Słyszała jak psy zaatakowały 21-latka?
Do tragicznego w skutkach pogryzienia młodego człowieka przez psy w Jeziorku doszło najprawdopodobniej w niedzielę około godziny 4 rano wynika z dotychczasowych ustaleń policji. Ujadanie psów i krzyki słyszała jedna z mieszkanek okolicznych domów. Kobieta dzwoniła nawet na posterunek policji w Piątnicy, ale ten był już zamknięty. Jak podkreśla Krzysztof Leończak rzecznik prasowy łomżyńskiej policji, w nerwach nie zadzwoniła natomiast na alarmowy numer policji 997.
Z dotychczasowych ustaleń policji wynika, że 21-latek z Małego Płocka przyjechał na dyskotekę wraz z grupa przyjaciół i razem mieli z niej jechać do domu. Wyjazd zaplanowano około godziny 3 w nocy, ale w umówionym miejscu nie było 21-latka. Efektu nie przyniosły także poszukiwania go na dyskotece i wokół niej, wobec czego koledzy odjechali...
Policjanci przesłuchali także jedną z mieszkanek Jeziorka, która mogła słyszeć tragiczne zdarzenie. Jak podkreśla Krzysztof Leończak około godziny 4 rano kobieta słyszała głośne ujadanie psów i krzyki. Kobieta próbowała nawet wezwać na miejsce policję. Zadzwoniła na posterunek w Piątnicy, ale nikt tam telefonu nie odebrał, bo jak wyjaśnia Leończak posterunek nocą jest zamknięty.
- Zdenerwowana nie zadzwoniła na alarmowy numer 997, lecz zamknęła okno aby nie słyszeć tego hałasu – podkreśla Leończak.
Z ustaleń policji wynika, że młodzieniec w chwili tragicznego zdarzenia mógł być pod wpływem alkoholu. Dotychczas nie ustalono jak znalazł się na zamkniętym placu po którym biegały psy.
Jutro rano ma odbyć się sekcja zwłok 21-latka.