Zbawienny remont łomżyńskiej Katedry już na finiszu
Wszystko wskazuje na to, że trwający od 14 lat remont generalny łomżyńskiej Katedry w tym roku dobiegnie wreszcie upragnionego końca. Upragnionego przez jej gospodarzy, którymi są biskup łomżyński i proboszcz katedralny, ale i przez diecezjan, parafian i mieszkańców Łomży i Ziemi Łomżyńskiej, obecnych i niegdysiejszych. Przed końcem Anno Domini 2013 zakończy się widoczny od ul. Dwornej remont dachu nad nawą północną i w ten sposób zbudowany w latach 1504 – 1526 zabytek cieszyć będzie oko wszystkich nowymi połaciami dachów z czerwonej dachówki. Serce Diecezji Łomżyńskiej, Matka Kościołów Północno-Wschodniego Mazowsza – jak z dumą określa się najstarszą w 595-letniej Łomży budowlę – zajaśnieje pełnym blaskiem.
Ostatni z zaplanowanych i niezbędnych etapów rewitalizacji szacownej świątyni ma kosztować prawie 200 tys. złotych. Sfinansowali go pospołu: Urząd Miejski w Łomży kwotą 65 tys. zł, do której 40 tys. zł dorzucił Urząd Marszałkowski w Białymstoku, zaś 95 tys. zł musi dołożyć ze swojej kiesy parafia katedralna. W latach 2007 – 2013 koszty naprawy i wymiany więźby oraz dachówki nad całą Katedrą wyniosły 1 milion 705 tysięcy 638 złotych i 88 groszy. Ponad 831 tys. zł przekazało na ten cel Ministerstwo Kultury i Dziedzictwa Narodowego, podlaski Urząd Marszałkowski – 260 tys. zł, łomżyński Urząd Miejski – 195 tys. zł, a parafia katedralna – ponad 420 tys. zł. Finałową wymianę deskowania dachu nad nawą północną i położenie dachówek przeprowadza firma Roboty Ogólnobudowlane i Konserwacja Zabytków, którą kieruje inż. Andrzej Wszeborowski (lat 60) z Łomży. Jego firma i on osobiście od lat są zaangażowani, aby Katedrę w jak najlepszej kondycji utrzymać tak dla współczesnych, jak i dla przyszłych pokoleń.
Nad Katedrą czuwa Opatrzność Boża i ludzie
Kończący się remont to czwarty „kamień milowy” w renowacji Katedry. Pierwszy miał miejsce pod koniec XVII w., gdy górną część fasady zamieniono na barokową, pozostawiając na dole gotycką. Odremontowano wtedy dzwonnicę i podwyższono z zewnątrz prezbiterium, aby nie wyglądała jak przybudówka do masywnej świątyni. Drugi - dwieście lat później – podjęto po prostu z obawy, że budowla się rozsypie, grzebiąc ludzi pod gruzami. Trzeci, po drugiej wojnie światowej, to regotyzacja kościoła po odkryciu sklepień żebrowych. Prawie pół wieku po pracach proboszcza ks. Antoniego Roszkowskiego do remontu zabrał się ks. Marian Mieczkowski (lat 56), wsparty przez ks. biskupa Stanisława Stefanka (lat 77) z Towarzystwa Chrystusowego.
- Prowadzenie kilkunastoletniego i rozłożonego na tak wiele etapów remontu wewnątrz i na zewnątrz potężnej i bezcennej pod każdym względem świątyni wymaga wiele nerwów, czasu, spotkań, rozmów i konsultacji ze specjalistami z różnych dziedzin sztuki, architektury, nauki, technologii i budownictwa – opowiada ks. proboszcz Marian Mieczkowski, zapytany wprost, ile życia go „to wszystko” kosztowało. - Te wszystkie zabiegi powierzam opiece Matki Boskiej Łomżyńskiej. Zawsze nam się udawało z tych opresji finansowych wyjść obronną ręką. Myślę, że czuwa nad nami nie tylko Opatrzność Boża, ale i ludzie wielkiej życzliwości i ofiarności. Wszyscy w ten sposób współpracujemy z Bożą łaską. Wierzymy, że jeśli Pan Bóg postawił nas w danym miejscu, choćby mnie jako proboszcza, to nie zostawia nas samych, ale towarzyszy swoją łaską, byśmy danemu dziełu podołali. Natomiast współpraca każdego z nas polega na tym, żeby poświęcić siły, zdolności, umiejętności i doświadczenie, aby świat stawał się lepszy i piękniejszy.
