Przejdź do treści Przejdź do menu
środa, 18 grudnia 2024 napisz DONOS@

„Prezydent nie może spojrzeć mi w oczy” - mówi Hanka Gałązka

Główne zdjęcie
Hanka Gałązka (fot. Marek Maliszewski/4lomza.pl)

Odwołana dyrektor Szkoły Podstawowej nr 10 w Łomży Hanka Gałązka uważa, że „wojna o basen” była jednym z elementów większego planu, uknutego przeciwko niej w łomżyńskim ratuszu już w połowie 2007 r. Okoliczności jej odwołania ze stanowiska po 22 latach nienagannej pracy przez prezydenta Łomży Jerzego Brzezińskiego zbada Sąd Pracy na rozprawie 30 marca br. A już teraz Hanka Gałązka opowiada, jak z jej perspektywy wyglądała tzw. „wojna o basen”.

Do dziś nie zgadzam się z decyzją prezydenta Jerzego  Brzezińskiego. Dostałam najgorsze, jakie może być,  odwołanie ze stanowiska dyrektora. Szczególne przypadki, których nie wymienia się w ustawie o systemie oświaty, są podane w artykule 52 Kodeksu Pracy. Jest tam mowa o pracownikach, którzy popełnili przestępstwa. Ja żadnego przestępstwa nie popełniłam. Nie zgadzam się z żadnym z  zarzutów.
Przede wszystkim, nie zagrażałam dostępowi do basenu przez środowiska szkół łomżyńskich. Basen był i jest, i pewnie będzie otwarty dla wszystkich uczniów. Każda szkoła, która chciała, korzystała w godzinach lekcyjnych z basenu. Kolejna nieprawda, że źle układała mi się współpraca z rodzicami. Jest akurat odwrotnie. Rodzice mieli prawo mnie i panu prezydentowi zadawać pytania o remont pływalni. To znaczy, że są aktywni, twórczy, i czują, że to jest ich szkoła. Ponadto każdy obywatel ma prawo zgłosić do prokuratury to, co uważa za nie do końca czyste. Spotkania na temat sposobu wykorzystania basenu nigdy nie było, choć zanim pojawił się MOSiR, prosiłam prezydenta Brzezińskiego, żeby uczniowie naszej szkoły korzystali na dotychczasowych zasadach. Przez tyle lat pływalnia służyła im jako sala lekcyjna i prezydent obiecał: „Pani Hanko, nic się nie zmieni”. Zresztą niedawno mu to przypomniałam.
Rada Rodziców we wrześniu 2009  r. na pierwszym spotkaniu pytała, kiedy będą zajęcia na basenie, na jakich zasadach i ile godzin. Uważałam, że - jak dotąd - jedna godzina wychowania fizycznego będzie na pływalni i tak zapisałam to w przydziale godzin dla nauczycieli. W odpowiedzi na pytania rodziców wiceprezydent Choiński sugerował wręcz zajęcia na strzelnicy! Jesienią jeden z rodziców wyczytał na BIP-ie protokół komisji oświaty Rady Miasta, w której uczestniczyli wiceprezydent Choiński i dyrektor MOSiR-u, że basen będzie odpłatny i że wszystkie szkoły będą z niego korzystać. Na kolejnym zebraniu zapoznali się z tym pozostali rodzice i stąd zrodził się pomysł, żeby jeszcze raz zaprosić wiceprezydenta do siebie. W poniedziałek, 14 grudnia 2009 r., zaprosili wiceprezydenta na czwartek i zostawili mu zestaw pytań. Sam im zasugerował dzień i godzinę, oni przyszli do mnie z tą informacją i mnie też zaprosili. Niezwłocznie, we wtorek, wybrałam się z moim zastępcą Jerzym Włodkowskim do wiceprezydenta, żebyśmy przyjęli porządek rozmów z rodzicami. Art. 54 ustawy o systemie oświaty mówi wyraźnie, że rodzice mają prawo pytać nie tylko dyrektora, ale także prezydenta jako organ prowadzący i kuratora jako organ nadzorujący. Cóż to za rozmowa była? Już wtedy bardzo mnie zabolało, że dyrektor MOSiR-u wychodził od wiceprezydenta i w sekretariacie jakby mnie nie widział. Zaczęłam od słów: „Panie prezydencie, powinniśmy być razem, ja i dyrektor MOSiR-u powinniśmy rozmawiać. Przyszłam z prośbą, żebyśmy wiedzieli, co rodzicom mówić”. Sugerowałam, żeby przekazać zarząd nad basenem w częściach, ze wskazaniem zasad korzystania przez obie strony – SP nr 10 i MOSiR. „Ja nie mam czasu, pani pójdzie do pani naczelnik Rzędarskiej i do radcy prawnego”. Pani naczelnik była