piątek 10.09.2004
Kurier Poranny - Chajewski czeka Gazeta Współczesna - Zadał jeden cios Gazeta Współczesna - Jak to się mogło stać? Gazeta Współczesna - Skazana na dożywotnią nędzę Gazeta Wyborcza - Ponad 300 ton żywności trafi do najuboższych na Podlasiu
Radni Jedwabnego nie chcą brać udziału w pozbawianiu stanowiska burmistrza Michała Chajewskiego. Chociaż ciąży na nim prawomocny wyrok sądowy za prowadzenie auta pod wpływem alkoholu, nie głosowali wczoraj nad wygaśnięciem jego mandatu. Sprawą będzie się musiał zająć wojewoda podlaski.
Przypomnijmy, że burmistrz Michał Chajewski 11 sierpnia został skazany prawomocnie na grzywnę i roczny zakaz prowadzenia pojazdów (tę karę już odbył i może znów jeździć) za jazdę pod wpływem alkoholu. Badanie alkotestem wykazało u Chajewskiego 0,6 promila w wydychanym powietrzu. Prawo kwalifikuje taki czyn jako przestępstwo umyślne, więc powinien stracić też stanowisko. Procedura odwoławcza zapisana w ustawie samorządowej przewiduje, że to rada gminy stwierdza wygaśnięcie mandatu burmistrza (wójta, prezydenta, radnego) w 30 dni od uprawomocnienia się wyroku. W przypadku Jedwabnego termin ten upływa 11 września.
Radni Jedwabnego zebrali się wczoraj, ale nie mieli najmniejszego zamiaru odwoływać Michała Chajewskiego. Już w programie sesji punkt ten zapisany został jako uchwała, żeby mandat nie wygasł. Podczas sesji przewodniczący Józef Goszczycki jeszcze go zmodyfikował.
– Właściwie nie ma potrzeby podejmować uchwały. Myślę, że przyjmiemy tylko stanowisko. Proponuję przez aklamację – stwierdził.
Bez głosowania radni uznali, że burmistrz pozostaje na stanowisku.
– Poczekamy co będą mieli do powiedzenia, ci co są nad nami – skwitował wynik Józef Goszczycki.
więcej: Kurier Poranny - Chajewski czeka
Gazeta Współczesna - Zadał jeden cios
Prokuratura Okręgowa w Łomży skierowała do sądu akt oskarżenia przeciwko 71-letniemu Janowi C., mieszkańcowi wsi Łaś Toczyłowo w gminie Zawady. Za zabójstwo młodszego sąsiada Andrzeja D. grozi mu nawet dożywocie.
Do tragedii doszło 11 kwietnia tego roku, w wielkanocną niedzielę. Andrzej D. od kilku dni pił alkohol z powodu konfliktu rodzinnego i wędrował po wsi w poszukiwaniu ”okazji”. Feralnego dnia w godzinach przedpołudniowych wybrał się do Jana C. Po drodze spotkał jego żonę.
– Lepiej nie idź – ostrzegła go, znając napięte stosunki między obydwoma mężczyznami.
Andrzej D. nie posłuchał. Co się stało w domu C., tego dokładnie nie wiadomo. Znany jest tylko finał – śmierć młodszego mężczyzny od ciosu nożem w klatkę piersiową. Obrażenia wewnętrzne i spowodowany nimi krwotok były tak poważne, że nie pomogła nawet interwencja ekipy Lotniczego Pogotowia Ratunkowego, która do Toczyłowa przyleciała śmigłowcem z Białegostoku.
więcej: Gazeta Współczesna - Zadał jeden cios
Gazeta Współczesna - Jak to się mogło stać?
Radziszewo Sobiechowo. Mieszkańcy wsi są wstrząśnięci. W środę wieczorem ojciec i syn zginęli w studni na własnym podwórku. Tragedię po powrocie z pola odkryła żona i matka zmarłych.
– Przed wieczorem usłyszeliśmy straszny krzyk – opowiada Janina Wińska, która mieszka po przeciwnej stronie drogi. – Myślałam, że to schorowana matka sąsiadki zmarła, ale jak dobiegliśmy do niej, krzyczała, że mąż Paweł utopił się w studni.
Syn pani Janiny chwycił drabinę i chciał ratować sąsiada. Niestety, niewiele mógł zrobić, bo studnia jest bardzo głęboka. Okazało się, że w środku był też 36-letni syn Sylwester. Ciała zmarłych wyłowili strażacy.
