Bratki na wiosnę i piękne kobierce z kwiatów na lato
- Wszystkie kwiaty lubię, ale najbardziej podobają mi się takie, które mają zdecydowane barwy: szałwię za czerwień, żeniszek za zieleń i begonię za biel – wyjawia Irena Bagińska, kierowniczka Zakładu Zieleni Miejskiej w Łomży, którego pracownicy na działkach i w szklarniach na Grabówce rozpoczęli z początkiem marca produkcję kwiatów, jakie ubarwią miasto, place, ulice i ronda. - Ale około siedmiu tysięcy bratków mamy z jesieni ubiegłego roku, bo to kwiaty dwuletnie. Łącznie od połowy maja do połowy lipca posadzimy w kwietnikach i pojemnikach ponad 200 tysięcy kwiatów.
Na kominie budynku gospodarczego ZZM na Grabówce króluje wielkie gniazdo bocianie. Puste. - Co roku jest poprawiane i zasiedlane przez „nasze” bociany – zapewnia kierowniczka ZZM, która pracuje w MPGKiM w Łomży – ZZM jest jego częścią - od ponad 38 lat. - Kwiaty u nas zasiane to dopiero kiełkują albo malutkie są; z kolei te większe dokupiliśmy, żeby mieć kolorowo już w maju.
W tym czasie w mieście trwają – jak twierdzi kierowniczka ZZM – intensywne porządki wiosenne: pracownicy zmiatają piasek i grabią trawniki, aby usunąć psie odchody i inne nieczystości oraz aby zruszyć ziemię, pobudzić trawę, by rosła gęściej. Uprzątane są dzikie wysypiska, jak przy Zjeździe.
Ponad 2 000 mkw. na kwiatki pod szkłem
Zakład Zieleni Miejskiej pracuje pełną parą. - Tak, zima krótka, niemęcząca, ale ponad 300 skrzyń z mieszanką piaskosoli trzeba zwieźć, opróżnić, oczyścić – opowiada Irena Bagińska, oprowadzając po swoim królestwie, gdzie zwracają uwagę potężne jak morskie wydmy sterty pni i gałęzi. - Z tych pni mamy opał do pieców w kotłowni na sześć szklarni po 270 mkw. i łącznika o powierzchni 180 mkw. i na ogrzewanie budynku gospodarczego zimą – wyjaśnia. - A z gałęzi po pocięciu na wiórki będziemy mieli kompost. O, tamta pryzma kompostuje się dwa lata; za dwa, trzy będzie na rabacie.
Koparko-spychacz kilkadziesiąt metrów dalej układa pryzmy z wyprodukowanej na miejscu żyznej ziemi. Na poletku obok szklarni długie rzędy niskiej, niepozornej, chwastopodobnej zieleniny. A, to pierwsze kwiaty wiosny w Łomży: bratki, na razie tylko nieliczne wychylają fioletowe główki... W jednej ze szklarni – zielono i soczyście, jak w środku lata; w drugiej - rozległe parapety szklarniowe z ziemią, w której dopiero co posiano kwiatki; kilka metrów dalej – roślinki wychylają się odważnie z ziemi, walcząc o prawo do życia z trawkami, czemu w sukurs przychodzą sprawne palce kobiet. Kilka ruchów i w doniczce pozostaje prawowita mieszkanka, grzejąc się w egzotycznych tropikach, jakie na co dzień mają, m.in., Dorota Pieloch i Lucyna Chmielewska oraz Andrzej Zalewski, który zajmuje się konserwacją sieci ogrzewającej delikatne rośliny i przygotowaniem w stolarni skrzynek na rozsady. Chociaż ta delikatność jest poniekąd pozorna: hodowane rośliny są odporne na spaliny.
Begonia wcale nie lubi być wodą zalewana
Bratki: białe, żółte, pomarańczowe, czerwone i fioletowe zaczną zakwitać najwcześniej w różnych częściach Łomży od połowy maja. Tradycyjne najpiękniejsze kobierce kwiatowe ułożą się w napisy „Łomża” na placu Niepodległości, na gazonie i rabatach pl. Jana Pawła II i na rondach-kapeluszach Pani Hani. Nie zabraknie kwietnej oprawy rondom: św. Brunona, Solidarności i na pl. Kościuszki. Jak co roku, efektowną dekorację z kwiatów na wielopiętrowych konstrukcjach dostaną uliczki na starówce: Farna i Długa. - Trudna i mozolna jest praca przy kwiatach – mówi z uznaniem o swoich pracownikach kierowniczka. - Trzeba opielić, opryskać, zadbać o cieniowanie i podlewanie wężem. Tu ciągle na wszystko trzeba uważać, bo, na przykład – begonia wcale nie lubi być wodą zalewana.
Pięć osób stale pracuje przy produkcji kwiatów, a w sezonie od początku marca do końca sierpnia wspomagają je dodatkowo trzy osoby. Do tego pięć osób w mieście ma też ręce pełne roboty, żeby kwiaty przesadzić do kwietników i na rabaty w Łomży, zwłaszcza w miejscach reprezentacyjnych.
- Kompozycje przestrzenne na pewno będą cieszyły oko, zarówno mieszkańców, jak i gości Łomży – cieszy się Irena Bagińska. Uśmiecha się do wiosennego słońca: - Zachwycą pelargonie i surfinie.
Mirosław R. Derewońko