wtorek 15.03.2005
Gazeta Współczesna - Mi-2 z demobilu Gazeta Współczesna - Kaganek (nie)tolerancji Kurier Poranny - Tepsa: co 7 na bruk
Nad miastem lata wojskowy śmigłowiec! – w sobotę w komendzie powiatowej policji w Wysokiem Mazowieckiem rozdzwoniły się telefony. Zdaniem funkcjonariuszy, miejscowy przedsiębiorca naruszył prawo lotnicze. On sam twierdzi, że jedynie uruchomił silnik śmigłowca, żeby ten nie zardzewiał.
Tadeusz K. prowadzi od lat w Wysokiem Mazowieckiem stację diagnostyczną kontroli pojazdów. Od niedawna postanowił zająć się też handlem sprzętem wojskowym. Agencja Mienia Wojskowego organizuje przetargi, podczas których sprzedawane są samochody, łodzie, agregaty prądotwórcze należące do likwidowanych jednostek wojskowych. Można też kupić śmigłowce. Tadeusz K. uznał, że jest spory popyt na taki sprzęt. Kupił od jednostki wojskowej w Dęblinie trzy śmigłowce Mi-2, których wojsko chciało się pozbyć. Dwa z nich już sprzedał – jeden kupił proboszcz spod Augustowa, drugi – mieszkaniec Pabianic. Trzeci do soboty stał na posesji Tadeusza K. Miał wojskowe emblematy, bowiem Tadeusz K. nie przemalował śmigłowca. Zdaniem policjantów, mężczyzna wzbił się nim w powietrze i krążył nad swoim podwórkiem, chociaż nie posiada licencji pilota. Na miejsce udali się funkcjonariusze z drogówki”.
– Wszczęliśmy w tej sprawie postępowanie, gdyż naszym zdaniem przedsiębiorca naruszył prawo lotnicze oraz popełnił wykroczenie – latał śmigłowcem bez uprawnień. Na podstawie tego samego przepisu karzemy kierowców, którzy jeżdżą autami, choć nie mają prawa jazdy – mówią policjanci.
więcej: Gazeta Współczesna - Mi-2 z demobilu
Gazeta Współczesna - Kaganek (nie)tolerancji
Szef Warsztatów Terapii Zajęciowej chciał poprzez spotkania młodzieży zdrowej i niepełnosprawnej szerzyć ideę tolerancji. Dyrektorzy części łomżyńskich szkół średnich i gimnazjów nie dali mu takiej szansy. – Nie ma takiej potrzeby – usłyszał od nich.
– Nie żyjemy w dobie ognia, miecza czy karabinu, a w czasach humanizmu – podkreśla Zbigniew Biernacki, kierownik WTZ w Piątnicy. – A humanizm wymaga, aby spojrzeć na drugiego człowieka jak na człowieka właśnie. A naszemu społeczeństwu nadal bardzo daleko do tego.
Podopieczni WTZ-ów często narażani są na wyzwiska i niewybredne żarty. Jeden z nich wrócił w poplamionych farbą spodniach – dokuczali mu rówieśnicy na przystanku autobusowym.
– Chcemy pokazać młodym ludziom, że wszyscy jesteśmy tacy sami, mamy takie same uczucia – mówi Biernacki.
Pracownicy WTZ-ów postanowili przeprowadzić cykl spotkań uczestników warsztatów z młodzieżą szkolną. Pierwsze z nich odbyło się w internacie szkolnym w Marianowie i przyniosło nieoczekiwane rezultaty. – Troszkę się obawialiśmy takiego spotkania, szczególnie reakcji młodzieży – podkreśla Teresa Kamińska, kierownik internatu. – Ale przeszło one nasze oczekiwania. Młodzież potraktowała je bardzo poważnie i dojrzale.
Uczniowie pytali o sukcesy sportowe, jakie odnoszą niepełnosprawni na olimpiadach specjalnych, o rodzaje ich schorzeń. Długo po spotkaniu zostali i rozmawiali, a później złożyli wizytę w WTZ-ach. Teraz, gdy spotkają się na ulicy, rozmawiają jak dobrzy znajomi.
Kierownik WTZ-ów proponował udział w takich spotkaniach wielu szkołom. Dyrektorzy kilku z nich nie chcieli nawet o tym słyszeć.
więcej: Gazeta Współczesna - Kaganek (nie)tolerancji
Kurier Poranny - Tepsa: co 7 na bruk
Do końca roku w białostockim oddziale Telekomunikacji Polskiej SA pracę straci 50 osób. Nieoficjalnie mówi się nawet o całkowitej likwidacji oddziału w perspektywie dwóch lat. W środę pracownicy firmy podejmą decyzję o formie strajku. W Białymstoku jest za nim ponad 90 proc. załogi.
O zwolnieniach w TP SA mówiło się już w ubiegłym roku. W ostatnich dniach grudnia spółka w komunikacie giełdowym zapowiedziała, że w 2005 roku zamierza w całym kraju zwolnić 3,5 tys. osób. W Białymstoku redukcje początkowo miały dotknąć 35-40 pracowników, ale – jak się wczoraj dowiedzieliśmy – zwolnionych zostanie 50 osób.
Wybór, którego nie ma
W białostockim oddziale Telekomunikacji w tej chwili pracuje 350 osób. Na razie nikt oficjalnie nie chce im powiedzieć, w jakich pionach planowane są zwolnienia. Ale w biurowcu przy ul. Cieszyńskiej aż huczy od informacji.
– Podejrzewamy, że na pierwszy ogień pójdzie pion rachunkowości – zdradzili nam anonimowo pracownicy. – Od 1 marca nie podlega on już kierownictwu oddziału w Białymstoku, tylko Warszawie. Ludziom przełożeni zaproponowali, że jak chcą, to mogą się przenosić do stolicy, wtedy nie stracą pracy. Ale jaką oni mogą mieć gwarancję pracy choćby w Warszawie, skoro od lipca rachunkowość ma być scentralizowana w 100 procentach, a jej siedziba będzie w Lublinie.
– To taka polityka, żeby ludzie sami porezygnowali. A zarząd w razie czego będzie miał podkładkę, bo przecież dawał wybór pracownikom. Tyle, że to żaden wybór. Polska to nie Stany Zjednoczone, żeby w jeden dzień spakować wszystkie manatki, sprzedać dom i pojechać za pracą na drugi koniec kraju – denerwuje się pracownik „Tepsy" z kilkunastoletnim stażem.
więcej: Kurier Poranny - Tepsa: co 7 na bruk