Przejdź do treści Przejdź do menu
sobota, 14 grudnia 2024 napisz DONOS@

Proboszcz Henryk Jankowski (+81) w pamięci Łomżycy

Kilkaset osób w niedzielę odwiedziło Zmarłego Księdza Infułata Henryka Jankowskiego, którego ciało w otwartej trumnie na wysokim katafalku górowało w mroku dolnego kościoła św. Brunona na Łomżycy. Ponad 100 osób zgromadziło się w Godzinie Miłosierdzia, ażeby modlić się w intencji zbawienia „wielkiego budowniczego”, jak określają Go z sympatią parafianie. Wielkiego: w latach komuny podjął się budowy od podstaw świątyni, której wieża góruje przy ul. Wojska Polskiego nad Łomżycą, oraz zbudował kościoły w Kupiskach, przy Poznańskiej i na cmentarzu parafialnym przy drodze na Ostrołękę, gdzie we wtorek po mszy o godzinie 11. spocznie na wieki. Ludzie doceniają Jego zdolności organizatorskie, dar przekonywania, poświęcenie życia parafii i talent spowiednika.

W górnym kościele św. Brunona, jasnym, przestrzennym i z kunsztownymi witrażami, w niedzielę o godz. 15. pusto i cisza. Po prawej stronie głównego ołtarza ze złotą kulą tabernakulum jak Ziemia obraz wyniosłego mężczyzny o srebrzystych włosach. Ksiądz Henryk Jankowski siedzi w zdobnym fotelu, w karminowej sutannie, z nałożoną białą koronkową komżą. Patrzy przez okulary poważnie na tych, co przypomną Go sobie, dzięki obrazowi sprzed 18 lat, malowanemu w 1999 przez Teresę Adamowską. Był wówczas po 60-tce, lecz wyglądał młodzieńczo, zdrowo i rześko - na 50-latka.  W konfesjonale z jasnego drewna, drugim od ołtarza po prawej, na pulpicie stuła spowiednika.I róże...

Komunikatywny, wrażliwy, wytrwały
- Bardzo dobrze go wspominam jako wspaniałego gospodarza naszej parafii – mówi Katarzyna Sokołowska, mieszkanka Łomżycy od początku lat 80, czyli prawie od początku parafii świętego Brunona, którego męczeńska śmierć w 1009 roku wyznacza millennium chrześcijaństwa na Ziemi Łomżyńskiej. - Proboszcz sam kiedyś na podsumowaniu roku wspominał, z jakim poświęceniem ludzie pomagali mu przy budowie. Był komunikatywny, przekonujący, bardzo dobry organizator. A dziś mało kto pamięta, jakim problemem w Polsce było wtedy zdobycie cegieł, pustaków, cementu.

- Ksiądz proboszcz jako człowiek i ksiądz był nie do przecenienia, widział świat przez dobro, jakie może dać całej parafii i nam, parafianom – uważa Henryk Sulkowski, który od czasu fundamentów był budowniczym kościoła św. Brunona, stawianego w latach 1977 – 1987. - W tamtych czasach nie było łatwo o cokolwiek, pustka panowała w sklepach i hurtowniach. Teraz przyjeżdża gruszka z pompą i wlewa się płynny beton, a wtedy betoniarka pracowała na miejscu non stop i zalewkę się robiło, podając wiaderka tysiącami jedno za drugim. Ludzie po pracy na „Bawełnie” przychodzili, również podczas urlopu lub specjalnie brali urlopy, żeby pomóc przy budowie pierwszego kościoła w tej części Łomży. Nie słyszałem narzekań, czuli potrzebę szczerą, z serca. Proboszcz był otwarty i szczery, a przy tym pracowity, konsekwentny i wytrwały. Ogólnie uważam, że przychylny ludziom był, szczególnie parafianom. Na pewno z żalem będziemy go wspominać, bo miał dobry charakter.

Przed kościołem rodzinę, krewnych, przyjaciół Zmarłego, Jego i swoich parafian witał w słoneczną, mimo to zimną i wietrzną niedzielę, proboszcz następca ks. Dariusz Nagórski. - Poznałem Księdza Henryka dobrze, ponieważ byłem 25 lat wikariuszem parafii pod wezwaniem św. Brunona – mówi, witając przybywających na modlitewne czuwanie. - Fizycznie trochę się zmieniał, jak każdy, ale emocjonalnie i duchowo – nie. Był stały w poglądach, wierny Panu Bogu i Kościołowi w Ojczyźnie i w Diecezji Łomżyńskiej. Co nam, młodym wówczas klerykom przekazał? Myślę, że jego postawa była najlepszą nauką. Zawsze pierwszy w konfesjonale, do końca mszy świętej spowiadał. Słuchał z uwagą i doradzał penitentom, a miał wielu, którzy przychodzili spowiadać się specjalnie do niego... Duszpasterstwo stawiał na pierwszym planie, mając perfekcyjnie prowadzone biuro parafialne. Dla ogółu ludzi, którzy go bliżej nie znali, mógł wydawać się twardy, niedostępny, jednak za tym stała ogromna wrażliwość na sprawy drugiego człowieka i Kościoła. Pozostaną wśród nas jego budowle.

