Rok po pożarze w Biebrzańskim Parku Narodowym
„Przyroda ucierpiała mniej niż się wydawało” mówili podczas webinarium pracownicy Biebrzańskiego Parku Narodowego w Ministerstwie Klimatu i Środowiska. Mija prawie rok od największego pożaru traw i trzcinowisk ostatnich lat.
Przez ponad tydzień trwała walka z pożarem. Czasem wydawało się, że został opanowany, a wiatr na nowo go rozniecał. W sumie spaliło się około 4,5 tysiąca hektarów traw i trzcinowisk Parku oraz tysiąc hektarów Lasu Wroceńskiego.
- Wiosna roku 2020 była jedną z najbardziej suchych wiosen w ostatnim czasie, jaka przytrafiła się w Dolinie Biebrzy – mówił dyrektor Biebrzańskiego Parku Narodowego Artur Wiatr.
1500 strażaków z 370 jednostek walczyło z ogniem. Dniem i nocą ograniczali i gasili na ile mogli, lub co udało im się zabrać ze sobą. Nie wszędzie bowiem dało się dojechać. Dopiero użycie, szczególnie śmigłowców, dało przełom w gaszeniu. Szacuje się, że zrzucono 870 tys. litrów wody.
Jak poradziła sobie przyroda?
- Mieliśmy wyobrażenie, że te straty będą ogromne – mówiła Beata Głębocka, pracownik BPN. - Na szczęście tak się nie stało. Straty poniosły drobne ssaki, bezkręgowce, gryzonie. Straty w lęgach z pewnością poniosły cenne ptaki siewkowe, żurawie. Zostało zniszczonych kilka tokowisk dubelta, cietrzewia.
Przez odkrycie terenu spadła wilgotność. Część opalonych drzew i krzewów obumarła. Ogień strawił gniazda i lęgi ptaków, przez co zmniejszyła się liczebność niektórych. Z informacji badaczy wynika, że po pożarze z terenu Parku zniknęła wodniczka. Naukowcy przez 5 lat będą monitorować zmiany w przyrodzie, aby ocenić skutki wiosny 2020 roku.
- W wyniku pożaru nie ucierpiał w ogóle torf, ma to ogromne znaczenie - zauważa Beata Głębocka z Parku - bo gdyby doszło do pożaru również torfu to te zmiany przyrodnicze byłby nieodwracalne. Tak że na szczęście nie doszło do tego.
Susza i wiatr sprzyjały rozprzestrzenianiu się ognia. Jak przyznają, do wybuchu pożaru przyczynił się człowiek. Białostocka prokuratura, która prowadziła śledztwo w tej sprawie, umorzyła postępowanie, ponieważ „nie udało się ustalić sprawców podpalenia”. Tu powraca przestroga przed wypalaniem traw. Być może zbagatelizowano pożar na początku, ale skala i jak się rozprzestrzeniał zaskoczyła wszystkich, także mieszkańców z rejonu Biebrzy.
Aby w przyszłości lepiej poradzić sobie z takim kryzysem, Biebrzański Park Narodowy chce kupić sprzęt gaśniczy za około 5 mln zł. Powstała specjalna mapa, która ma wskazywać najbardziej zagrożone pożarem tereny.
Poniżej zdjęcia z pożaru Biebrzańskiego Parku Narodowego.