poniedziałek 3.01.2005
Gazeta Współczesna - Zambrów wstrząśnięty Gazeta Współczesna - Na "pomarańczowej” Ukrainie Gazeta Współczesna - Z sejmu przed sąd Gazeta Wyborcza - Jak minął sylwester i Nowy Rok?
3-letnia dziewczynka zmarła, zaczadzona w pożarze we własnym mieszkaniu. Jej 4-letni brat, w ciężkim stanie, leży w szpitalu. Dzieci zostały w domu same, gdy doszło do zwarcia instalacji elektrycznej.
W sylwestrowe przedpołudnie rodzice dwójki dzieci wyszli z domu, zostawiając maluchy bez opieki. Jak twierdzą, zaledwie na kilkanaście minut. W tym czasie zaiskrzyły lampki na choince ustawionej w dziecięcym pokoju. Od nich najprawdopodobniej zajęła się firanka, a potem telewizor i meble. Paliły się głównie elementy plastykowe, stąd powietrze wypełniły szybko toksyczne substancje. Gdy przyjechała zaalarmowana przez sąsiadów straż pożarna, dzieci były już zaczadzone, leżały w sąsiednim pokoju. Dziewczynka straciła przytomność. Błyskawicznie trafiły do szpitala. Na zambrowskim oddziale intensywnej terapii jedenaście razy podejmowano reanimację. Dramatyczna walka o życie dziecka trwała prawie do północy, kiedy dziewczynka zmarła. Starszy chłopiec został przewieziony do szpitala w Białymstoku. Jego stan lekarze określają jako ciężki, ale stabilny.
– Samo mieszkanie nie jest poważnie zniszczone, spłonęła tylko część wyposażenia pokoju dziecinnego – mówi Marek Bączyk, komendant straży pożarnej w Zambrowie. – Po przewietrzeniu można tam mieszkać.
więcej: Gazeta Współczesna - Zambrów wstrząśnięty
Gazeta Współczesna - Na "pomarańczowej” Ukrainie
W gronie 12 tysięcy międzynarodowych obserwatorów wyborów prezydenckich na Ukrainie znaleźli się łomżyniacy: dr Waldemar F. Pędziński i jego syn Jakub z przyjaciółką Renatą Sucholas.
- Władza musi popierać władzę - usłyszeli od jednego ze starostów, głosującego na Wiktora Janukowycza, prorosyjskiego kandydata na prezydenta. Zapytany, jak by głosował, gdyby premierem był opozycyjny Wiktor Juszczenko, odpowiedział z rozbrajającą szczerością, że na... "pomarańczowego”!
"Nasi” obserwowali wybory we wschodnim województwie Sumy, graniczącym z Rosją, z którego pochodzi "pomarańczowy” Juszczenko. Byli w Konstantinowce obok Leninowki, 2 km od granicy z Rosją, i w niedalekiej Ljukni. Uchybień w lokalach wyborczych nie stwierdzili. Przywieźli za to masę wrażeń.
- Wyjechaliśmy przed południem 23 grudnia i przez Warszawę, Lublin, Kijów dotarliśmy do Sum drugiego dnia Bożego Narodzenia nad ranem - opowiada po powrocie Waldemar Pędziński. - W Kijowie przełamaliśmy się opłatkiem z Kubą i Renatą, a z małżonką i młodszym Bartkiem - telefonicznie.
- Nasz przewodnik i kierowca podkreślał przy każdej okazji, że uczestniczymy w momencie historycznym dla jego ojczyzny, która także dzięki nam ma wreszcie szansę stać się demokratycznym i cywilizowanym krajem. Na pożegnanie usłyszeliśmy, że również dzięki nam warunki życia na Ukrainie staną się ludzkie - wspomina Renata.
więcej: Gazeta Współczesna - Na "pomarańczowej” Ukrainie
Gazeta Współczesna - Z sejmu przed sąd
Andrzej F., podlaski poseł LPR, odpowie przed sądem za głosowanie w Sejmie za nieobecnego kolegę. Akt oskarżenia przeciwko niemu wysłała w piątek do Sądu Rejonowego w Warszawie tamtejsza Prokuratura Okręgowa. Posłowi grozi kara do pięciu lat więzienia.
Do poświadczenia nieprawdy miało dojść 18 lutego 2004 r., podczas obrad sejmowej Komisji Finansów Publicznych. Dziennikarz radiowej ”Trójki” zauważył, że w czasie głosowania nad jedną z poprawek do ustawy o podatku VAT Andrzej F. oddał głos za swojego kolegę klubowego, który akurat wyszedł z sali. Dziennikarz zawiadomił przewodniczącego komisji i prezydium Sejmu.
Andrzej F. nie przyznaje się do podwójnego głosowania:
- Nic takiego nie zrobiłem - podkreśla od początku ujawnienia sprawy. W październiku zrzekł się zresztą immunitetu poselskiego, by - jak to ujął - dokładnie wyjaśnić sprawę. Jednocześnie wystąpił do sejmowej Komisji Służb Specjalnych z prośbą o ustalenie, czy dziennikarz, który ujawnił sprawę, ”nie jest współpracownikiem służb specjalnych”.
więcej: Gazeta Współczesna - Z sejmu przed sąd
Gazeta Wyborcza - Jak minął sylwester i Nowy Rok?
To był spokojny sylwester - zapewniali wczoraj chórem policjanci i strażacy. Odkąd nie ma miejskich imprez na świeżym powietrzu, to jest spokój - mówią pracownicy białostockiego pogotowia
- Sylwester, poza kilkoma incydentami, przebiegał dość spokojnie - mówił kom. Jacek Dobrzyński z zespołu prasowego podlaskiej policji. - Mniej - w porównaniu z ubiegłymi latami - było rozbojów i włamań.
Mniej rozbojów
Do nietypowego zdarzenia doszło w sylwestra około godz. 17 w Kisielnicy koło Łomży. 12-latek odpalił petardę, która spadła na zaparkowanego w pobliżu forda scorpio i uszkodziła przednią szybę. Właściciel straty oszacował na 300 zł. Z kolei w noworoczną noc pół godziny po północy w Wasilkowie na ul. Żeromskiego na teren posesji weszło 15 młodych chłopaków. Najpierw zaczęli się sprzeczać z właścicielem domu, a następnie go pobili. Mężczyzna został ugodzony nożem w prawe udo, ma również rozciętą dolną wargę.
więcej: Gazeta Wyborcza - Jak minął sylwester i Nowy Rok?