Życzenia Babci na Dzień Babci i Dzień Dziadka
- Przyzwyczaiłam się do samotności po śmierci męża Franciszka i syna Darusia..., ale mój drugi syn Paweł o mnie dba i codziennie odwiedza, to nie czuję się samotna - opowiada z uśmiechem w Dniu Babci Halina Szymajda, 87-letnia brakarka z Łomży na emeryturze. - Czego ja sobie życzę w dniu swojego święta...? Żeby było zdrowie, jasny umysł i dobra pamięć, bo pieniędzy to mi nie potrzeba.
Babcia Halinka Szymajda ma trzy wnuczki: Karolinę w Białymstoku, Izabelę w Łomży i Justynę w Warszawie - rodzone, wykształcone, samodzielne i kochane. Gdy była ponad 20 lat na emeryturze, szczęśliwym zrządzeniem losu pojawił się w jej życiu nieoczekiwanie nowy wnuczek przybrany Jaś Pietrzak (1995-2018). Z dnia na dzień stali się sobie bliscy jak w najbliższej rodzinie: codziennie po kilka razy się odwiedzali, wspominali młodsze lata, opowiadali o sobie i krewnych, modlili się, słuchali radia i oglądali programy oraz obdarowywali, co kto miał. Jasio nosił babci swoje potrawy do spróbowania, zupy, kotlety, surówki, gulasze, a babcia Halinka zawsze miała coś pysznego dla Jasia. - Jasio za młodo odszedł, za młodo umarł, jak mój Daruś... - wspomina Babcia w Dniu Babci.
"Najważniejsze, że chodzę, że nie leżę"
87-letnia Babcia Halinka za najważniejsze uważa zdrowie i tego życzy Wszystkim Babciom w Dniu Babci oraz Wszystkim Dziadkom na Dzień Dziadka, który obchodzimy w piątek, 22. stycznia. - Dla mnie to jest najważniejsze, żeby się obudzić. Wtedy wiem, że żyję. Dziękuję Panu Bogu, Jezusowi Miłosiernemu i Maryi Błogosławionej za szczęśliwą i spokojną nockę, ale zaraz potem proszę Ich o szczęśliwy i dobry dzionek. Nie otwieram oczu, bo najsampierw sprawdzam nogami, czy dziś będę mogła chodzić. Kilka lat temu tak mi nogi popuchły od kolan aż do palców, że nie mogłam żadnych butów włożyć. Ale sama prawie się wyleczyłam ziołami. Zbierałam mlecze i suszyłam, i rumianek, tymianek, pokrzywę i miętę zbierałam po lasach, polach i łąkach z koleżanką. Moczyłam w gorącej wodzie z ziołami te popuchnięte nogi i mogę sama chodzić. Najważniejsze, że chodzę, że nie leżę i nikt musi na okrągło zajmować się mną i opiekować. Dziękuję raz jeszcze Panu Bogu za zdrowie...
Synowie szybko urośli, szybko przemijał czas
Rodzice Halinki z Nowej Wsi w Białostockiem córek mieli sześć i tylko jednego syna, który bardzo szybko zmarł... Pracą zawodową i małżeństwem Halina Szymajda związała się z Łomżą na lata. W Łomżyńskich Zakładach Przemysłu Bawełnianego "Narew" została brakarką: sprawdzała dokładnie materiały z przędzy i spisywała raporty - rodzaj i liczbę błędów w wyprodukowanych w tkalniach na końcu ul. Wojska Polskiego materiałach na pościel, obrusy i ubrania. Koleżanki wychwytywały błędy tkackie, czyściły tkaniny, przewlekały nitki. Praca ta dawała jej zadowolenie, była niedaleko domu i można było zarobić na utrzymanie. Synowie szybko urośli, szybko przemijał czas. Od świąt do świąt. - Choinkę jeszcze mam, ale niech zostanie z kolorowymi bombkami na Dzień Dziadka dla Franciszka i Wszystkich Dziadków w Łomży, w Polsce i na świecie - uśmiecha się dobrotliwie do starszych pań i panów Babcia Halinka, zapewniając o modlitwie, ażeby byli zdrowi, zadowoleni i w zgodzie z rodziną. - Dobrze mieć kochanego syna, co odwiedzi, i synową, co smaczny obiad gotuje.
Mirosław R. Derewońko