Miejski ŁoKeR ruszy w maju
Od tygodnia władza miasta chwali się ŁoKeR- em, czyli Łomżyńską Komunikacją Rowerową, która ma być uruchomiona w tym roku, w ramach pilotażu, na 5 ciepłych miesięcy. Prezydent przesłał do Rady Miejskiej wniosek o zmianę w uchwalonym grudniu budżecie miasta na 2018 roku, gdzie na uruchomienie ŁoKeR-a znalazło się 160 tysięcy złotych. Za te pieniądze miasto ma otrzymać „użyczenie i uruchomienie trzech stacji rowerowych wraz z 20 rowerami, serwisem i alokacją rowerów pomiędzy stacjami”. Rowerów i stacji ma być więcej, bo mają przyłączyć się też inne podmioty. Podczas sesji okazało się, iż temat prezydent „wrzucił” nie przedstawiając radnym szczegółów, a ci dopytywali i wyszło... że do prezydenckiego ŁoKeR-a dopłać mają trzy miejskiej spółki. - Te koszty to umowy pomiędzy dostawcą a przedsiębiorcą – mówił wiceprezydent Andrzej Garlicki, który nie chciał podać ceny, a nazwy spółek ujawnił dopiero po godzinie dopytywań.
System rowerów miejskich szybko rozwija się w wielu miastach Polski. Prawdziwe sukcesy od kilku lat odnosi w Białymstoku, gdzie korzysta z niego także wielu łomżan tam studiujących. W samej Łomży uruchomienie systemu miejskich rowerów Mariusz Chrzanowski zapowiadał jeszcze w kampanii wyborczej w 2014 roku, a teraz, w ostatnim roku urzędowania w prezydenckim fotelu, chce choćby w ramach pilotażu zrealizować obietnicę. I bardzo dobrze, bo obietnic trzeba dotrzymywać, a rower miejski także w Łomży mógłby cieszyć się dużym powodzeniem. Tyle tylko, że wykonanie tego dobrego pomysłu, wzbudza wiele kontrowersji... W nieco ponad miesiąc po uchwaleniu budżetu na 2018 roku dokument ten jest zmieniany, aby zadanie mogło być wprowadzone. Radni poza krótką informacą o zmianie w budżecie nie otrzymali żadnych dodatkowych wyjaśnień.
- Na komisji gospodarki komunalnej wcale nie było tematu, a na komisji finansów nie było przedstawicieli prezydenta, aby mogli to wyjaśnić – mówił z wyrzutem radny Andrzej Wojtkowski w trakcie niemal dwugodzinnej debaty na ten temat przy okazji zmian budżetu.
O założenia projektu dopytywał przede wszystkim radny Zbigniew Prosiński, który chciał wiedzieć m.in. gdzie będą stały stacje rowerowe i czy sponsorami, poza miastem są także spółki miejskie?
Nieprecyzyjne odpowiedzi wiceprezydenta Garlickiego na wydawało się proste pytania, powodowały coraz większą irytacje radnych i ujawniały, że z ŁoKeR-em nie musi być „jak z górki”.
Garlicki na początku mówił, że stacji rowerowych ma być 10 – 15, przy czym standardowa stacja na 10 rowerów ma 7 rowerów. Trzy z nich będą „miejskie”, a za 160 tys. zł z budżetu miasta sfinansowany będzie serwis rowerów i alokacje, czyli przewożenie rowerów między stacjami. Mówił, że pozostałe stacje będą sfinansowane przez prywatnych przedsiębiorców i firmy zewnętrzne i że umowy są wynegocjowane, ale nie podpisane. O kosztach tych firm nie chciał mówić, bo jak tłumaczył „to umowy pomiędzy dostawcą, a przedsiębiorcą”, ale dziękował im bo „jeśli są gotowi sponsorować takie stacje to wielka sprawa”.
Na uwagę radnego Prosińskiego, że Garlicki nie odpowiedział na pytania: gdzie przystanki? i czy sponsorami są spółki miejskie?, stwierdził, że radny nie wie o czym mówi, że powinien być szczerze tym zainteresowany, a on staje w poprzek. W dość nerwowej atmosferze mówił, że „trzy spółki miejskie w ten program wchodzą”, że jednym ze sponsorów jest OSM Piątnica – dodając, że naturalne byłoby, aby tam była stacja, ale najpierw musi być zmodernizowana ul. Zjazd. W tej części dyskusji stwierdził też „myślę, że będzie 15 stacji w mieście”. Mówił też, że stacje będą tak rozplanowane, „aby w darmowych minutach (ma być ich 15 – dop.red.) można było dojechać absolutnie wszędzie”.
Włączający się do dyskusji kolejni radni Maciej Borysewicz i Andrzej Wojtkowski dopytywali o czy opłaty po tych 15 darmowych minutach mają trafiać do kasy miasta czy do firmy?, a przewodniczący Rady Miejskiej Wiesław Grzymała dopytywał, czy negocjacje z firmą, która ma nam ten system użyczyć do pilotażu to wiceprezydent prowadził „z wolnej ręki czy w ramach ustawy o zamówieniach publicznych?”Jednoznaczne odpowiedzi nie padły, ale Garlicki mówił, że rowery z tej firmy w 98% wykonane w Polsce.
W trakcie sprzeczki radny Wojtkowski powiedział, że on wie, która firma ma użyczyć te rowery i widział mapę stacji rowerowych w Łomży. Dopytywał dlaczego Rada Miejska, radni, którzy decydują o wydaniu pieniędzy nie mają wiedzy o sponsorach, jaka to firma, ani nie znają mapki.
- Prezydent mówi, że jest wielu interesownych przedsiębiorców, a ja mówię, że nie (nie ma ich wielu – dop. red.) - stwierdził dodając, że „każdy coś daje i chce coś uczknąć”, a „miasto nie będzie miało żadnej złotówki”.
Jeśli będzie minimum 15 stacji, a myślę że nawet 17, to jest 9 przedsiębiorców – to jest mało? - pytał z wyrzutem Garlicki, tłumacząc, że na mapce jest 15 lokalizacji, ale ona nie jest przedstawiana ponieważ to takie ramowe umiejscowienie stacji.
Po kolejnych dopytywaniach Garlicki ujawnił, że trzy miejskiej spółki, które wejdą do ŁoKeR-a to ZGO, MPEC i MPWiK i przy nich mają być stacje rowerowe.
Po blisko dwugodzinnej dyskusji prezydent Mariusz Chrzanowski podsumowując wnioski przyznawał, że „może dyskusji zabrakło na komisji”, ale „zależy nam bardzo, aby projekt był uruchomiony przed długim weekendem”. Przekonywał też, że „projekt w skali kraju jest ewenementem” jeśli chodzi o współpracę z przedsiębiorcami.
Ostatecznie radni większością 15 głosów rządzącej prezydenckiej koalicji, przy 3 niewstrzymujących się i 3 przeciwnych uchwalili wnioskowane zmiany przekazując 160 tys. zł na urochromie pilotażu ŁoKeR-a.