Amazonki, Maki i Kabaret RAK
- Dziesięć lat to szmat czasu, zwłaszcza dla osób dotkniętych chorobą nowotworową - mówiła Wanda Wałkuska, od lat przyjaciółka Stowarzyszenia Kobiet z Problemem Onkologicznym, które wczoraj zorganizowało koncert z okazji X Czerwcowych Dni Walki z Rakiem. - Chociaż dziś nie ma wśród nas założycielki stowarzyszenia Ewy Iwanowskiej, jej następczyni Ani Dąbrowskiej, nie ma wielu Amazonek oraz nieodżałowanej przyjaciółki stowarzyszenia i właścicielki kolekcji kapeluszy - oto jeden z nich - Pani Hanki Bielickiej, to jak napisał poeta Adam Asnyk: "Ból swój niebu polecić trzeba, a samemu wciąż wytrwale trzeba naprzód iść i świecić..." I my idziemy, kontynuując rozpoczęte dziesięć lat temu dzieło.
Po raz pierwszy doroczny czerwcowy koncert odbył się bez Ani Dąbrowskiej (zmarła rok temu latem, mając 46 lat...). Wtedy poprowadziła koncert z udziałem Don Wasyla i Gwiazd Cygańskich. Wiele osób na wypełnionej do ostatniego miejsca sali widowiskowej ŁOK wspominało wczoraj, jak radośnie tańczyła i na scenie, i na widowni.
- Gdy po raz pierwszy organizowany był koncert z okazji Czerwcowych Dni Walki z Rakiem w 1998 r., byłam czternaście miesięcy po operacji - wspomina początki stowarzyszenia jego obecna prezes Barbara Porwoł, która prowadziła wczorajszy koncert z Panią Wandą. - Całe moje życie w tamtym czerwcu było jedną wielką nadzieją: może się uda i będzie dobrze, przecież mam rodzinę, dzieci. Chcę żyć. I Bóg pozwolił. Ale też zostawił mi poważne zadanie do wykonania.
Tych poważnych zadań Amazonki mają dużo, ale wszystkie sprowadzają się do niesienia pomocy i pociechy tym, które choroba dotknęła, oraz propagowania wiedzy o profilaktyce raka. Bo rak wcześnie wykryty jest w wielu wypadkach uleczalny. Także dzięki badaniom mammograficznym, wykonywanym na sprzęcie, do którego zakupu dla szpitala wojewódzkiego walnie przyczyniły się Amazonki.
Kiedy w foyer można było oglądać obrazy z kwiatami i krajobrazami, namalowanymi przez Halinę Drożyner, a na scenie występowała nowogrodzko-łomżyńska Kapela Regionalna Maki, zamieniłem kilka słów z Krzysztofem Hanke z Kabaretu RAK.
Mirosław R. Derewońko: - Kabaret RAK występuje w składzie: Grzegorz Poloczek, Krzysztof Respondek i Krzysztof Hanke. Tylko Pan ostał się z pierwszego składu grupy, która powstała na początku lat 80.
Krzysztof Hanke: - Tak, to już dwadzieścia sześć lat. Trochę przyjaciół się przewinęło przez RAK-a, którego nazwa wzięła się od pierwszych liter imion założycieli. Debiutowaliśmy w Rudzie Śląskiej bardzo politycznym programem w stanie wojennym, a do tego w klubie ZSMP (Związek Socjalistycznej Młodzieży Polskiej - przypisek red.). Program natychmiast zdjęli, a nam kazali ocenzurować go w Głównym Urzędzie Kontroli Publikacji i Widowisk. Pani cenzorka nie trudziła się nawet, żeby wykreślać co bardziej polityczne kawałki. Powycinała prawie cały tekst, a na koniec przybiła pieczątkę, że ocenzurowano. Milicja i SB zawsze sprawdzały, czy mamy zgodę cenzury, my pokazywaliśmy pieczęć, a na scenie za każdym razem i tak wstawialiśmy swoje teksty.
MRD: - Dużo w Polsce się zmieniło od tamtej pory?
Krzysztof Hanke: - Jestem pełen obaw, że tamte czasy wrócą. Coraz większą śrubę się przykręca, coraz więcej Łukaszenki, a coraz mniej wolności.
MRD: - Dla satyryków to chyba dobrze?