W 1999 r., kiedy został administratorem Katedry, nie było tak różowo. Kto pamięta koniec XX wieku w historii świątyni z początków wieku XVI, ten może dziś przecierać oczy ze zdumienia.
Średniowieczna świątynia w duchu nowoczesności
Ks. Jacek Sznajder, zastępujący chorego proboszcza ks. Antoniego Boszko (1942 - 2001), jakby symbolicznie zaczynał kolejny remont, rozbierając zniszczony przez upływ czasu ołtarz w kaplicy Matki Bożej Pięknej Miłości (nawa południowa obok zakrystii). - Kiedy zaczynałem w Katedrze posługę, wilgoć była wszechobecna, niszcząca mury i zabytki wewnątrz – wspomina ks. Marian Mieczkowski. - Oddanym sojusznikiem okazała się konserwator zabytków Wiesława Szymańska (1954 – 2007). Zwoływała „burze mózgów” specjalistów z różnych dziedzin, żeby wypracować bezpieczną metodę osuszenia. To było karkołomne zadanie: Katedra posadowiona jest płytko na gliniastym podłożu, więc istniało wielkie ryzyko zawalenia się budowli w razie zbyt szybkiego wysuszania gruntu oraz zawalenia się sklepienia, gdyby za szybko osuszano wiekowe mury. Specjaliści zdecydowali się działać bardzo ostrożnie: zaproponowali kanalizację deszczową, odprowadzającą tysiące hektolitrów wody z dachów Katedry. Wokół samej świątyni założono drenaż opaskowy, aby powoli, rok po roku osuszać gotyckie mury z czerwonej cegły.
Dopiero wówczas powstała możliwość, żeby wyremontować obie kaplice Katedry: Matki Bożej Pięknej Miłości z wizerunkiem łaskami słynącym i Najświętszego Sakramentu (nawa północna w dzwonnicy). W międzyczasie trwały mozolne prace nad reperowaniem murów i spoin między cegłami na zewnątrz i wewnątrz oraz malowanie sklepień. Etapowo zmieniane były więźby, deskowania i pokrycie dachów. Katedra na samym planie ma „tylko” 1 300 mkw. powierzchni - spadziste dachy zajmują więc kilka tysięcy metrów. W 2005 roku remont prezbiterium przynosi sensację: znajduje się tam dziesięć podziemnych krypt - jedna najprawdopodobniej ze szczątkami budowniczego i proboszcza Katedry ks. Jana Wojsławskiego (1480? - 1549). A to oznaczało gigantyczną pracę: eksploracja szczątków setek zmarłych i umocnienie betonowym pancerzem kruchej konstrukcji wewnątrz prezbiterium. W 2009 r. powstaje nowa nastawa ołtarzowa i ołtarz główny z brązu, autorstwa krakowskiego rzeźbiarza prof. Czesława Dźwigaja (lat 63). Katedra po odnowie i wymianie posadzki zawdzięcza mu także Drogę Krzyżową i cały wystrój plastyczny.
- Katedra pod wezwaniem świętego Michała Archanioła w Łomży przez cały rok jest kościołem otwartym, oświetlonym i ogrzewanym – podkreśla ks. proboszcz Marian Mieczkowski. - To są stale ponoszone przez parafię koszty, ale dzięki temu stale są również ludzie w świątyni. A pięć wieków temu z takim trudem stawiano ją przecież po to, aby ludzie wierni mieli gdzie się modlić i chcieli ze swymi radościami i troskami tutaj przychodzić. I to nadaje sens naszym remontom.
Mirosław R. Derewońko
Fot.: Marek Maliszewski