Mikołajki dla przedszkolaków na Starym Rynku
Kolorowo, rojno i gwarno zrobiło się wokół kilkunastometrowej choinki w sercu łomżyńskiej starówki! Przez ponad godzinę dzieci z łomżyńskich przedszkoli bawiły się, śpiewały, tańczyły i – co oczywiste - spotkały z Mikołajem. Siwiutki brodaty przybysz w czerwonej czapce zasiadał dostojnie w złotym fotelu i z worka pełnego łakoci obdarowywał maluchy torebkami czekoladek i cukierków. Radosny nastrój stworzyła śnieżynka Paula Korsan i utalentowani wokaliści Studia Piosenki PopArt.
W tłumnej kolejce do Mikołaja stanął grzecznie Szymon Rogowski, sześciolatek z oddziału przedszkolnego w Szkole Podstawowej nr 2, którego wychowawczynią jest Iwona Niksa. Chłopiec uważnie obserwował otoczenie i rozwój szybko zmieniającej się sytuacji. Szacownego gościa z Laponii powitał prezydent Łomży Mieczysław Czerniawski z wiceprezydent Mirosławą Kluczek. Włodarz życzył malcom, aby każdy w rodzinnym domu znalazł pod choinką jeszcze więcej pięknych prezentów.
- Zabawa dobrze zorganizowana – ocenia ze znawstwem Szymek. - Choinka duża, że w mieszkaniu się nie zmieści. Podoba mi się tu, ale ja nie lubię śpiewać i tańczyć, bo wolę książki. Uczyć się i uczyć się! Poznawać literki i cyferki. No, może z wyjątkiem tego tańca, jak śpiewamy „Stary niedźwiedź mocno śpi!”. Ale dzisiaj tu go nie ma...
Zjawiła się za to ruda i skoczna wiewiórka, która poprowadziła harce wężykiem i w kółeczkach. Pomiędzy przedszkolakami i rodzicami z dziećmi oraz przygodnymi uczestnikami przechadzała się z koszem cukierków uśmiechnięta śnieżynka Anna Gubik, gdy tymczasem pod choinką rozśpiewane dzieciaki przypominały, że „Święty Mikołaj, choć siwą ma brodę, pośród dzieci też czuje się młodo”. Podobnie młodo poczuła się tańcząca z dwuletnim wnukiem Olkiem na rękach Grażyna Macedońska.
- To młodszy brat Marcina Wincenciaka ze Studia Piosenki PopArt, obaj są moimi wnuczkami – twierdzi z dumą odmłodzona babcia. - Jestem zachwycona nie tylko Marcinem, bo wszyscy wokaliści pięknie śpiewają i są wspaniali. Wdzięczna jestem Bernardowi Karwowskiemu z Miejskiego Domu Kultury, bo to on już od małego tak się nimi zaopiekował i rozśpiewał, że są znani w telewizji i na scenach całej Polski.
- My w przedszkolu takiej wycieczki nie mieliśmy – z nutką zazdrości spogląda na tłum dzieciaków 18-letni Marcin. - Były tańce i śpiewy, ale nie w takim miejscu!
Nostalgiczna nutka wspomnień z dzieciństwa pobrzmiewa też w głosach pozostałych.
- Za moich młodych czasów takich atrakcji nie było – zapewnia 20-letni Tomasz Wiśniewski, wychowanek PP nr 12 i piosenkarz w drużynie Juli z „Bitwy na głosy”. Dawid Litwiński przed 12 laty do przedszkola chodził w Jeziorku i pamięta taaakie zaspy śniegu w grudniu, ale w takich mikołajkach uczestniczy pierwszy raz w życiu. Łukasz Lipski już nie pamięta, co robił w przedszkolu w Piątnicy, lecz przytomnie zauważa: - Dzieci są ubrane ciepło. Fajne to spotkanie razem, kiedy można wyjść... Koleżanka młodzieńców z PopArtu Ewa Rutkowska miała bale przebierańców w katolickim przedszkolu w Łomży, a mikołajków na Starym Rynku, niestety, nigdy...
- Bardzo dobry pomysł i miła impreza – ocenia Anna Żebrowska, od 31 lat pracująca w Przedszkolu Publicznym nr 2. - Przy takich okazjach dzieci się poznają i uczą się, jak zachowywać się w miejscu publicznym. Specjalnie się do tego przygotowywały: że trzeba słuchać organizatorów, nie wolno rozrabiać, zabrać dobry humor i uśmiech. - Bardzo podobała mi się wycieczka na Stary Rynek i spotkanie z Mikołajem – mówi Magda Jemielita (lat 6) z Przedszkola Publicznego nr 5, która ładnie z Julą Zarzycką i chórem przedszkolaków zaśpiewała „Padał śnieg”. - Było nam tak wesoło i słodko!
Maluchy zadowolone i odstrojone w czerwone czapki z białymi pomponami wracały raźno pod opieką nauczycielek Bożeny Florczyk i Marii Danielskiej. Wprawdzie śnieg nie padał, za to mrozek lekko poszczypał w zaróżowione policzki i nosy, zaś słońce jak na zawołanie wychyliło się życzliwie zza umykających po niebie chmur.
Czemu w te mikołajki tyle radości przy choince na Starym Rynku było możliwe...? Bo w piątek łomżynianka Monika Strzelecka wpadła na pomysł, że można i warto zrobić dzieciakom frajdę. Obdzwoniła zaprzyjaźnione firmy i poprosiła o pomoc kolegów z Grupy Medialnej Narew.
- Lubię, jak nasze miasto żyje – wyjaśnia krótko. - Żeby nie było pusto i smutno.
Mirosław R. Derewońko
Fot.: Marek Maliszewski