Nowoczesna polska husaria na wschodzie
Bolesław Deptuła fotografik i filmowiec z Łomży przez dwa tygodnie podróżował z uczestnikami VII Międzynarodowego Motocyklowego Rajdu Katyńskiego. Ponad stu motocyklistów i motocyklistek przemierzyło około 6 tys kilometrów by z Warszawy jadąc przez m.in. Lwów, Chocim, Kamieniec Podolski, Charków, Moskwa, Miednoje, Katyń, Nowogródek i Grodno by dojechać do Warszawy.
- To była wyprawa życia i sądząc po ilości wykonanych fotografii oraz ponad 20 godziny nakręconego materiału filmowego może z tego powstać cała epopeja, ale poważnie mówiąc raczej chwytający za serce obraz naszej obecności na Kresach – podkreśla Deptuła.
- Idea rajdu jest piękna – mówi Bolesław Deptuła. - To wspaniała lekcja patriotyzmu, wsparta wiarą i naprawdę miękko się robiło na duszy, gdy rzesza rosłych twardzieli w czarnych skórzanych ubiorach przystępowała, jak pokorne baranki do Mszy świętej pod niebem Katynia, na wyspie w Ostaszkowie czy w Okopach Św. Trójcy, a później przy ognisku, że śpiewnikiem w reku przypominała mniej znane, bo dalsze zwrotki, pieśni patriotycznych – wspomina fotografik.
Około sto motocykli, w tym 3 Harleye, niosło także 11 pań, na co dzień inżynierów, biznesmenów, górnika, grupę „Sokołów” z Chicago oraz 3 księży (każdy na swoim motorze) w tym jednego ze Śniadowa pod Łomżą.
- Czasem dzięki furkotowi biało-czerwonych chorągiewek potężna kolumna przypominała pokojową odmianę husarii, a gdy w zawartym szyku wkraczała do miast – efekt był piorunujący – podkreśla Deptuła.
Motocykliści spotykali się z zamieszkałymi za wschodnią granicą Polakami, którym przekazali zabrane z Polski upominki, m.in. polskie książki i przybory szkolne.
- Mijaliśmy niewyobrażalną biedę i zaskakująco dobre drogi.... W zagrożonych zamknięciem Domach Polskich słyszeliśmy „dziękujemy, że przyjechaliście...” - mówi fotografik dodając, iż wśród obdarowanych placówek był także internat przy rosyjskiej szkole bo „Rajd ma łączyć”.