Coraz więcej osób chce wiedzieć co zbierała o nich Służba Bezpieczeństwa PRL.
Od początku tego roku białostocki oddział Instytutu Pamięci Narodowej wydał już niemal 600 i przyjął niemal 400 wypełnionych druków o nadanie statutu pokrzywdzonego przez SB. To więcej niż łącznie w dwu poprzednich latach. Liczba wydawanych wniosków gwałtownie wzrosła po opublikowaniu tzw. listy Wildsteina – czyli spisu około 240 tysięcy osób pojawiających się w archiwaliach IPN. Historycy podkreślają, że służby bezpieczeństwa komunistycznych władz Polski zbierały dużo i o wielu osobach. Do tego celu wykorzystywano nie tylko etatowych pracowników służb, cały aparat pezetpeerowski ale także tajnych współpracowników. Tylko w 1984 roku na terenie ówczesnego województwa łomżyńskiego TW było 870.
Przez cały okres PRL tylko na terenie dzisiejszego województwa podlaskiego tajnych współpracowników Służby Bezpieczeństwa było kilkadziesiąt tysięcy. SB werbowała agentów różny sposób. Niektórzy sami się zgłaszali inni byli szantażowani i “zmuszani” do współpracy. Ze swej strony SB tajnym współpracownikom zapewniała opiekę, a za przekazywane informacje wynagrodzenie pieniężne lub prezenty.
Historycy IPN podkreślają, że mimo iż znaczną część akt SB z tego terenu zniszczono na przełomie 89 i 90 roku to są oni w stanie stworzyć listę z nazwiskiem, datą urodzenia i imieniem ojca tajnych współpracowników SB. To paradoksalnie dzięki skrupulatności pracowników służb specjalnych PRL, którzy informacje o tajnych współpracownikach gromadzili w kilku miejscach jednocześnie.
Wniosek dla osób pokrzywdzonych przez SB o udostępnienie dokumentów z IPN