na urlopie, więc wiceprezydent obiecał mi, że zadzwoni w tej sprawie do szkoły. Nie doczekałam się przez wtorek i środę, a w czwartek około południa sekretarka wiceprezydenta poprosiła w jego imieniu, żeby odwołać zebranie, bo  pan Choiński nie może na nie przybyć. Czy miałam prawo odwołać zebranie, które zorganizowali rodzice?! Sama byłam zaproszona, więc jak mogłam odwoływać?! Powiedziałam rodzicom, że nie będzie wiceprezydenta, ale postanowili zebranie prowadzić. Potem w wielu mediach wszystko przedstawili dziennikarze, bo – krótko mówiąc - rodzice nie zostawili na władzach Łomży suchej nitki.
Zawsze podkreślałam, że wkład rodziców był ogromny przy budowie basenu. Prawie ćwierć wieku temu tworzyłam szkołę od początku, angażując wojsko, zwożąc meble i różne rzeczy. To były czasy bardzo trudne, musiałam do wielu źródeł docierać, żeby cokolwiek zdobyć. Prawdą jest, że w 1994 r. wojewodą był Jerzy Brzeziński, a naszą szkołę budowała Łomżyńska Spółdzielnia Mieszkaniowa i tam zostawały pieniądze. Wtedy prezes Franciszek  Poreda zwracał się z prośbą o dofinansowanie, a inwestycję prowadziło Kuratorium Oświaty w Łomży, bo istniało jeszcze województwo łomżyńskie. ŁSM była inwestorem zastępczym, wszystkie sprawy budowlane i nadzór były przez kuratorium. Basen wybudowano w stanie surowym: ściany, podłogi i woda. Nie miał  mebli, szafek, chodniczków, suszarek, komputerów, wypłycenia: to wszystko zasługa moja i rodziców, czyli stowarzyszenia, które powołaliśmy. Szukaliśmy sponsorów, głównymi byli PFRON warszawski i łomżyński, dzięki czemu były też stanowiska pracy dla niepełnosprawnych. Rodzice zbierali cegiełki w różnej formie, min., poprzez bale i aukcje. Budowa z wyposażeniem basenu trwała niespełna rok. Chwalono nas, że to był pierwszy w Polsce basen tak sprawnie zorganizowany i na tamte czasy zupełnie przyzwoity. Nie mogłam zarządu obiektem  ot tak sobie przekazać, bo czułam się współgospodarzem od początku do końca. Dokumentacja znajdowała się w Zakładzie Budżetowym, bo wtedy szkoły nie miały własnej księgowości. To była ogromna wartość. Nawet teraz po remoncie nie ma wypłycenia, a jego koszt dyrektor MOSiR-u szacuje na około 200 tys. zł!
Zresztą, nie było nigdy rozmowy merytorycznej, w jakiej formie MOSiR-owi basen ma być przekazany. Wiceprezydent Choiński działał z zaskoczenia: „Musi pani napisać wniosek, że basen jest zbędny”. „Panie prezydencie, jak ja mogłabym napisać taki wniosek?!” Gdybym jeszcze raz znalazła się w tej samej roli i ktoś by ode mnie tego żądał, odmówiłabym, bo uważam, że nie jest to zgodne z prawem ani z moim sumieniem.
Historia konfliktu jest długa, ale kto śledził oświatę łomżyńską, mógł dostrzec „Dziesiątkę”, która była bojkotowana przez władze, a szczególnie w ostatnich latach, już od 2007 r. Działań ważnych dla edukacji i wychowania mieliśmy ogromnie dużo, ale nigdy, na żadne zaproszenie, nikt się nie pojawiał: ani z wydziału oświaty, ani żaden pan prezydent. Było nam przykro. I to nie tylko mnie.
Takie skandaliczne zachowania oburzają mnie tym bardziej, że nagonka z ratusza ruszyła na mnie, gdy zdrowie wysiadło mi z nerwów: pierwszy raz w życiu miałam zwolnienie lekarskie na chorobę własną.
W ratuszu uknuto plan, który się potwierdził.  Mnie kadencja kończyła się w sierpniu 2008 r. i otrzymałam wypowiedzenie z pracy od wiceprezydenta Choińskiego. Też niezgodnie z prawem, bo dostałam wypowiedzenie nie w maju, tylko w czerwcu, a ponadto z obowiązków nauczyciela (z art. 20). Wiceprezydent nie miał do mnie takiego prawa, ponieważ moim pracodawcą jest szkoła i to dyrektor szkoły mógł mnie zwolnić. Było to dla mnie bolesne i sugerowało, że jestem niepotrzebna jako dyrektor szkoły w konkursie w lipcu 2008 r. Ale zaryzykowałam. Moja jedyna konkurentka się odwołała, chociaż ja zdecydowaną większością głosów wygrałam. Kolejną kością niezgody była chęć wiceprezydenta, aby SP nr 10 i PG nr 2 połączyć w zespół szkół. Zarówno nasza Rada Pedagogiczna, jak i Rada Rodziców, opowiedziała się przeciw zespołowi ze względu na bezpieczeństwo małych dzieci.
