Symbole pamięci o Polsce Walczącej w 73. rocznicę Godziny W
Pięć kurantów zegara o godzinie 17. z wieży ratusza w Łomży, hymn „Jeszcze Polska nie zginęła, póki my żyjemy...” z ust rodaków na Starym Rynku i wielki biało-czerwony transparent z napisem „Powstanie Warszawskie. 63 dni chwały – pamiętamy” - oto znaki bolesnej pamięci o bohaterach, którzy 1. sierpnia 1944 stanęli do nierównej i przegranej krwawo walki z niemieckimi okupantami stolicy Polski. Na wykrwawianie się Starego Miasta, Żoliborza, Śródmieścia czy Woli z drugiego brzegu Wisły patrzyli żołnierze Armii Czerwonej... 73 lata później patrzył na zgromadzenie w sercu łomżyńskiej starówki dziś 94-letni łomżyniak Mieczysław Bruszewski, ostatni z żyjących żołnierzy oddziału AK „Juliusz”. - Nie takie życie wesołe, jak się przeżyło tyle lat, jeszcze dobrze, jak się ma tyle siły co ja... - uśmiechał się do witających go łomżan z zięciem Jackiem Wesołowskim i dwoma wnukami: Krzysztofem i Maciejem. Dotąd co roku świętował rocznicę Godziny W na Powązkach.
Jednak centrum uroczystości z okazji 73. rocznicy wybuchu Powstania Warszawskiego było obok, gdzie ośmiu młodzieńców trzymało na długich tykach cztery flagi biało-czerwone Rzeczpospolitej w środku i po dwie zielone z białym napisem Obóz Narodowo-Radykalny z obu stron na zewnątrz. „Cześć i chwała bohaterom!” - zabrzmiał okrzyk, wyrażający pragnienie zachowania tylko dobrych wspomnień o tych, którzy stanęli do nierównego boju z Niemcami. - Dzisiaj ciągle powraca pytanie o sens Powstania Warszawskiego: warto czy nie warto było się wtedy bić do ostatniej kropli krwi? - komentował zięć Mieczysława Bruszewskiego „Pudla”, siedzącego na krzesełku w cieniu drzewa i wspartego na laseczce przed sobą. Na lewej piersi dwa medale: Virtuti Militari i Polonia Restituta. - Jednak w rozważaniach i dyskusjach o tamtych wojennych i okupacyjnych czasach pamiętajmy, że to w większości byli zwykli żołnierze państwa podziemnego. Dla nich padł rozkaz i spełnili rozkaz: chwytali za broń, szli się bić. Pytanie o sens ofiary powstańców winno być kierowane do polityków.
Początkowo około sto kilkadziesiąt osób nie słyszało dobrze dwóch mówców z opaskami ONR na ramieniu. Tomasz Chojnicki, 21-letni koordynator oddziału ONR Łomża, wyjaśniał, że nie działa mikrofon i głośnik, więc uczestnicy zbliżyli się do drugiego mówcy, który musiał wykrzyczeć swe przemówienie. 24-letni Marcin Włodkowski na wstępie zacytował biblijną Księgą Mądrości, że „dusze sprawiedliwych są w rękach Boga i nie dosięgnie ich męka...”. Przypomniał, że spotkanie na Starym Rynku służy uczczeniu „tych, którzy 73 lata temu chwycili za broń, aby uwolnić polską stolicę z rąk okupanta”. Stwierdził, że Powstanie Warszawskie jest w serii powstań narodowych szczególne, ponieważ „nigdy wcześniej Warszawa, serce kraju, nie była tak zaciekle atakowana”. Przytoczył rozkaz Adolfa Hitlera, aby Warszawę zrównać z ziemią, a ludność eksterminować. Było to – różne źródła podają różne liczby – około 16 tysięcy zabitych powstańców i około 150 tysięcy cywilów, w tym ok. 50 tysięcy warszawiaków, mordowanych ludobójczo przez Niemców na Woli.
- Za komuny celebrowanie pamięci ofiar nie było powszechne – wspomina Jacek Wesołowski, zięć łomżyniaka w Powstaniu Warszawskim. - Tata jeździł na rocznicę Godziny W na Powązki, dopóki był zdrowszy... Serdecznie wspominał kolegów z plutonu, myśmy w rodzinie tradycję kultywowali.
Uczestnicy 73. rocznicy Powstania Warszawskiego ustawili się na Starym Rynku w symbol PW – Polski Walczącej. W Łomży 4 delegacje: ratusza, starostwa, Wojska Polskiego, poseł PiS Bernadety Krynickiej złożyły kwiaty pod pomnikami Żołnierzy Armii Krajowej Obwodu Łomżyńskiego oraz Żołnierzy Podziemia Narodowego Ziemi Łomżyńskie, przed dawnym więzieniem na al. Legionów.
Mirosław R. Derewońko