- Któż by w Łomży nie znał księdza infułata... – zagaja retorycznie Stanisław Łapiński, mówiący o sobie, że jest mieszkańcem pogranicza parafii. Nazywa go „człowiekiem nietuzinkowym i dobrym kaznodzieją, wprowadzającym w sens sakramentu spowiedzi i komunii”. - Miał nie tylko wiedzę z zakresu teologii, ale i zmysł psychologiczny, że potrafił krótkimi słowami trafić w sedno – twierdzi. - Potrafił skłonić człowieka do namysłu nad życiem, postępowaniem. W podejściu do ludzi był dość delikatny i łagodny, a dyscyplinę trzymał. Niejeden proboszcz nie potrafił wyremontować kościoła, on zbudował cztery świątynie, kilka kaplic. Dlaczego...? Bo miał życzliwych i pomocnych parafian. Jak Teresa Chojnowska, nieżyjąca księgowa: jeździła do Komitetu Centralnego PZPR i komitetu ds. wyznań. Zbierała podpisy od domu do domu po wsiach, chciała przekonać sekretarzy o potrzebie budowy kościoła. Działała,  by dostać pozwolenie na budowę, a materiały, cegły i pustaki murszały. Tak się cieszyła, gdy budowa ruszyła, że co dzień godzinę przed mszą przychodziła się modlić. To ksiądz Jankowski sprawił, że parafia stała się społecznością, jednoczącą ludzi. Resztką sił do końca był wierny misji kapłańskiej. Miał stały konfesjonał, z którego widział ołtarz i wiernych z parafii. 

Małżeństwo Karolina i Karol Oleksy przyszli pożegnać Księdza Henryka z 16-miesięczną Kornelią. - Jesteśmy sąsiadami od dziecka, ministrantem byłem w „Brunonie” 22 lata, jak miałem cztery lata zacząłem służyć – opowiada Karol. - Nasz proboszcz był zawsze zainteresowany życiem parafian, na cmentarzu, na procesji, zawsze się przywitał , zapytał jak w szkole czy w pracy, uśmiechał się do ludzi. Jak był proboszczem do 15.września 2010, to był bardziej żwawy, po przejściu na emeryturę jakby przygasł... - Jeszcze w poprzednią niedzielę widzieliśmy go w kościele, potem był w szpitalu,  miał mieć operację biodra, po czterech dniach znienacka zmarł – dodaje małżonka. - I to był szok...

Teresa Leśniewska z żalem patrzy na klepsydrę. - Za wcześnie zmarł, chociaż myślałam, że więcej ma lat, skoro tyle w życiu dokonał - wzdycha w jesiennym słońcu. - To był nasz wielki budowniczy.

Pokłonić Zmarłemu można się w kościele św. Brunona również w poniedziałek, 2. października do 20. Msza św. pogrzebowa w intencji ks. Henryka Jankowskiego, który 58 lat przeżył w kapłaństwie, zacznie się we wtorek o godz. 11., po czym nastąpi pochowanie na cmentarzu parafii.

Mirosław R. Derewońko


 
 

W celu świadczenia przez nas usług oraz ulepszania i analizy ich, posiłkujemy się usługami i narzędziami innych podmiotów. Realizują one określone przez nas cele, przy czym, w pewnych przypadkach, mogą także przy pomocy danych uzyskanych w naszych Serwisach realizować swoje własne cele i cele ich podmiotów współpracujących.

W szczególności współpracujemy z partnerami w zakresie:
  1. Analityki ruchu na naszych serwisach
  2. Analityki w celach reklamowych i dopasowania treści
  3. Personalizowania reklam
  4. Korzystania z wtyczek społecznościowych

Zgoda oznacza, że n/w podmioty mogą używać Twoich danych osobowych, w postaci udostępnionej przez Ciebie historii przeglądania stron i aplikacji internetowych w celach marketingowych dla dostosowania reklam oraz umieszczenia znaczników internetowych (cookies).

W ustawieniach swojej przeglądarki możesz ograniczyć lub wyłączyć obsługę plików Cookies.

Lista Zaufanych Partnerów

Wyrażam zgodę