wtorek 19.07.2005
Gazeta Współczesna - Zdrada za grosze Gazeta Współczesna - Lwica podejrzana Kurier Poranny - Stara matura? Przegrywasz! Gazeta Wyborcza - Kasa za wyzysk
Nawet 50 tys. zł dostawali w PRL-u najlepiej zarabiający agenci Służby Bezpieczeństwa. Taka kwota wystarczała na kupno trzech pralek automatycznych. Tajnym współpracownikom z Podlasia płacono jednak najwyżej po kilka tysięcy złotych.
Jak twierdzą pracownicy Instytutu Pamięci Narodowej, z donoszenia nie można było się utrzymać. Agenci sprzedawali więc swoich znajomych za grosze.
- To musiało być dodatkowe zajęcie, bo na życie nikomu by z tych wypłat nie wystarczyło - mówi Waldemar Wilczewski z Biura Udostępniania i Archiwizacji Dokumentów w białostockim oddziale IPN. Co prawda nikt do tej pory nie prowadził badań nad wynagrodzeniami płaconymi tajnym współpracownikom, ale Wilczewski, oglądając akta, widział sporo pokwitowań potwierdzających otrzymanie wypłaty.
- Kwota zależała od rangi informatora - podkreśla. - Nie wszystkie informacje były cenne, niektóre dopiero po obrobieniu przez SB stawały się użyteczne. Dlatego człowiek, który składał nielegalną gazetkę, mógł dostać mniej pieniędzy niż np. członek zarządu "Solidarności”, który donosił na władze związku.
W naszym regionie "tuzów” jednak nie było, stąd i niższe stawki.
- W latach 40. i 50. wypłacano agentom po kilkaset zł, w latach 80. - po kilka tysięcy - wylicza Wilczewski.
Trzeba więc było przynajmniej kilku wypłat, by kupić sobie choćby czarno-biały telewizor, który w latach 80. kosztował ok. 10 tys. zł. Przeciętne wynagrodzenie wystarczało jednak na kupno kilku rosyjskich zegarków Poljot.
- Zdarzały się też osoby, które zadowalały się prezentami. Wystarczyło, że SBofiarowało im zagraniczny koniak czy obraz polskiego malarza, żeby zdradzili wszystko o swoich kolegach - mówi pracownik instytutu.
więcej: Gazeta Współczesna - Zdrada za grosze
Gazeta Współczesna - Lwica podejrzana
Posłanka SLDAleksandra Jakubowska nie przyznała się wczoraj w białostockiej Prokuraturze Apelacyjnej do stawianych jest zarzutów i odmówiła składania wyjaśnień.
– Prokuratura przedstawiła posłance Jakubowskiej zarzuty, związane z przekroczeniem uprawnień, kiedy to, w 2002 r., będąc sekretarzem stanu w Ministerstwie Kultury, doprowadziła do przerobienia ministerialnych dokumentów o radiofonii i telewizji – powiedział prokurator Janusz Kordulski, rzecznik Prokuratury Apelacyjnej w Białymstoku.
Przestępstwo, jakie miała popełnić niedawna „lwica lewicy”, polegało na bezprawnym wprowadzeniu zmian w rządowym projekcie nowelizacji ustawy o radiofonii i telewizji. Chodzi o artykuł 29., dotyczący nie wątku „lub czasopisma”, ale dopuszczonej przez rząd możliwości prywatyzacji telewizji regionalnej. Dokonane zmiany uniemożliwiłyby ją. Prokuratura uznała też, że Jakubowska działała w ten sposób na szkodę interesu publicznego.
więcej: Gazeta Współczesna - Lwica podejrzana
Kurier Poranny - Stara matura? Przegrywasz!
Zasady rekrutacji na medycynę były niesprawiedliwe. Nasze szanse na dostanie się na białostocką Akademię Medyczną były dużo mniejsze niż kolegów z nową maturą - twierdzą kandydaci ze starą maturą, którzy próbowali dostać się na Akademię Medyczną. Ich koledzy z Poznania złożyli w identycznej sprawie pozew do sądu i skargę do rzecznika praw obywatelskich.
Zarzuty kandydatów potwierdzają liczby. Na stomatologię dostał się zaledwie co dwunasty chętny ze starą maturą, a na wydział lekarski co dziesiąty.
Coś tu nie gra
Wszystko przez to, że wraz z wejściem nowej matury zmieniły się zasady przyjęć na akademie medyczne. W tym roku po raz pierwszy nie było identycznego testu dla wszystkich kandydatów. W przypadku nowych maturzystów decydowały punkty ze świadectwa (maksymalnie 300) i wynik testu predyspozycji (10). Kandydaci ze starą maturą dodatkowo zdawali egzamin testowy z fizyki, z biologii i chemii.
- I właśnie te testy nas załatwiły - nie ma wątpliwości Michał Cylwik, który w tym roku po raz drugi zdawał na medycynę. - Jestem dobry z fizyki, ale moim zdaniem poziom zadań, które nam zaserwowano na egzaminie był zbyt wyśrubowany. O stopniu trudności sprawdzianu świadczy choćby to, że rok temu zabrakło mi zaledwie dwóch punktów, a w tym ponad 70. A przygotowany byłem dużo lepiej, tylko na to pracowałem przez cały rok - dodaje chłopak.
Podobnie uważa Jacek Gryko. - Równych szans na pewno nie było. Nowa matura i egzamin, który my pisaliśmy, nie miały ze sobą nic wspólnego - uważa Jacek.
Prof. Lech Chyczewski, rzecznik prasowy AMB widzi inne przyczyny słabych wyników kandydatów ze starą maturą. - Zdecydowana większość z nich kończyła szkołę przynajmniej rok temu. Sporo informacji w tym czasie im umknęło. Nie każdy miał tyle zapału, czy pieniędzy na korepetycje, żeby dobrze przygotować się do egzaminu - uważa profesor.
więcej: Kurier Poranny - Stara matura? Przegrywasz!
Gazeta Wyborcza - Kasa za wyzysk
Ponad 100 tysięcy zł za niewypłacone nadgodziny i przepracowane wolne dni domaga się od sieci Kaufland jeden z pracowników suwalskiego marketu. Wczoraj przed tamtejszym sądem pracy odbyła się pierwsza rozprawa. Niestety - sąd nie przesłuchał świadków, bo... wziął ich za dziennikarzy
Jacek Świętosławski pracuje w suwalskim Kauflandzie od dwóch i pół roku na stanowisku kierownika działu przyjęcia towaru. Zarzuca swemu pracodawcy łamanie prawa pracy i niewypłacenie wynagrodzenia za - w sumie - ponad 2,5 tys. godzin nadliczbowych i ok. 100 wolnych dni. Swoje roszczenia wycenił na 103 tys. zł.
Już na wstępie procesu pełnomocnik niemieckiego Kauflandu Marcin Knapek wniósł o wyłączenie jawności sprawy. Zarzucał Świętosławskiemu, że jeszcze przed rozprawą opisywał dziennikarzom swoje problemy, szargając przy tym dobre imię Kauflandu. Sąd jednak odrzucił wniosek.
więcej: Gazeta Wyborcza - Kasa za wyzysk