Róże, tort wiśniowy i medale za miłość i wierność
- W małżeństwie kłócić się trzeba, ale umiejętnie, z głową, żeby nie nosić złości i gniewu w sobie – doradza „młodszym stażem dziewczynom i chłopakom” Halina Pieścik, która z mężem Adamem wzięła ślub kościelny w 1964 roku w Rogienicach Wielkich i świętowała z nim Złote Gody przy 19 szacownych parach, w tym jednej diamentowej – Zofii i Władysława Wałkuskich, którzy zawarli związek małżeński w 1954 r. w Łomży. - Mąż jest trochę nerwowy, ale ja potrafię ustąpić, lecz i tak postawię na swoim, bo przecież się kochamy już ponad pół wieku. Poznaliśmy się w Wojcieszowie, gdzie szukałam pracy, on wracał spocony, zziajany z meczu piłkarskiego. Od razu mi się spodobał...
Pani Halina z daleka zwracała uwagę w holu łomżyńskiego ratusza nie tylko oryginalna kreacją, ale przede wszystkim: wysmakowaną, staranną i dobraną do delikatnej urody modną fryzurą w kolorze dojrzałego miodu. Kiedy 20 srebrzystych, siwiutkich lub przyprószonych siwizną par małżeńskich siedziało w eliptycznym kręgu, rzucała się w oczy właśnie ona przez odmienność i młodzieńczość.
- Jestem fryzjerką, ale nigdy w życiu nie byłam u innej fryzjerki, makijażystki czy kosmetyczki – śmieje się jubilatka, popatrujące z serdecznością na małżonka, z którym doczekała córki i wnuczki, a prawnuk w drodze. - Oczywiście, trzeba w życiu od siebie wymagać, ale i umieć znaleźć zdrowy dystans.
Małżeńskie kłótnie tylko z miłości
Dawid Konopko (lat 18) i jego młodszy o trzy lata brat Patryk akurat to cenią w 73-letniej babci Henryce: zapewniają, że jest opiekuńcza, dbała o nich w dzieciństwie, dobrze gotowała i wymagała kultury. Nie tylko oni doceniają to w rodzinie, chociaż mają „różne” o literkę na końcu nazwiska: ona - Konopka, jak jej 74-letni mąż i dziadek chłopców Janusz, zaś oni - Konopko, jak ich 42-letni tata Robert (trzy siostry: Beata, Iwona i Wioleta), któremu przed laty w jakimś urzędzie przekręcili nazwisko i nikomu nie chciało się tego odkręcać, chociaż... Patryk zastanawia się, czy po uzyskaniu samodzielności nie wrócić do właściwego nazwiska. - Nasi dziadkowie ogromnie się kochają, tak że nawet jak się pokłócą, to udają, bo to są takie dąsy, a nie kłótnie naprawdę... – wyjawia sekret ich wiernego uczucia od ponad 50 lat starszy wnuczek.
- Ja bym to nazwał takimi kłótniami z miłości.
Kiedy dziadek Janusz, który pracował od 17. roku życia jako kierowca ciągnika, a potem karetki pogotowia w Łomży, przeszedł na emeryturę, stało się jasne, że znajdzie nowe zajęcie. Wnukowie szybko to odkryli i do dziś cenią dziadka za pracowitość, o czym świadczy wypieszczona działka i zadbana suczka Sonia. Dziadek jest ogrodnikiem na całego: sadził i pielęgnuje warzywa z sercem, a przy tym nie żałuje czasu jak on rozmownym chłopcom, pamiętającym barwne opowieści dziadka.
- W mamie jest dużo spokoju i moc optymizmu, natomiast w tacie siła i opanowanie – włącza się do wspomnień Iwona, ciocia Dawida i Patryka. - Co by się nie działo, to zawsze stanowili dla nas mur i byli niezłomnym oparciem. Są w trudnych chwilach zawsze z nami, a to dodaje każdemu z nas sił.
„Nie tak dawno staliśmy na kobiercach...”
Medale za długoletnie pożycie małżeńskie przypinał drżącymi, być może, ze wzruszenia rękoma prezydent Łomży Mieczysław Czerniawski (lat 66). Głos miał okrutnie zachrypnięty, trochę jakby kibicował polskim siatkarzom, ale dało się usłyszeć, że gratuluje jubilatom wytrwania razem przez pół wieku. Imponujące jest to, że znajdowali w sobie wyrozumiałość i cierpliwość. Włodarz życzył małżonkom, aby żyli w pogodzie ducha i z radością ze swoich dzieci, wnuków i prawnuków. Na koniec króciutkiej przemowy dołączył i to życzenie: - Do zobaczenia za 10 lat, na diamentowych!
W imieniu udekorowanych medalami, jakie przyznał Prezydent RP Bronisław Komorowski, kilka podziękowań wygłosił wzruszony Eugeniusz Mioduszewski, krótko wicewojewoda łomżyński w czasie, gdy Mieczysław Czerniawski był ostatnim I sekretarzem Komitetu Wojewódzkiego PZPR w Łomży, od 1976 r. do rozwiązania „jedynie słusznej” partii w '90. Nie ukrywali tamtej znajomości.
- Nie tak dawno staliśmy na kobiercach, przysięgając sobie wierność małżeńską... – zwrócił się do 20 par jubilatów, w tym do małżonki Marianny, z którą wziął ślub 50 lat wcześniej w Białymstoku, po tym jak Kwartet Alla Breve wybitnego skrzypka Jana Zugaja odegrał wszystkim uroczyście Marsz Mendelssohna i kiedy spełniono toast za pomyślność lampką musującego napoju, i zjedzono po kawałku tortu wiśniowego. Jubilaci do domów zabrali bukiety wielobarwnych i czerwonych róż i serdeczne gratulacje i życzenia zdrowia, jakich nie skąpiła im kierownik USC Marta Biedrzycka...
Mirosław R. Derewońko
Fot. : Józef Babiel i Łukasz CZech (UM Łomża)