piątek 19.08.2005
Gazeta Współczesna - zabili z zemsty Gazeta Współczesna - Nie wytrzymują sprzęt i ludzie Gazeta Współczesna - Szpital w dybach
Ważny krok do całkowitego wyjaśnienia sprawy zabójstwa 31-letniego Adama Ch., którego zwłoki znalezione zostały na początku sierpnia ubiegłego roku w gminie Szumowo (w pobliżu trasy Warszawa – Białystok), zrobiła Prokuratura Okręgowa w Łomży. W okolicach Mińska Mazowieckiego odnalezione zostały zwłoki 46-letniego Wiesława B. Według ustaleń śledztwa, to właśnie on był wykonawcą wyroku, jaki na Adama Ch. wydali szefowie mafii wołomińskiej i dlatego zginął.
Tragiczne wydarzenia rozegrały się w pierwszych dniach sierpnia ubiegłego roku. Adam Ch. już od dłuższego czasu wymknął się spod kontroli kierujących mafią wołomińską i na własną rękę robił interesy, handlując narkotykami i wymuszając haracze. Dlatego miał zginąć. Egzekutorem został Wiesław B., kolega i wspólnik Adama Ch., ale jednocześnie lojalny „żołnierz” gangu. Swoją ofiarę zastrzelił, a zwłoki wywiózł w okolice Szumowa. Dlatego sprawą zajęła się łomżyńska prokuratura.
Trzy dni po wykonaniu wyroku Wiesław B. pojawił się w warszawskim sklepie prowadzonym przez żonę Adama Ch. – Agnieszkę R. Był tam także Grzegorz Ch., młodszy brat Adama. Wspólnie wymusili na gangsterze wyznanie prawdy. Potem zabili go z zemsty uderzeniem ciężkim przedmiotem (prawdopodobnie młotkiem) w głowę. Zwłoki wywieźli z Warszawy w bagażniku samochodu i ukryli na terenie gospodarstwa rolnego Grzegorza Ch., który nie miał związku z działalnością brata i całego „Wołomina”.
więcej: Gazeta Współczesna -zabili z zemsty
Gazeta Współczesna - Nie wytrzymują sprzęt i ludzie
Wystarczy, że powieje silniejszy wiatr, albo pada mocniejszy deszcz i już nie ma prądu – skarży się Kamil Laskowski z Marianowa. – Przyzwyczailiśmy się do tego, choć to dziwne w XXI wieku. – Ostatnie zgłoszenie z Marianowa mieliśmy 22 czerwca – dziwi się Mirosław Sajczyk z Rejonu Energetycznego w Łomży. – A w tym roku było ich zaledwie pięć.
Kłopoty z prądem w dawnych popegeerowskich blokach w Marianowie zaczęły się według mieszkańców 2-3 lata temu.
– Co jakiś czas, szczególnie kiedy jest nagła zmiana pogody: pada intensywny deszcz lub śnieg, jest burza, wieje silny wiatr, nagle na całym osiedlu robi się ciemno – mówi zdenerwowana pani Marianna, mieszkanka Marianowa. – Boję się, że przez te skoki napięcia spali mi się telewizor, albo lodówka. To skandal! Musimy często siedzieć przy świeczkach.
Kamil przez te kłopoty ma już pierwsze straty.
– Przez „miganie” prądu wysiadł mi zasilacz w komputerze, kosztowało mnie to 65 zł – podkreśla Kamil. – Płacę za energię jak każdy użytkownik, a mam to, co mam.
Słowa Kamila i pani Marianny potwierdzają inni mieszkańcy popegeerowskich bloków. Denerwują się tym bardziej, że z drugiej strony ulicy, w blokach nauczycielskich Zespołu Szkół Rolniczych w Marianowie, prąd jest zawsze, niezależnie od pogody.
– Błędem było to, że przed laty nie podłączono nas do linii przemysłowej, która biegnie w szkole w Marianowie – wzdycha pani Marianna. – Ciągłe wyłączenia, czy awarie prądu powodują, że nawet już nie zgłaszamy tego do Rejonu Energetycznego, bo to i tak nie przynosi żadnej poprawy.
więcej: Gazeta Współczesna - Nie wytrzymują sprzęt i ludzie
Gazeta Współczesna - Szpital w dybach
„Komornica roz-bójnica”, „Źle się dzieje w Grajewie, komornik szaleje!” – to hasła z transparentów, z którymi w samo południe w czwartek przyszli przed siedzibę komornika w Grajewie pracownicy tutejszego szpitala. Razem z nimi w proteście przeciw blokowaniu szpitalnego konta szli mieszkańcy miasta. Do porozumienia między przedstawicielami szpitala a komorniczką nie doszło. Związkowcy zawiadomią prokuraturę o popełnieniu przestępstwa.
Komornik Grażyna Sosnowska nie wyszła do tłumu pikietujących pod jej biurem ludzi.
– Wspólnie podjęliśmy trud restrukturyzacji naszego szpitala – mówił do zebranych Grzegorz Dembski, dyrektor Szpitala Ogólnego w Grajewie. – Wypowiedzieliśmy pracownikom ustawowe podwyżki. Po co? Czekając na ustawę o restrukturyzacji i pomocy publicznej dla zakładów opieki zdrowotnej. Dzisiaj jest ustawa, jest dobrodziejstwo, z którego możemy skorzystać. Szpital może wyjść na prostą. Jednak nie wyjdzie na prostą, dopóki pieniądze na leczenie pacjentów zamiast trafić do nas lub do naszych wierzycieli będą leżały na kontach pani komornik. Pieniądze bezużyteczne, które będą procentowały nie dla nas, nie dla naszych dostawców, tylko dla pani komornik.
Jedna czwarta środków, jakie powinny wpływać do szpitalnej kasy w Grajewie, jest blokowanych przez komornika. Miesięcznie to 300 tys. zł, które można byłoby przeznaczyć na leczenie pacjentów bądź regulację zobowiązań.
– Do nas powinny trafiać wszystkie środki z NFZ i banków, ponieważ już w lipcu dyrekcja szpitala dostała postanowienie o wszczęciu postępowania restrukturyzacyjnego w naszej placówce – głośno oburzali się związkowcy z grajewskiego szpitala.
– Z moich informacji, a rozmawiałem z przedstawicielami NFZ, wynika, że jest to jedyny komornik w województwie podlaskim, który nie zawiesił swoich czynności w Narodowym Funduszu Zdrowia. W innych szpitalach, kiedy NFZ zwracał się do komornika, ten zawieszał postępowanie egzekucyjne – dodaje dyrektor Dembski.
W czwartek za zamkniętymi drzwiami gabinetu komorniczki związkowcy jeszcze raz próbowali dojść do porozumienia. Ponieważ do niego nie doszło, przedstawiciele szpitala postanowili nie tylko protestować, ale i szukać sprawiedliwości na drodze prawnej. Do sądu trafiła już skarga na czynności komorniczki.
więcej: Gazeta Współczesna - Szpital w dybach