– Takiej tragedii we wsi jeszcze nie było – załamuje ręce Janina Wińska. – Tylko Bóg wie jak to się mogło stać.
Mieszkańcy Radziszewa już od kilku lat mają wodę bieżącą. W większości gospodarstw nadal jednak korzysta się ze studni – najczęściej, by napoić zwierzęta. Prawdopodobnie tak też było w środę wieczorem w gospodarstwie Pawła P. Po południu jego żona poszła na pole. Paweł P. z synem mieli uzupełnić wodę w poidle dla krów. Po powrocie kobieta zauważyła, że pokrywa studni leży obok połamana. Zaczęła krzyczeć.
więcej: Gazeta Współczesna - Jak to się mogło stać?
Gazeta Współczesna - Skazana na dożywotnią nędzę
Z chwilą ukończenia 18. roku życia, głuchoniema Iza straciła prawo do zasiłku. Zakład Ubezpieczeń Społecznych w Zambrowie uznał ją za ”trwale od urodzenia częściowo niezdolną do pracy”. To znaczy, że może zarabiać na życie. - Nie wyobrażam sobie tego - mówi jej matka.
Decyzję ZUS-u o odmowie dalszego wypłacania córce świadczenia Jadwiga Przyborowska z Nagórek koło Zambrowa przyjęła z oburzeniem. Iza od urodzenia nie słyszy i nie nauczyła się mówić. Jej rozwój intelektualny i emocjonalny zatrzymał się wiele lat temu. Nie pomogły lata nauki w szkole dla niesłyszących dzieci z upośledzeniem umysłowym w Olecku.
- Córka ma od ósmego roku życia aparaty na uszy - opowiada pani Jadwiga. - Źle znosiła protezy słuchu. Niewiele pomogły. Iza nosi je tylko ze względu na bezpieczeństwo własne. Pozwalają jej dzięki odczuwaniu wibracji zorientować się, kiedy nadjeżdża samochód. Nie dają możliwości kontaktu z osobami mówiącymi.
Jadwiga Przyborowska odwołała się od decyzji ZUS-u do Sądu Okręgowego w Łomży. Na jego zlecenie biegli sporządzili opinię sądowo-lekarską. Potwierdzili w niej, że dziewczyna nie słyszy, a jedynie czuje wibracje. Rozpoznali głuchoniemotę, upośledzenie umysłowe stopnia lekkiego ze współwystępującymi zaburzeniami sfery emocjonalnej i wadę strukturalną kręgosłupa szyjnego. Gdy dziewczyna wykonuje jakieś ruchy prawą ręką, bezwiednie powtarza je lewą.
więcej: Gazeta Współczesna - Skazana na dożywotnią nędzę
Gazeta Wyborcza - Ponad 300 ton żywności trafi do najuboższych na Podlasiu
Trzykilogramowe paczki z ryżem, makaronem i mlekiem w proszku trafią do najbardziej potrzebujących rodzin z Podlasia
Polska otrzymała 10 tys. ton żywności z Europejskiego Programu Pomocy Żywnościowej PEAD na rzecz najuboższej ludności. Z tego 360 ton trafiło na Podlasie. O tym, ile żywności trafi do poszczególnych regionów, decydowały m.in. dane dotyczące liczby potrzebujących, bezrobotnych i trwale bezrobotnych.
Rozdzieleniem jedzenia zajmuje się w naszym województwie Stowarzyszenie Bank Żywności w Suwałkach, dzieląc je pomiędzy trzy magazyny: w Suwałkach, Białymstoku i Łomży. Żywność trafi do potrzebujących za pośrednictwem organizacji pozarządowych, które się do suwalskiego banku zgłosiły lub zostały przezeń znalezione. W tej chwili takich organizacji jest 105, a pod opieką mają 82 tys. osób.
- Każda z organizacji musi zweryfikować listę osób potrzebujących w miejscowych ośrodkach pomocy społecznej - mówi Romuald Turczyński, prezes Banku Żywności. - Chodzi o to, by mieć pewność, że pomoc trafi do tych osób, co trzeba i nie będzie zdublowana.
więcej: Gazeta Wyborcza - Ponad 300 ton żywności trafi do najuboższych na Podlasiu