Pierwsza łomżynianka Nowego Roku 2017 ma na imię Kornelia
Mama wygląda znakomicie i kwitnąco. Trzyma śpiącą córeczkę w objęciach, a jak się dziś czują...? - Chciałam, żeby dziecko szczęśliwie się urodziło, całe i zdrowe, to było moje jedyne marzenie na Nowy Rok 2017 – mówi z łagodnym uśmiechem Amanda Wiśniewska (lat 18) z Łomży, mamusia Kornelii, która przyszła na świat szczęśliwie i zdrowo 1. stycznia 2017 roku o godzinie 1. po południu na oddziale ginekologiczno-położniczym Szpitala Wojewódzkiego w Łomży. - Jestem zadowolona i cieszę się z pierwszego dziecka. Jakby był chłopczyk, też bym się cieszyła. Po porodzie trochę boli mnie brzuch i podbrzusze, a poza tym wszystko w porządku: 10 punktów, 2700 g i 52 cm wzrostu.
Spotykamy się z mamą Amandą dzień po narodzinach córeczki Kornelii w cichej, białej sali. Mama tuli śpiącą cichutko kruszynkę, leżąc w tym samym łóżku. Prosimy o szczegóły i wrażenia na temat pierwszego w życiu macierzyństwa.
- Karetka przywiozła mnie do szpitala w niedzielę o godzinie 12.12 i od razu zabrano mnie na porodówkę. W niecałą godzinę później Kornelia przyszła na świat. Miałam termin rozwiązania na 12. stycznia, ale córeczka wolała zjawić się dwa tygodnie wcześniej.
1077 dzieci urodziło się w 2016 r. w Łomży
Amanda ma czwórkę rodzeństwa, jest najstarsza. Nadała swojej Kornelii drugie imię na cześć babci Heleny. Bardzo dobrze wspomina położną Izabelę Błachewicz: tłumaczyła na spokojnie, co trzeba robić, miłym tonem, bez zdenerwowania. Dodawała otuchy, gdy pacjentka się denerwowała. Kiedy jest dobra współpraca z pacjentką, to poród przebiega szybciej i bezpieczniej. Położne zachęcają do aktywnego ruchu, chodzenia i ćwiczenia na piłce czy worku sako. Kobieta ciężarna może zawsze tu przyjść, jeśli odnosi wrażenie, że coś z nią i dzieckiem w łonie się dzieje, jeśli wyczuwa oznaki, że zaraz może zacznie rodzić. 18-letnia Amanda pięć razy leżała na oddziale: przecież nigdy wcześniej nie rodziła. A tata Kornelii Sebastian zdążył także przyjechać i przeciąć pępowinę córki. - Dobrze się tu czujemy, naprawdę – zapewnia mama, całując delikatnie w czoło Kornelię. - Najważniejsze, że się zdrowo urodziła. Myślałam, że nie dam rady, że coś się nie powiedzie. Dużo krzyczałam, ale pracownicy mi pomogli i dałam radę, i się udało. Od razu zapomniałam o bólu, jak dostałam małą...
Nad sprawną pracą oddziału czuwa zespół 11 lekarzy ginekologów i położników z dr. Tomaszem Sokołem na czele. - Po remoncie nie wstydzimy się zapraszać na oddział, przyjemniej przebywać jest tutaj i nam, i pacjentkom oraz ich rodzinom – zauważa doktor Ewa Jaszewska, pracująca 30 lat – jak określa - w Łomży powiatowej, przejściowo wojewódzkiej i na powrót powiatowej. Według lekarki, zakres czynności specjalistycznych, poziom leczenia w Łomży jest jak w dużych szpitalach klinicznych, w Białymstoku lub Warszawie. - Standard europejski – dodaje siedząca obok w pokoju lekarskim Karolina Kulesza. - Byłam z odwiedzinami w sali porodowej dużego szpitala w Brukseli.
Piękno cudu narodzin i optymizm specjalistów
Doktor Ewa Jaszewska pełniła dyżur w sylwestra 2016 / 2017. Pamięta porodówkę starego szpitala, gdzie mieści się Urząd Gminy Łomża i Liceum Plastyczne im. Wojciecha Kossaka. - Dopiero teraz nasze pacjentki doczekały się pojedynczych sal porodowych, własnych pokojów z łazienką, pełnej obstawy dyżurowej położnych i po dwóch lekarzy specjalistów lub w trakcie specjalizacji – chwali starania i efekt prac dyrektora Krzysztofa Bałaty i wicedyrektor Hanny Majewskiej – Dąbrowskiej. - Jesteśmy tu na bieżąco ze standardami i nowinkami i wyjeżdżamy na szkolenia... Spotykam 20-kilku czy 30-letnie dzieci, których matki rodziły na moich dyżurach w starym szpitalu. Było mniej operacji i zakres mniejszy. W ciągu kilku ostatnich lat rozszerzyliśmy zakres operacji naprawczych w szpitalu: zaburzenia statyki narządu rodnego, dna miednicy małej, na przykład, u kobiet po wielu porodach, z wypadaniem narządu rodnego, nietrzymaniem moczu. Miałam szczęście, że powikłania mnie ominęły. Położnictwo zaskakuje, nie wiadomo, co się przydarzy, trzeba być przygotowanym na każdą ewentualność. Pojedyncze niepowodzenia zdarzały się, ale bardzo rzadko. Jestem w stanie policzyć je na palcach jednej ręki. Swój optymizm czerpię również ze zgranej, profesjonalnej kadry.
- W sylwestra 2016 nie było narodzin – dowiadujemy się od położnej z 26-letnim doświadczeniem Beaty Przestrzelskiej, która wówczas też miała dyżur. Czas spędzała w pracy, było spokojnie, choć wolałaby w takim przełomowym momencie roku spędzić wieczór i noc na zabawie z najbliższymi i przyjaciółmi. Podobnie jak Jagoda Korytkowska – Erynk, położna z 27-letnim stażem. - Nie lubię dyżuru nocy sylwestrowej, wolałabym spędzać czas z rodziną, najbliższymi, na dużej sali balowej... Pracujemy na najlepszym oddziale: wszędzie ból, choroba i cierpienie, u nas piękne cudy narodzin.
Mirosław R. Derewońko