piątek 7.01.2005
Gazeta Współczesna - Pobili mnie policjanci Gazeta Współczesna - Koszarowa matura Gazeta Współczesna - Posłowie, podzielcie się z biedniejszymi! Gazeta Wyborcza - Na co skarżyli się pacjenci w 2004 roku? Gazeta Wyborcza - Praca w firmach telefonicznych
Grajewo. – Na pytanie za co zostałem zatrzymany, dostałem cios z pięści w twarz w okolice prawego oka – opowiada 20-letni Tomasz Szamaszko. – Drugi z funkcjonariuszy strzelił „poprawkę”, a po kilku minutach trzeci z policjantów, który kończył służbę, też mnie uderzył – nie ukrywa zdenerwowania. – To był prawdziwy horror.
Zdarzenie miało miejsce nad ranem 1 stycznia. Grupa młodych ludzi witała nowy rok na prywatce w domu jednego z nich. Nad ranem jedna z dziewcząt chciała pójść do domu. Otworzyła drzwi i zobaczyła siedzącego mężczyznę, który zapowiedział, że jej nie przepuści. Był to pijany sąsiad. Dziewczyna cofnęła się do mieszkania i zadzwoniła na policję. Po 20 minutach, gdy nie pojawił się radiowóz, zadzwoniła ponownie. Kiedy pojawili się funkcjonariusze policji, porozmawiali z żoną sąsiada i weszli do mieszkania, w którym odbywała się prywatka.
– Koledzy mówili, że policjanci nie pytali nikogo o zgodę na wejście do mieszkania – mówi Tomasz Szamaszko. – Przecież to skandal. Nawet się nie wylegitymowali.
Tomasz drzemał wówczas w fotelu. Policjanci zapytali kolegów o nazwisko chłopca, a gdy je poznali, wówczas „złapali go oburącz, za kark i pod ramiona, zakuli w kajdanki i wywlekli do radiowozu bez butów ani wierzchniego okrycia” – opowiada ojciec pobitego chłopca.
Z notatki policyjnej wynika inna wersja zdarzeń. 20-latek nie chciał podać swoich danych personalnych, więc policjanci uznali za swój obowiązek wydobycie ich. Został doprowadzony do radiowozu.
więcej: Gazeta Współczesna - Pobili mnie policjanci
Gazeta Współczesna - Koszarowa matura
Coraz więcej polonistów o uprawnieniach egzaminatorów zapowiada, że nie będzie sprawdzać maturalnych prac. Techniczne kłopoty z przeprowadzeniem egzaminów dojrzałości przewidują też dyrektorzy szkół, w których brakuje m.in. sprzętu nagłaśniającego.
- Nowe matury rozpoczną się już za trzy miesiące, a jest jeszcze mnóstwo niedociągnięć - mówi polonistka z białostockiego ogólniaka. - I mimo że mam uprawnienia egzaminatora, to nie będę w tym roku sprawdzać maturalnych prac. Nie chcę brać odpowiedzialności za ten bałagan.
Strajk egzaminatorów
Kilkudziesięciu białostockich polonistów podpisało się pod listem protestacyjnym skierowanym do Okręgowej Komisji Egzaminacyjnej. Nauczyciele zarzucają złe przygotowanie próbnej matury i obawiają się, że te same błędy powtórzą się na prawdziwej maturze.
- Coraz częściej słyszę, że wielu egzaminatorów rozważa wycofanie się ze sprawdzania matur - mówi Maria Bartnicka, metodyk języka polskiego w III LO w Białymstoku. - Tym bardziej zaś im się nie dziwę, że warunki, w jakich trzeba będzie pracować, można określić tylko jako koszarowy koszmar.
Zgodnie z wymogami Okręgowej Komisji Egzaminacyjnej w Łomży, poloniści będą musieli sprawdzać pisemne prace uczniów w warunkach tzw. skoszarowanych, czyli po kilka osób przez kilkanaście godzin w jednej sali.
- W takich warunkach nie ma mowy o skupieniu i uczciwej ocenie maturalnej pracy stylistycznej - denerwuje się Maria Bartnicka.
więcej: Gazeta Współczesna - Koszarowa matura
Gazeta Współczesna - Posłowie, podzielcie się z biedniejszymi!
Na konto każdego podlaskiego posła wpłynie wkrótce ok. 4 tys. zł z tytułu trzynastek. Sprawdziliśmy, czy parlamentarzyści wezmą je, a jeśli tak, to czy przeznaczą je na cele charytatywne i pomoc najuboższym mieszkańcom Podlasia.
