Prezydent Łomży zazdrości Diamentowych i Złotych Godów
- Ja go zawsze rzucałam, a on mnie nigdy! – opowiada Krystyna Wołejko z Łomży, która w sobotę 26. października 1963 roku o godzinie 10. przyrzekała miłość, wierność i uczciwość małżeńską Albertowi Wołejko, pochodzącemu z Barszczewa niedaleko Białegostoku, z którym ma trzy córki i pięcioro wnuków. - Przez te nasze 50 lat razem codziennie kupował mi pieczywo, masło i mleka, a teraz wstaje sobie o czwartej rano, żeby rozwiązywać krzyżówki. Dobry człowiek, wesoły, oddany i wierny mi, tak jak ja jemu przez wszystkie lata. Wtedy w Łomży też była ładna, słoneczna sobota... Państwo Wołejko obchodzili Złote Gody w ratuszu z dwudziestoma czterema parami małżeńskimi, zaś Diamentowe Gody mają jeszcze przed sobą Leokadia i Marian Jakubowscy, którzy pobrali się 9. stycznia 1954 r. w Kolnie. - Nasze życie tak szybko przebiegło... - mówiła wzruszona Leokadia Jakubowska. - Mogę powiedzieć, że jednymi niedawno drzwiami weszliśmy, a drugimi wyszliśmy...
- Jak patrzę na tak szacownych jubilatów, którzy obchodzą Diamentowe i Złote Gody, to odczuwam lekką nutę zazdrości - mówił prezydent Mieczysław Czerniawski w trakcie sobotniego spotkania w ratuszu z okazji złotych i diamentowych godów 26 par mieszkających w Łomży.
Uroczystości odświętnego charakteru przydawała subtelna muzyka w wykonaniu założonego przez skrzypka Filharmonii Kameralnej Jana Zugaja kwartetu Alla Breve, świętującego w tym roku 20-lecie działalności artystycznej. Oprócz wręczania medali, składania życzeń i gratulacji, w programie znalazły się także toast szampanem za zdrowie i pomyślność jubilatów oraz pyszny tort wiśniowy.
Przez całe życie razem - na dobre i na złe
Krystyna miała 22 lata, zaś Albert 25, gdy poznali się na wakacjach w Augustowie. Ona pracowała w fabryce obuwniczej, on - w rejonie eksploatacji dróg publicznych. Pierwsze zauroczenie szybko przerodziło się w miłość. Akurat w ich życiu sprawdziły się znaki zodiaku: ona spod Barana, on spod Panny. Krystyna jest uparta i gadatliwa, ale Albert już przyzwyczaił się do wielomównej żony i wcale mu nie przeszkadza – jak sam określa – być u Krystyny pod pantoflem. - A różnie bywało, jak to w życiu... Jednym razem dobrze, innym razem gorzej, raz wesoło, raz kłótnia – uśmiecha się Krystyna do małżonka, z którym zamieszkiwali nie tylko w Łomży, gdzie osiedli na stałe 37 lat temu, lecz także w Augustowie i Siemiatyczach. W ich domach zawsze były psy: Ciapek, Berta, Bobik... i obecnie Barry. - Dlatego chyba nigdy w końcu się nie wyprowadziłam – żartuje jubilatka. - Bo żal mi się tych naszych psiaków robiło, bo kto by je potem wyprowadzał na spacer...?
Przyczyn sukcesu, jakim jest długoletnie pożycie małżeńskie przez pół wieku, za które otrzymali medale od Prezydenta Rzeczpospolitej Polskiej Bronisława Komorowskiego, dyplomy gratulacyjne i kwiaty, oboje upatrują we wzorcach wyniesionych ze swoich domów rodzinnych. - Z takich rodzin jesteśmy, że jak się raz wyszło za mąż, to... - Krystyna patrzy na Alberta, a jubilat natychmiast od siebie dodaje: - To trzeba przez całe życie trzymać się razem! I to powtarzamy naszym dzieciom...
Mirosław R. Derewońko
Fot.: Łukasz Czech / UM Łomża