Po konkursie przyszła z pismem od wiceprezydenta Choińskiego pani kadrowa, że mam możliwość zostać dyrektorem i czy się na to zgadzam. Oczywiście, wyraziłam zgodę, a jednocześnie dostałam drugi papierek: obniżone pobory, dodatek dyrektorski o 25 procent i dodatek motywacyjny o ileś tam złotych, ale też sporo. Ktoś myślał, że sprawy finansowe są dla mnie najważniejsze, i że nie wyrażę zgody.
No i cóż? Kontrola za kontrolą, oczywiście, kierowana przez pana Choińskiego od 2007 r. Nawet go pytałam, dlaczego tak często i dlaczego tak dużo. Nawet były takie przykre przypadki, że kontrolujący musieli wracać, chociaż nic nie znaleźli. Jeszcze raz to samo i dla mnie, i dla nich. Nie na poziomie... Pytałam pana Choińskiego, dlaczego jest dla mnie taki: dlaczego podpisuje projekty organizacyjne pracy szkoły nie w maju, tylko w sierpniu albo we wrześniu? Żebym ja się stresowała cały czas?! A on na to: „Tu mam dowody, w biurku”, wskazując na opinię nauczycieli i rodziców odnośnie powołania  zespołu szkół. Pytałam też, dlaczego mnie bojkotuje. Bez echa. Jednak nie chciałam, żeby to odbijało się na szkole. Nie otrzymując pieniędzy na remonty i bardzo mało w stosunku do potrzeb na utrzymanie szkoły z miasta, wychodziłam zupełnie dobrze, bo korzystałam z pomocy Ministerstwa i Kuratorium czy z projektów unijnych.
Od decyzji prezydenta Łomży złożyłam odwołanie do Sądu Pracy w terminie, a rodzice złożyli zażalenie do wojewody podlaskiego na decyzję prezydenta Łomży. Ja czekam na rozprawę, a rodzice na odpowiedź. Niedawno spotkałam prezydenta, który kilka metrów od swego gabinetu poświęcił mi z pół godziny na korytarzu. Twierdził, że nie wiedział o sprawach  finansowych i o stowarzyszeniu rodziców dla budowy basenu, co mnie zadziwia, i to bardzo. Twierdził, że wielokrotnie rozmawiałam z dyrektorem MOSiR-u na temat przejęcia basenu, co jest nieprawdą. Jeden jedyny raz dyrektor rozmawiał ze mną, kiedy chciał zasięgnąć informacji co do organizacji pracy basenu, jak funkcjonuje basen i kto za co odpowiada. Miałam satysfakcję, że mogę prezydentowi szczerze w oczy patrzeć. Powiedziałam, że brakowało mi w tej sprawie dialogu i że byłam wielokrotnie oszukiwana. Nie zaproszono mnie, tylko dyrektora MOSiR-u, do odebrania pływalni po remoncie, czyli bezpodstawnie, bo to ja miałam zarząd nad obiektem jako dyrektor szkoły. Zwróciłam uwagę, że o udział w odbiorze sanitarnym poproszono mego zastępcę, bo takie zapotrzebowanie zgłosiła firma, która tym się zajmowała. Mój zastępca zgłosił do protokołu, że w łączniku pomiędzy szkołą a basenem wyłączono prąd, gniazdka w środku były pozdejmowane, zamaskowane puszki, i zostały zdjęte kaloryfery. Natychmiast pan Choiński zadzwonił do mnie z pretensjami: „Dlaczego pani wyłączyła prąd i zdjęła kaloryfery?!”. Ręce opadają... To zrobili wykonawcy, ale przecież ktoś nimi kierował. A kiedy basen został przygotowany do oficjalnego przekazania, w ciągu dosłownie trzech dni znów  pojawiły się nowe kaloryfery, łącznik pomalowano i jest prąd. I tak była to i moja „interwencja”, i moja „wina”. Dyrektor MOSiR-u podczas naszego jedynego spotkania mówił mi, że postawiono ściankę w łączniku i że nie będzie możliwości wejścia na basen przez szkołę. Więc go pytam, jak dzieciaki będą chodzić: dookoła szkoły?! Ostatni dokument w mojej sprawie podpisał sam  prezydent Brzeziński. Najwyraźniej prezydentom byłam niepotrzebna, mimo że 44 lata pracowałam jako nauczyciel, że pięć lat byłam wicedyrektorem w „Siódemce” i że potem „Dziesiątką” kierowałam od jej powstania w 1988 r. Po 22 latach nienagannej pracy dostałam odwołanie 18 stycznia 2010 r. O odwołaniu dowiedziałam się z internetu, kiedy byłam w szpitalu...
