Łomżanie ulepszają warszawską szopkę
Kościół Kapucynów pod wezwaniem Przemienienia Pańskiego przy ul. Miodowej w Warszawie może kojarzyć się z dwoma rzeczami. Jest to miejsce, w którym znajduje się serce króla Jana III Sobieskiego, ale warszawiacy przede wszystkim jednak kościół ten znają z powodu ruchomej szopki. Co ciekawe szopkę tę zaprojektował i wykonał ten sam kapucyn, który zrobił szopkę w Klasztorze Kapucynów w Łomży. Teraz zaś warszawska szopkę modernizują ci sami łomżanie, którzy przed rokiem odnowili naszą szopkę.
Pod jego okiem pracuje ten sam zespół pracowników pracowni plastyczno-technicznej Teatru Lalki i Aktora w Łomży, który przed rokiem zajmował się „naszą” szopką. Sześcioosobowy zespół (Ewa Filochowska-Karwowska, Andrzej Chojnowski, Ryszard Olkuśnik, Antoni Szmitko, Grzegorz Korzeniecki i Przemysław Karwowski) przez trzy tygodnie popołudniami i wieczorami nadawał nowy blask postaciom podążającym w korowodzie i elementom scenograficznym warszawskiej szopki.
- Prace podzieliliśmy na dwa etapy. Teraz udało nam się zakończyć ten pierwszy, kolejny będzie za rok – mówi Karwowski.
Plastyk dodaje, że szopka z klasztoru przy Miodwej w Warszawie jest mniej więcej dwa razy większa od tej z Łomży. Porusza się w niej około stu postaci z Pisma Świętego, historii Kościoła i historii Polski. Jest Mieszko I, Dąbrówka, św. Wojciech, św. Stanisław, Kadłubek, Jagiełło, królowa Jadwiga. Królowi Janowi III Sobieskiemu towarzyszą husarze na wspaniałych koniach - to jedne z ulubionych postaci oglądających szopkę dzieci.
- Staramy się pamiętać o tym, aby szopka podobała się dzieciom, a więc musi być kolorowa, ale zależy nam aby nie była ogłupiająca. Szopka to nie tylko świecidełka, ale także głębokie treści ikonograficzne, które staramy się uporządkować - podkreśla.
W projekcie modernizacji szopki, który ma być ukończony przed przyszłymi Świętami Bożego Narodzenia, łomżyńscy plastycy chcą uwypuklić akcenty warszawskie.
- To charakterystyczne elementy architektury, ale także chcemy zrobić kącik Powstania Warszawskiego – tłumaczy Karwowski. - Wszystko oczywiście pod czujnym okiem ojców Kapucynów, którzy uważnie przyglądają się zmianom.
Warto dodać, że podobnie jak w przypadku odnowienia łomżyńskiej szopki, plastycy za mozolną pracę nie biorą żadnego wynagrodzenia.
- Bracia zapewniają nam tylko potrzebne materiały, a resztę wykonujemy sami po godzinach pracy w teatrze – mówi Przemysław Karwowski. - W życiu liczą się nie tylko pieniądze. Ważna jest także satysfakcja, a poza tym Kapucynom trudno jest odmówić – dodaje z uśmiechem.