Zagrożenie alkoholem większe niż siarczystym mrozem
W długi weekend, od Trzech Króli w piątek, zamarzło z powodu temperatur, spadających w Polsce poniżej 20 stopni Celsjusza w nocy, albo zmarło z powodu wyziębienia ciała 19 ludzi. Na szczęście, żaden z nich nie stracił życia w Łomży, gminie Łomża czy powiecie łomżyńskim. Policja dokonała 103 sprawdzeń w miejscach, gdzie zagrożeni są bezdomni, bez pracy bądź nadużywający alkoholu. - Długi weekend minął spokojnie – uspokaja Ewelina Szlesińska z Komendy Miejskiej Policji. W noclegowni przy Dwornej mroźne noce spędzało 8 trzeźwych mężczyzn, w ogrzewalni w niedzielę miało cieplej czterech pijanych. Pogotowie nie było częściej wzywane, niż w środku upalnego lata. Od Trzech Króli nie przeżywała oblężenia szpitalna izba przyjęć z powodu wychłodzeń i odmrożeń.
- Pracuję tutaj blisko 10 lat i nie zdarzyło się, żeby ktoś u nas zamarzł – mówi Tadeusz Krukowski, kierownik noclegowni i ogrzewalni Miejskiego Ośrodka Pomocy Społecznej w Łomży, gdzie długi weekend z mrozami ok. 15 – 20 stopni Celsjusza poniżej 0 minął bez szczególnego natężenia liczby mieszkańców w noclegowni i korzystających z ogrzewalni przy ul. Dwornej (obok muzeum). Przez długi weekend w noclegowni było 8 mężczyzn na 12 miejsc i żadnej kobiety na cztery miejsca. Z piątku na sobotę z ogrzewalni, gdzie w ciepłym pomieszczeniu przebywają nietrzeźwi, skorzystała 1 osoba, z soboty na niedzielę 2, z niedzieli na poniedziałek 4. - Różni ludzie pod wpływem, mamy tylko 2 stałych bywalców. Jesteśmy czynni 22 godziny na dobę, przewietrzanie od godz. 11. do 13. W tym roku mniej osób zgłasza się z powodu mrozu, niż rok temu. Policja rzadziej przywozi do nas pijanych. Jednego przywiozła, ale po godzinie wyszedł i wrócił do domu na Nowogrodzkiej, bo „się zawieruszył”. W każdej chwili możemy w świetlicy dostawić 5 dwuosobowych łóżek piętrowych.
- W Łomży i okolicy nie było w tym roku zamarznięcia i z tego, co wiem, nie było z powodu mrozu tragedii również w województwie podlaskim – informuje dr Mikołaj Czajkowski, wicedyrektor ds. lecznictwa Wojewódzkiej Stacji Pogotowia Ratunkowego w Łomży. - Ani jedno wezwanie nie było do osób wyziębionych czy z możliwością wyziębienia. Mieliśmy wezwania do osób nietrzeźwych, najczęściej osób nam dobrze znanych. Na przykład, mieliśmy w okresie świąteczno-noworocznym wezwanie do wsi Ruś nad Narwią. Na środku ulicy leżał mężczyzna w tenisówkach, przemoczony, na asfalcie. Nie miał dokumentów, nie wiedział, co tam robi. Choć był agresywny, przewieźliśmy go do szpitala, żeby sprawdzić, czy nie został potrącony. A wiedzieliśmy, że to mieszkaniec Łomży. Mamy od kilku lat dużo mniej wezwań, ze względu na interwencję policji i straży miejskiej. Ubywa melin w mieście, gdyż ich mieszkańcy sukcesywnie wymierają z powodu wycieńczenia organizmu.
- Policjanci sprawdzają pustostany, domy i posesje opuszczone, zaniedbane prze właścicieli, patrole są też na dworcu autobusowym, w klatkach bloków i piwnicach – relacjonuje Ewelina Szlesińska z KMP w Łomży. - Wezwania telefoniczne od mieszkańców nie dotyczą mrozu, tylko obawy, że ktoś zasłabł, leży, nie wiadomo, czy żyje, ludzie zwykle podejrzewają nadużycie alkoholu. Nie bądźmy w takich sytuacjach obojętni, można dzwonić pod numer alarmowy 997 lub 112. Na stronie policji jest krajowa mapa zagrożeń, na niej też można zgłaszać miejsca, gdzie przebywają osoby zagrożone z powodu wychłodzenia. Może się zdarzyć, ze nie o wszystkich wiemy, a sąsiedzi widzą najlepiej, co się dzieje w okolicy, gdzie się chowają przed mrozem bezdomni. Nasze patrole z dzielnicowymi składają się czasami również ze strażników miejskich i studentów PWSIiP. Czasami porozmawianie z młodymi cywilami ma większą skuteczność, niż najszczersza zachęta ze strony mundurowych.
- Miałem dyżur 6. stycznia w święto Trzech Króli i, mimo tęgich mrozów, nie zgłaszali się pacjenci z poważnymi odmrożeniami ani nie przywożono wychłodzonych – uspokaja Bogusław Opyrchał, koordynator szpitalnego oddziału ratunkowego. - Koledzy później też nie zgłaszali tego problemu.
Mirosław R. Derewońko