Komórka złodzieja sama zadzwoniła na policję
O wyjątkowym pechu może mówić dwójka złodziei z Białegostoku. Gdy nocą kradli cinquecento, komórka, którą jeden z nich miał w kieszeni, sama zadzwoniła pod policyjny numer alarmowy 112. Z rozmowy, którą „podsłuchał” dyżurny policjant jednoznacznie wynikało, że właśnie włamują się do jakiegoś samochodu.
Cała nietypowa akcja działa się dzisiejszej nocy ok. godz. 1.00. Dyżurny Komendy Miejskiej Policji w Białymstoku odebrał telefon alarmowy. Z drugiej strony słuchawki nikt się nie odzywał. Policjant jednak w oddali usłyszał rozmowę dwóch osób. Kobieta i mężczyzna najwyraźniej nie byli świadomi, że telefon komórkowy schowany w kieszeni podczas przypadkowego naciskania klawiszy, samoczynnie wybrał numer 112. Z rozmowy jednoznacznie wynikało, że właśnie włamują się do jakiegoś samochodu - mówi nadkom. Jacek Dobrzyński rzecznik prasowy Komendanta Wojewódzkiego Policji w Białymstoku. - Posiadane przez nich kluczyki, które najprawdopodobniej wcześniej znaleźli nie pasowały jednak do stacyjki fiata uno. Nie wiedząc, że rozmowę przez cały czas słyszą policjanci zaczęli omawiać gdzie pojadą samochodem, który ukradną. Ustalili, że nocny rajd rozpoczną wizytą na dzikiej plaży w Dojlidach. Uzgodnili także wariant na wypadek zatrzymania ich przez policję. Mieli wtedy porzucić auto i uciekać pieszo. Kluczykami otworzyli fiata cinquecento. Najpierw za jego kierownicą usiadła kobieta, później jednak poprosiła kolegę, żeby to on kierował, bo ona nie ma prawa jazdy i nie umie dobrze jeździć. Dyżurny zarządził blokadę ulic i poszukiwanie skradzionego samochodu. W rejonie ul. Świętojańskiej jeden z policyjnych patroli zauważył fiata, a w nim mężczyznę i kobietę. Po skontrolowaniu okazało się, że jest to skradzione na ul. Wesołej cinquecento. Mundurowi zatrzymali jadącego nim 30-latka i 19-letnią pasażerkę. Policjanci sprawdzili trzeźwość kierowcy. Badanie wykazało ponad 2 promile alkoholu w wydychanym powietrzu. Oboje trafili do policyjnej izby zatrzymań.