Krzysztof Hanke: - Owszem, dla kabaretu politycznego i aluzyjnego, ale dla Kabaretu RAK, uprawiającego głównie satyrę obyczajową, będzie trudniej.
MRD: - Macie za sobą tysiące koncertów. Czy któreś są niezapomniane?
Krzysztof Hanke: - Tak, pierwszy występ w Sali Kongresowej na zaproszenie Jana Pietrzaka, jakieś piętnaście lat temu. Duże przeżycie, tam grały największe sławy. Jednak najlepiej występuje się nam na Śląsku i w Operze Leśniej w Sopocie. W najbliższy poniedziałek będziemy tam nagrywać dla Polsatu kabareton.
MRD: - Skoro o scenie mowa: na łomżyńskiej występowała niezapomniana Hanka Bielicka (1915-2006).
Krzysztof Hanke: - Wiem, wiem, słynna łomżynianka... Często występowaliśmy z Panią Hanią, po raz pierwszy w Dortmundzie, w największej sali koncertowej Westfalii. Oj, to był fenomen! Podziwialiśmy ją, bo ona za kulisami była zmęczona, szczególnie w miarę upływu lat. Było widać, że ta energia na scenie dużo ją kosztuje. Ale kiedy zrobiła krok w kierunku sceny, zaraz pojawiał się promienny uśmiech. Pani Hanka emanowała tajemniczą energią, a celne riposty miała i za kulisami. Wielka osobowość, cudowna! Cieszę się, że mogliśmy przebywać obok takiej artystki.
MRD: - W najbliższą niedzielę wystąpią z koncertem "Przyjaciele Pani Hani": Irena Jarocka, Lidia Stanisławska i Jerzy Ofierski.
Krzysztof Hanke: - Lidzia dzwoni do nas czasami, żeby posłuchać plotek i anegdotek, bo pisze felietony w "Teletygodniu".
MRD: - Pani Hanka była uosobieniem radości, nawet w cierpieniu ostatnich lat.
Krzysztof Hanke: "Trzeba z żywymi naprzód iść..." Mam takie motto, że najlepsze lata przed nami. I nawet politycy Polakom tej radośći zycia nie odbiorą! Jak ktoś nie ma swego motto, to niech stosuje moje. Nie ma co zawracać sobie głowy małymi sprawami, nie ma co tracić energii na walkę z drobiazgami. Trzeba zająć się najważniejszym.
MRD: - Czyli...?
Krzysztof Hanke: - W moim przypadku - skończyć inwestycje budowlane po całej Polsce, żeby nie patrzeć już nigdy na worek cementu!
MRD: - To z Pana też inwestor?!
Krzysztof Hanke: - Ech, buduję dom w górach i drugi nad morzem. Nie lubię zgiełku wielkich miast. Lubię spokój i naturę, jak krowa mi buczy w górach pod oknem, a nad morzem bryza wieje.
MRD: - Najlepsze lata przed Panem, a ile lat ma Pan za sobą?
Krzysztof Hanke: - Pięćdziesiąt. Żonę, 25-letniego syna Olka na europeistyce i 23-letnią córkę Urszule na hotelarstwie.
MRD: - Znak zodiaku?
Krzysztof Hanke: - Skorpion. Wszyscy mówią, że niedobry, ale ja nie zajmuję się czarami ani kosmologią. Zawodowi aktorzy mają tyle przesądów, a ja nie! Depczę scenariusz, kładę się w butach na łóżku, wypływam w morze w poniedziałek.
MRD: ...?
Krzysztof Hanke: - Jestem jachtowym sternikiem morskim. Z wykształcenia - organizatorem pracy kulturalno-oświatowej, zweryfikowanym jako aktor i autor piosenek. Uwielbiam dalekie rejsy i egzotyczne wyspy. W tym roku pływałem już w Hiszpanii, Chorwacji, na Bałtyku. W sierpniu wybieram się na Szetlandy, potem do Grecji. Jestem optymistą. Dużo się napracowaliśmy i najwyższy czas zająć się swymi marzeniami.
MRD: - Jakie jest Pańskie na najbliższy czas?
Krzysztof Hanke: - Jacht piękny, pełnomorski!
MRD: - Stopy wody pod kilem! Dziękuję za rozmowę.