Na początku marca, po moim spotkaniu z komisją śledczą w sprawie opóźnień w oddaniu basenu po remoncie, prezydent spotyka mnie i pyta: „O, pani Hanko, co tam słychać?”. „Co może być dobrego słychać, jak mnie pan tak skrzywdził?”. Radni z komisji szli i „Szkoda, że nie mamy aparatu, bo byśmy zrobili wam zdjęcie”. Podsumowałam ten temat: „Ja to mogę panu w oczy patrzeć, ale pan mnie to nie”.  I wytknęłam mu z dawnych czasów wiele incydentów, kiedy mnie zawiódł, chociaż jest człowiekiem wierzącym. Nawet to mu wytknęłam. Prezydent powiedział, że nie będzie robił „prywaty” ze szkół. Byłam zdumiona tą oceną! Jeśli rodzice angażują się w działalność szkoły, to jest prywata?! A ile rodzice zrobili wymiany okien, ile stołów i krzeseł, ile sprzętu przekazanego – to tego nikt nie liczy?! Przez 22 lata sale lekcyjne społecznie malowali rodzice... Rodzice mają prawo do wsparcia szkoły i żeby czuć się jej współgospodarzem.
Kiedy rozmawiałam z radnymi przed ratuszem, szli też pan Choiński i pan Piechociński. Pan Choiński ogromnie zmieszany, czy mi podać rękę, w końcu podał, a pan Piechociński w ogóle mnie nie zauważył – oto przykład wielkości człowieka...
Jednocześnie przez cały czas tego konfliktu miałam wielkie poparcie rady pedagogicznej „Dziesiątki” i rodziców. A myślę, że także wielu innych środowisk, bo jeszcze nigdy mi się nie zdarzyło, żeby tak o mnie zabiegały różne opcje polityczne. Na razie pozostanie moją tajemnicą, na co się zdecyduję, ale to miłe, że ludzie się mną interesują. A kiedy po wyjściu ze szpitala przyszłam pierwszy dzień do szkoły, dzieci rzucały mi się na szyję: „Niech pani od nas nie odchodzi!” Zwłaszcza niepełnosprawne, bo one są takie spontaniczne. To dobrze świadczy o rodzinach, że jest rozmowa w domu...
Nadal pracuję w „Dziesiątce”. Mam trzy godziny w świetlicy, a w czasie pozostałym do 18-godzinnego pensum jestem do dyspozycji dyrektora. Zajmuję się przygotowaniem projektu unijnego z EFS-u.
Nigdy do tej pory nie opowiadałam publicznie, że dostałam cztery nagrody ministra edukacji, kilka nagród kuratora oświaty i kilka nagród prezydenta Łomży. Że zaszczycono mnie tytułem „Przyjaciel integracji” jako jedenastą osobę w Polsce, po Annie Dymnej, w 2007 r. Że zdobyłam tytuł Nauczyciel Roku 2002, mam medal Komisji Edukacji Narodowej i Krzyż Kawalerski Orderu Odrodzenia Polski... Jestem przekonana, że działałam w interesie uczniów i dla dobra szkoły. Nie życzyłabym nikomu, kto takie sukcesy osiągnął, żeby tak kończył swoją pracę w oświacie. Bo to boli...


 
 

W celu świadczenia przez nas usług oraz ulepszania i analizy ich, posiłkujemy się usługami i narzędziami innych podmiotów. Realizują one określone przez nas cele, przy czym, w pewnych przypadkach, mogą także przy pomocy danych uzyskanych w naszych Serwisach realizować swoje własne cele i cele ich podmiotów współpracujących.

W szczególności współpracujemy z partnerami w zakresie:
  1. Analityki ruchu na naszych serwisach
  2. Analityki w celach reklamowych i dopasowania treści
  3. Personalizowania reklam
  4. Korzystania z wtyczek społecznościowych

Zgoda oznacza, że n/w podmioty mogą używać Twoich danych osobowych, w postaci udostępnionej przez Ciebie historii przeglądania stron i aplikacji internetowych w celach marketingowych dla dostosowania reklam oraz umieszczenia znaczników internetowych (cookies).

W ustawieniach swojej przeglądarki możesz ograniczyć lub wyłączyć obsługę plików Cookies.

Lista Zaufanych Partnerów

Wyrażam zgodę