Zjazd na BYLE CZYM
Co łączy używaną oponę od stara, fotel, odkurzacz, kartonowy czołg, kosz na bieliznę czy dywanik? Na wszystkim da się jeździć. Tak przynajmniej wynika z przebiegu konkursu – zabawy organizowanej przez Grupę militarną Speed ASG i sztab WOŚP. W niedzielę o godz. 14.00 na łomżyńskiej muszli zebrało się kilkudziesięciu uczestników i widzów, aby jak mówi jeden z organizatorów Adrian Wądołowski – cokolwiek działo się w mieście.
I działo się.
Michał wraz z kolegami przyciągnął znalezioną po drodze oponę od stara i fotel z garażu.
- To wspólny pomysł , szybka spontaniczna decyzja, 10 min przed 14.00 zdecydowaliśmy się jechać - mówił. Na pytanie jak się jechało dodawał - opona miała lepszy pęd i lepiej się kręciła.
A skąd Karolina miała pomysł na dywanik? - Pies mi podpowiedział – mówiła – na dywanie jeździ się trochę za wolno. Za to najwygodniejszy chyba zjazd miał Mateusz, który z góry zjechał na przytulance „ich liebe dich ”, a sterował pustymi kartonikami po proszkach.
Doskonały zjazd na tabliczce z nr 24a zaliczyła Julita - Zjeżdżało się po prostu świetnie – mówiła – to numer z mojego starego mieszkania .
Piotr na przygotowanie do zjazdu poświęcił więcej pracy. Skonstruowanie Hellridera czyli jeźdźca piekieł zajeło 1,5 godz. - To skrzyżowanie sanek z rowerem, a jeździ się wspaniale, tylko ledwo daje się sterować – mówł.
Rzutem na taśmę na muszli pojawił się Łukasz ze swoim odkurzaczem. - Poszedłem do piwnicy, znalazłem odkurzacz i pomyśałem, że to jest to o czym marzyłem. Zawsze chciałem być czarownicą, a że na miotle nie da się zjeżdżać to wziąłem odkurzacz. - dodaje. Niestety ze względu na niestabilnośc pojazdu szybko zamiast na odkurzaczu jechał z odkurzaczem,
Adrian Wądołowski z Grupy militarnej Speed ASG cieszył się z frekwencji - Widać masę ludzi szczęśliwych, że coś się dzieje w końcu w Łomży. Jesteśmy grupą, która przejmuje inicjatywę w mieście i będziemy powtarzać takie imprezy, aby cokolwiek działo się w Łomży – mówił.
Do zawodów zgłosiło się 33 zawodników. Od małych dzieci na sankach po dorosłych z bardziej wybujałą wyobraźnią. Były dwie konkurencje czyli przejazd między bramkami i na najdłuższy ślizg.
- Mamy jury, które w sposób obiektywny wytypuje zwycięzców w najbardziej zwariowanym bolidzie – mówi Adrian Wądołowski. - Chodzi nam głównie o to, aby była zabawa, ale uczciwie – dodaje.
Adrian przyznaje, że pomysł jest znany w Polsce i ich grupa chciała to zrealizować w Łomży.
- Na finał Wielkiej Orkiestry chcemy zrobić finał tych zawodów i ściągnąć jeszcze więcej uczestników i publiczności - zakończył.