Chrystus z betonu wskazuje drogę i wędruje na północ
Stał przez ponad 100 lat niewzruszenie na wyniosłym postumencie od strony ulicy Giełczyńskiej w Łomży, a do przygarbionej pod ciężarem wielkiego krzyża sylwetki przywykły pokolenia Polaków. Twarde belki gniotły lewe ramię, ale palcem prawej dłoni wskazywał kierunek ku Dobru, Prawdzie i Miłości. Smagały go deszcze i wichry jesieni, zszarpały wichury i zgryzły mrozy zimy. Nie poddał się, pełen Wiary w Boga i Nadziei na lepszego Człowieka. Gdy nagle zza Katedry w Łomży znikła figura Chrystusa, tak podobna do Wędrowca przed kościołem Krzyża Św. w Warszawie, zrobiło się pusto śród wysokich drzew, zasłaniających wcześniej widok na Zbawcę, oddanego do konserwacji.
Ekspresyjna figura Chrystusa, dźwigającego krzyż na Golgotę dla zbawienia grzesznych ludzi, ma w ponad 1000-letniej Łomży ponad 100-letnią historię. Szkopuł w tym, że nie bardzo wiadomo, jak dzieje ciężkiej i wysokiej, realistyczno-symbolicznej figury z betonu odtworzyć. Na postumencie z ciosów kamiennych widnieje metalowa tabliczka, niewielka, na 4 śruby bądź gwoździe po rogach: „FIGURA PANA JEZUSA OBMYŚLONA ŚRODKAMI Ś.P. X. WINCENTEGO JODZEWICZA ZMARŁEGO D. 18 KWIETNIA 1912 R. PIEDESTAŁ ZAŚ JEST OFIARĄ MARCYANNY I CÓRKI JANINY OLENDER 1914 R.” Starszy inspektor łomżyńskiej delegatury Urzędu Ochrony Zabytków w Białymstoku Sławomir Zgrzywa snuje hipotezy: może z fundacji księdza Jodzewicza została kupiona lub zamówiona figura, ustawiona na postumencie po jego śmierci przez Marcyannę (Olender?). Czy Marcyanna jest córką Janiny, czy przyjaciółką bezimiennej córki Janiny Olender...? A może matką...? Czy znały osobiście ks. Jodzewicza i zrealizowały jego ideę na przedpolu wojny światowej i Niepodległości? Może to żarliwy kapłan z duszą patrioty, owładnięty ideą mesjańską...?
Łomżyński Zbawiciel przybył z Warszawy
Zagadki i pytania o fundatorów figury i postumentu mnożą się: o księdzu Jodzewiczu wiadomo, że spoczął na wieki na cmentarzu w Puchałach. Prowadzący archiwum Kurii Diecezji Łomżyńskiej ks. Sławomir Bartnicki nic o fundatorze figury na razie nie podaje: trzeba odręcznie pisane dokumenty na temat ks. Jodzewicza starannie odczytać: umarł w czasie, kiedy nie istniała Diecezja Łomżyńska, a Polska pod zaborami miała inne granice. Ksiądz Marian Mieczkowski, obecny proboszcz Katedry w Łomży, przypuszcza nadto, że ks. Jodzewicz mógł być wikariuszem albo mansjonarzem w farze, czyli kościele przed podniesieniem go do godności Katedry. - Pomnik Zbawiciela był zniszczony, beton figury z wierzchu popękał, metalowe płaskowniki i drutu stalowe z konstrukcji pordzewiały, dlatego zapadła decyzja o całkowitej renowacji pomnika – uzasadnia proboszcz. Kosztów jeszcze nie oszacowano, zapewne kilkadziesiąt tysięcy złotych. Tego zbożnego i niełatwego dzieła podjął się Przemysław Adamowski. Przyznaje, że do historii jednego z najładniejszych i trwale wpisanych w pejzaż miasta monumentów nie jest w stanie dodać zbyt wiele. Podobieństwo do figury sprzed kościoła Krzyża Św. w Warszawie jest uderzające – na początku XX wieku rody łomżyńskie nieraz zamawiały pomniki i nagrobki na stary cmentarz w pracowniach stołecznych. W połowie XIX w. także monument warszawski był z betonu, lecz wysiłkiem społeczeństwa odlanym potem w brązie. Być może, łomżyńska figura z okolicy lat 1912 – 1914 to replika lub rzeźba z tej samej pracowni...?
Wędrowiec z krzyżem przy skrzyżowaniu
W każdym razie trafiła w grudniu do pracowni konserwatorskiej i do końca maja 2018 ma odzyskać kondycję. - Postać Chrystusa wykonana została w dość trudnej, precyzyjnej technologii – opowiada Przemysław Adamowski. - Ktoś, kto zrobił figurę, znał się na rzemiośle i znał dobrze technologię.
Na szkielet z płaskowników i drutów stalowych została nałożona forma z kilku kawałków, do której wlewano beton. Po wyschnięciu materiału formę zdjęto, zaś oczom ukazała się postać zmęczonego Chrystusa na skale z krzyżem na ramionach. Pierwotnie pomalowana na lekko różowawy kolor, aby upodobnić do naturalnego kamienia. Przez dziesiątki lat beton, pod wpływem wody, niszczał, metal korodował, odpadały kawałki figury, zwłaszcza wyciągniętej prawej dłoni i na lewej części pleców. To wszystko trzeba cal po calu uzupełnić, wzmocnić, poreperować. Podobnie postument z cokołem na kształt skały: ponumerować części, dorobić brakujące kamienne płytki, zastępowane tandetnymi płytkami betonowymi w trakcie prowizorycznych napraw. Na koniec przyjdzie to złożyć na nowo w nowym, nieodległym miejscu: na rogu Dwornej i Giełczyńskiej. Narożna część ogrodzenia skweru wokół Katedry zostanie rozebrana i odsłoni prezbiterium od strony skrzyżowania. Zamiast wysokiej podmurówki – łukowato ustawione wklęśle od poziomu trotuaru pręty, które z fundamentem tworzą Oko Opatrzności, w centrum którego stanie pod koniec maja pomnik. Otoczony krwistymi różami...
Mirosław R. Derewońko