17 września 1939 roku
Przed 70. laty, 17 września 1939 roku, walczącej z hitlerowską nawałnicą Polsce „nóż w plecy” wbił komunistyczny Związek Radziecki. Milionowa armia zaatakował wojska polskie na całej długości wschodniej granicy RP realizując w ten sposób zapisy tzw. paktu Ribbentrop – Mołotow, będącego de facto czwartym rozbiorem Polski. Niestety przez kolejne dziesiątki lat, a często także dziś, wiele osób wyrzuca z naszej historii i pamięci niemal dwuletni okres okupacji połowy ziem II RP, w tym także ziemi łomżyńskiej, przez sowietów. Niewielu wie, że Łomża znalazła się w utworzonej na tych ziemiach „Zachodniej Białorusi”, a następnie wcielona do ZSRR. Główną metodą niemal dwuletniego sowieckiego rządzenia stały się terror i masowe deportacje.
Według paktu Ribbentrop – Mołotow strefy interesów Niemiec i ZSRR na terytorium Polski miały być rozgraniczone mniej więcej wzdłuż linii rzek Narwi, Wisły i Sanu. Łomża przypadła w udziale komunistycznemu Związkowi Radzieckiemu, choć na początku września do miasta wkroczyły wojska niemieckie i to z nimi boje w obronie Ojczyzny toczyli Polacy. Sowieci do Łomży weszli „dopiero” 29 września. Kilka dni wcześniej z samolotu zrzucono na miasto ulotki informujące, że armia Związku Radzieckiego bierze pod ochronę tutejszą ludność, bo Polacy nie są zdolni do samodzielnego rządzenia swoim krajem. Wkraczających do Łomży sowietów na rogatkach miasta serdeczne witała niewielka grupa zdrajców – przede wszystkim żydowskich komunistów. Nowi najeźdźcy, którzy zastąpili wycofane wojska niemieckie, szybko przystąpili do wprowadzania zasad sowieckiej „sprawiedliwości społecznej”. Na dzień 22 października wyznaczono „wybory” do nowych władz „Zachodniej Białorusi”, w której znalazła się Łomża, i w całym regionie rozpoczęła się „kampania wyborcza”. Podczas jednego z „zebrań przedwyborczych” nauczyciel historii z Łomży miał stwierdzić „Zachodnia Białoruś? - nie słyszałem”. Już podczas najbliższej nocy został wraz rodziną wywieziony i ślad po nim zaginął. Wydawana wówczas oficjalna gazeta „Wolna Łomża” - później nazwana sowiecką gadzinówką – pisała: że na ten dzień „uciskane przez polskich panów masy Zachodniej Białorusi czekały prawie 20 lat”. Już tydzień po wyborach Zgromadzenie Ludowe Zachodniej Białorusi (podobnie jak ukształtowane w taki sam sposób Zachodniej Ukrainy) jednogłośnie wystąpiło do władz ZSRR z błaganiem o przyłączenie zajętych przez Armię Czerwoną ziem do krainy szczęśliwości, jaką według ówczesnej propagandy miał być Związek Radziecki. Na spełnienie tej prośby nie musieli czekać długo: 2 listopada 1939 r. Rada Najwyższa Związku Radzieckiego podjęła uchwałę o włączeniu „Zachodniej Ukrainy” i „Zachodniej Białorusi” w skład ZSRR.
Niespełna dwuletni okres okupacji przez wojska radzieckie zapisał się przede wszystkim prześladowaniami i wywózkami Polaków. Od jesieni 1939 roku do czerwca 1941 roku przeprowadzono tu cztery wywózki (trzy w 1940 i jedną w 1941r.) w głąb Związku Radzieckiego. Wywożono przede wszystkim inteligencję - nauczycieli, urzędników, policjantów i ziemiaństwo wraz z całymi rodzinami. W sumie szacuje się że na Ziemi Łomżyńskiej było to blisko 6500 osób.
Rosyjska historyk prof. Natalia Lebiediewa przytacza notatkę Berii (szefa NKWD) , skierowaną 12 grudnia 1940 roku do Stalina, w której podsumowuje on prace, mające na celu „oczyszczenie z antyradzieckiego i wrogiego elementu”, wykonane przez organy NKWD od września 1939 roku do 1 grudnia 1940 roku na Zachodniej Ukrainie i Zachodniej Białorusi. W tym czasie (cytuję) „aresztowano 407 tys. osób, a wysiedlono do Kazachstanu i północnych obwodów ZSRR 275 784 osoby”.
