wtorek 5.10.2004
Gazeta Współczesna - Trudne pole budowy Gazeta Współczesna - Zaczynają od dachu Gazeta Współczesna - "Pod stołem” dają więcej! Gazeta Wyborcza - OKE podsumowała egzaminy zawodowe
Komunikacyjny koszmar w Łomży wywołany jednoczesnym remontem dwóch głównych ulic w mieście potrwa jeszcze co najmniej dwa tygodnie. Wykonawcy przekonują, że prowadzone inwestycje zakończą się najszybciej, jak to jest możliwe. Dzisiaj kończą główny etap prac na alei Legionów przy rondzie.
- Jechałem do pracy pół godziny i w sumie spóźniłem się 7 minut - narzeka jeden z kierowców. - Niech to się skończy jak najszybciej!
Droga wyjazdowa z Łomży na Zambrów zamknięta jest od kilku miesięcy. Na Szosie Zambrowskiej budowana jest kanalizacja sanitarna i deszczowa. Inwestycja ta to jeden z elementów realizowanego w Łomży i gminach przyległych unijnego projektu wodno-kanalizacyjnego. Prace opóźniły się o kilka miesięcy. Termin oddania drogi do użytku przesunięto na 17 października.
- Okazało się, że Łomża jest bardzo trudnym polem do budowy. Na Szosie Zambrowskiej jest dużo źródeł, a odpompowywanie wody znacznie wydłużyło prace - mówi Marcin Sroczyński, zastępca prezydenta Łomży. - Inwestor musi wyrobić się do 17 października, bo jeżeli tego nie zrobi, będzie płacił horrendalne kary i przez trzy lata nie będzie mógł startować do unijnych przetargów. To poważna firma i jestem przekonany, że zdążą na czas.
więcej: Gazeta Współczesna - Trudne pole budowy
Gazeta Współczesna - Zaczynają od dachu
Pierwsze prace remontowe rozpoczęły się w dawnej tkalni zambrowskiego Zamteksu. Są już inwestorzy skłonni uruchomić tam produkcję. Brakuje jednak pieniędzy, bo adaptacja hali ma kosztować 8 mln zł.
Wczoraj zaczęła się naprawa dachu i stolarki okiennej. Na przełomie listopada i grudnia zostanie ogłoszony przetarg na wykonanie prac wewnątrz budynku. Trzeba położyć nowe tynki i elewację, ocieplić ściany, wykonać nowe instalacje. Choć pracy dużo, samorząd już zawarł wstępne umowy z przedsiębiorcami.
- Jest dwóch inwestorów zainteresowanych rozpoczęciem produkcji - mówi Kazimierz Dąbrowski, burmistrz Zambrowa. - Za wcześnie, żeby mówić o szczegółach. Najpierw musimy wyremontować budynek.
Koszt modernizacji to 8,3 mln zł. Samorząd zwrócił się o dofinansowanie inwestycji ze środków unijnych w ramach Zintegrowanego Programu Operacyjnego Rozwoju Regionalnego.
- Złożyliśmy już wniosek do urzędu marszałkowskiego i czekamy na decyzję - mówi Bogdan Kamiński, zastępca burmistrza. - Koszt remontu jest bardzo wysoki i sami sobie nie poradzimy.
więcej: Gazeta Współczesna - Zaczynają od dachu
Gazeta Współczesna - "Pod stołem” dają więcej!
Ponad 51 tys. zł kosztowała nas (na razie!) działalność białostockiego Stowarzyszenia "Szukamy Polski”. Dwie powstałe z jego inicjatywy wystawy sfinansował Urząd Marszałkowski Województwa Podlaskiego z publicznych pieniędzy. Wszystkie środki przekazano z pominięciem obowiązujących procedur. Pikanterii sytuacji dodaje fakt, że szefem "Szukamy Polski” jest pracownik Urzędu Marszałkowskiego.
Założyciele stowarzyszenia - Tomasz Wiśniewski i Jan Oniszczuk - nie ukrywają, że mają większe ambicje niż otwarcie kilku wystaw. Chcą uruchomić stałą galerię, w której będą sprzedawać skany przedwojennych pocztówek. Na to jednak potrzeba pieniędzy. Choć dla wielu stowarzyszeń jest to problem nie do rozwiązania, członkowie "Szukamy Polski” znaleźli sposób. Chcą swój prywatny biznes połączyć z publicznymi pieniędzmi. Dlatego dziś siłą napędową rozwoju ich organizacji jest marszałek Janusz Krzyżewski.
Lekka ręka do pieniędzy podatników
- Marszałek dał się przekonać do naszego pomysłu. On jest taki otwarty i spodobało mu się to jako człowiekowi - tłumaczy Jan Oniszczuk.
Na tę otwartość zapewne miał też wpływ fakt, że drugi z założycieli stowarzyszenia - Tomasz Wiśniewski - pracuje w Urzędzie Marszałkowskim na pół etatu, ma więc nieporównywalnie łatwiejszy dostęp do marszałka niż członkowie innych stowarzyszeń. Sam Janusz Krzyżewski nie widzi w tym układzie nic dziwnego.
- Marszałek wspiera wszystkie ciekawe pomysły - zapewnia Bożena Bednarek, rzecznik prasowy marszałka.
Nie wszystkie jednak finansuje w tak zaskakujący sposób. Marszałek bowiem, zamiast zaproponować stowarzyszeniu, by jak inne organizacje złożyło wniosek o dotację, dał mu pieniądze "pod stołem”.
więcej: Gazeta Współczesna - "Pod stołem” dają więcej!
Gazeta Wyborcza - OKE podsumowała egzaminy zawodowe
Ponad 30 proc. uczniów dwuletnich szkół zawodowych oblało egzaminy. Jednak okazuje się, że ci co zdali to specjaliści tylko w wąskich dziedzinach.
Dwuletnie szkoły zawodowe na Podlasiu uczą wielu kucharzy, sprzedawców czy glazurników. Część z nich pracuje w zakładach rzemieślniczych, reszta odbywa praktyki tylko w warsztatach szkolnych. W tym roku po raz pierwszy zdawali egzaminy przed zewnętrzną komisją. Spośród 359 absolwentów tylko 67 proc. zdołało je zaliczyć.
- Uczniowie często radzili sobie bardzo dobrze z praktyką, ale gorzej z teorią - twierdzi Helena Sutyniec, dyrektor Okręgowej Komisji Egzaminacyjnej w Łomży. - To spowodowało, że wyniki były tak niskie.
Okazuje się, że na egzaminie młodzież nie potrafiła zaplanować swojej pracy. Bardzo dobrze radziła sobie z wykonaniem zadań, gorzej było z ich teoretycznymi założeniami.
- Tak naprawdę szkoły i młodzi ludzie niewiele wiedzą o wymaganiach egzaminacyjnych - wnioskuje dyrektor Sutyniec.
Podsumowanie egzaminów, przedstawione wczoraj w Białymstoku, wykazuje również, że lepiej radzili sobie uczniowie odbywający praktyki w szkole. Ich pracujący koledzy często mieli problemy.
- Wszystko przez to, że cały czas zajmują się jedną rzeczą - wyjaśnia pani Sutyniec. - Nie oznacza to jednak, że wśród nich nie było osób bardzo dobrych.
Dyrektorka OKE wspomniała egzaminacyjną pracę kucharzy: - Ci, którzy gotują gdzieś na co dzień, byli często lepiej przygotowani od osób mających kontakt z gotowaniem tylko w szkole.
więcej: Gazeta Wyborcza - OKE podsumowała egzaminy zawodowe