- Nie zastanawiałem się nad tym - taką odpowiedź słyszeliśmy najczęściej. I choć pytani przez nas posłowie bez wahania deklarowali swoją pomoc potrzebującym, nie chcieli nam zdradzić, kto dostaje od nich pieniądze.
- Różne datki na cele charytatywne daję przez cały rok, niezależnie od posiadania lub braku trzynastki - zapewnia poseł Józef Mioduszewski z PSL-u. - Natomiast o tym, co zrobię z dodatkową pensją, jeszcze nie myślałem.
Myślał natomiast o przekazaniu 1 proc. swego podatku na konto organizacji pożytku publicznego (taka możliwość istnieje już drugi rok).
- Na pewno tak zrobię. W zeszłym roku przekazałem organizacjom nie tylko 1 procent, bo to zaledwie kilkaset złotych, ale znacznie więcej!
- Jakim organizacjom?
- Nie będę tego upubliczniał.
Upubliczniać swojej dobroczynności nie zamierza także poseł Piotr Krutul (Porozumienie Polskie).
- Współpracuję z różnymi organizacjami pozarządowymi i skoro jest taka możliwość, by przekazać im procent podatku, to zamierzam z niej skorzystać - zapewnia. - A co do trzynastki... nie zastanawiałem się.
więcej: Gazeta Współczesna - Posłowie, podzielcie się z biedniejszymi!
Gazeta Wyborcza - Na co skarżyli się pacjenci w 2004 roku?
Było ich 900 - dwa razy więcej niż rok wcześniej. Ze skarg, jakie w 2004 roku wpłynęły do rzecznika praw pacjenta w podlaskim NFZ, wyłania się tragiczny obraz podlaskiej służby zdrowia
Podlasianie narzekali głównie na długie kolejki do specjalistów, szczególnie do okulistów, laryngologów i ginekologów.
- Zdarzało się, że pacjent przychodził do okulisty z urazem, czyli sprawą nagłą i słyszał "tu wszyscy przychodzą z sytuacją nagłą" - mówi Maciej Olesiński, rzecznik praw pacjenta w NFZ. - Z kolei w innej przychodni dziecko z krwotokiem z nosa cały dzień czekało pod gabinetem lekarza, aż ten przyjmie wszystkich pacjentów z kolejki.
Oddział nie restauracja
W szpitalach brakowało poszanowania godności. A co dziwne większość skarg dotyczyła pielęgniarek, które wręcz wulgarnie odnosiły się do chorych.
- Pielęgniarka podczas porodu krzyczała do rodzącej kobiety "Nie rycz krowo" - opowiada Olesiński. - Inna pacjentka z oddziału patologii ciąży, kiedy będąc tuż przed porodem nie mogła wstawać z łóżka, poprosiła pielęgniarkę o pomoc przy posiłku, usłyszała: "A co to restauracja? Nie dość, że przynieść, to jeszcze podać?".
Rodziny chorych skarżyły się też rzecznikowi, że musiały sprawować całodobową opiekę nad członkiem rodziny przebywającym w szpitalu.
- Pisali, że gdyby ich nie było, to chory leżałby we własnych odchodach - mówi rzecznik. - I nie były to pojedyncze skargi.
Wpłynęła też nietypowa skarga, w której chory opisywał, że kiedy wszedł za potrzebą do toalety na jednym ze szpitalnych oddziałów, natknął się na przechowywane tam zwłoki...
więcej: Gazeta Wyborcza - Na co skarżyli się pacjenci w 2004 roku?
Gazeta Wyborcza - Praca w firmach telefonicznych
50 młodych mieszkańców powiatu wysokomazowieckiego ma szanse znaleźć pracę w Szepietowie, w telefonicznym biurze obsługi abonentów niezależnego operatora telefonicznego
W Szepietowie, gdzie mieści się siedziba firmy MNI (dawniej Szeptel) biuro powstało w ubiegłym roku. Zaraz po jego utworzeniu zatrudnienie znalazło tam 46 bezrobotnych skierowanych przez Powiatowy Urząd Pracy. Teraz centrum obsługi zostało rozbudowane i w pierwszym kwartale tego roku chce zatrudnić kolejnych 50 osób. Kilkudziesięciu młodych ludzi znalazło ostatnio podobną pracę w samym Wysokiem Mazowieckiem w firmie zajmującej się telemarketingiem.
więcej: Gazeta Wyborcza - Praca w firmach telefonicznych