Pierwsze tygodnie okupacji sowieckiej w Łomży przeżył, późniejszy historyk, wówczas dwunastoletni chłopiec, Janusz Tazbir. Jego ojciec także znalazł się wśród deportowanych. Do kraju odważył się powrócić na stałe dopiero w 1971 r. - dwa lata przed śmiercią. Jak wspominał profesor, nie mógł do końca zrozumieć stosunków panujących w PRL. Zawsze zadawał to samo pytanie, na które nie bardzo wówczas umiałem odpowiedzieć: „A skąd ty wiesz, czy znowu nie dojdzie do masowych deportacji, podobnych do tych, które oglądałem w Łomży?”
Oto jak okres pierwszej okupacji sowieckiej w Łomży, na łamach tygodnika „Polityka”, wspominał profesor Janusz Tazbir:
„(...) Do pierwszych Sowietów nastrajały nieufnie nie tylko wspomnienia z niedawnej wojny 1920 roku, ale i ich prymitywizm, fala ciągłych aresztów, wydłużające się kolejki przed sklepami z żywnością. Masowych deportacji nikt wszakże nie przewidywał i pamiętam, jak na spotkaniach u rodziców goście wyrażali obawy, iż pod pozorem bliskości granicy Sowieci mogą zechcieć skłaniać mieszkańców miasta do wyjazdu gdzieś dalej. Niebawem się okazało, iż żadne preteksty nie są nowej władzy potrzebne. Przyszły pierwsze wielkie wywózki (1940 r.), które zbiegły się z ostrymi mrozami. Przewożone w bydlęcych wagonach dzieci, zwłaszcza niemowlęta, zamarzały na śmierć. O tym wszystkim, jak również o okropnych warunkach panujących w Kazachstanie, gdzie znalazła się większość deportowanych, dowiedziano się rychło z listów. O dziwo, na poczcie nie poddawano ich żadnej cenzurze, najwidoczniej w przekonaniu, iż cały Związek Radziecki w jego ówczesnych granicach to jedno wielkie więzienie, które nigdy nie zostanie otwarte. (…) Maria Turlejska, pisząc ongiś o losach ziem wschodnich w latach 1939–1941, podnosiła z uznaniem, iż na terenie Łomży władza radziecka zlikwidowała wówczas bezrobocie. Istotnie tak było, choć w dużym stopniu przyczyniły się do tego właśnie deportacje. Inną formą walki z bezrobociem było mnożenie miejsc pracy, licho zresztą płatnych. Już na jesieni 1939 r. Ojciec przynosił do domu informacje o znacznej rozbudowie administracji szkolnej. Do szkół podstawowych wprowadzono przedtem nieznane etaty bibliotekarzy. Na nich spoczywała odpowiedzialność za oczyszczanie księgozbiorów z dzieł mogących szkodzić nowej władzy. (…) Po wprowadzeniu sowieckich programów sytuacja nauczycieli stawała się coraz trudniejsza. Musieli bowiem wykładać fałsz, starając się nie patrzeć uczniom w oczy. Kiedy komentowaliśmy balladę „Pani Twardowska”, w której Mickiewicz miał piętnować hulaszczy tryb życia szlachty, „pani od polskiego” parokrotnie nas przestrzegała: nie wolno pisać, iż warstwa ta nie dbała o losy ojczyzny. Słowo to należy zastępować zawsze pojęciem kraj (...). Nauczyciel rosyjskiego, przybyły gdzieś spod Moskwy, stale zaś nam powtarzał, iż musimy dobrze poznać ten język, ponieważ kiedy komunizm opanuje cały świat, wszędzie się będzie mówić po rosyjsku. (...) Za uczęszczanie do kościoła groziło nauczycielom natychmiastowe usunięcie z pracy. Co jakiś czas znikał ten i ów z pedagogów, jedni w łomżyńskim więzieniu, drudzy, bo przeszli za zieloną granicę (wielu mieszkańców regionu dobrowolnie wybierało okupację niemiecką przechodzą "zieloną granicę" – dop. red.).”