniec mojego młodego życia. Miałem wówczas 21 lat i ochotniczo poszedłem walczyć za Wiarę i Ojczyznę. Przypomniałem sobie rodzinę moją, matkę, która była wdową, braci i siostry. Oni nie przeczuwają tego, że ja na dalekim froncie żegnam się z nimi. W międzyczasie patrzano mi znów na puls i najpierw mi zdjęto buty, a potem spodnie. Miałem jedno życzenie, jedno pragnienie, abym mógł być pochowany na cmentarzu wśród swoich.
Wrogowie zaczęli mnie kopać po głowie, a ja zacząłem się modlić. Najpierw wzbudziłem w sobie żal doskonały, a później oddałem się pod opiekę Matce Najświętszej, odmawiając „Pod Twoją Obronę”. Byłem zupełnie spokojny, wydawało mi się, jakby Matka Najświętsza przy mnie była.
Lecz cóż to - wydaje mi się, jakbym słyszał gdzieś bardzo daleko polską komendę. Naraz padają gęsto strzały. Szum się tylko wkoło mnie zrobił i momentalnie znikli wszyscy wrogowie. Niedługo trwało, a podeszli do mnie żołnierze polscy, a ja leżałem skulony w bieliźnie, cały krwią zalany, nie mogąc już nic mówić. Nie poznali mnie, ale jeden z nich mówi, że to pewnie Nowak. Kiwnąłem tylko. Natychmiast mnie zabrali na tyły. Byłem uratowany.
Józef Nowak, były kapral I Kompanii Aeronautycznej
Łomża, d. 22. czerwca 1961 r.