4 czerwca 1989 r. – koniec komunizmu, czy limitowana demokracja?
Historia Polski nie jest ani prosta ani też łatwa do zrozumienia, co widać chociażby na przykładzie ostatnich dwudziestu lat. Jednym z takich wydarzeń były bez wątpienia wybory 4 czerwca 1989 r., które jak uważa się powszechnie, rozpoczęły nową epokę w naszych dziejach. Stały się one początkiem demontażu systemu komunistycznego.
W takich właśnie warunkach rozpoczęły się rozmowy, mające doprowadzić do demokratycznych wyborów, które odbyły się 4 czerwca 1989 r. Dzisiaj niektóre osoby z kręgu byłych aparatczyków podkreślające swój wkład w demokratyzację życia w naszym kraju zapominają wspomnieć, że w pełni wolne były tylko wybory do reaktywowanego senatu, natomiast nie zastosowano tej zasady przy wyłonieniu sejmu. Komuniści zabezpieczyli się przed ewentualnymi niespodziankami, jakie mogły ich spotkać w wyniku pozwolenia ludziom na dokonanie takiego wyboru. I tak w Sejmie jedynie 35% miejsc (161 mandatów, przeznaczonych dla kandydatów bezpartyjnych) było obsadzanych w wolnych wyborach, reszta (w tym 35 miejsc z listy krajowej) była zagwarantowana dla PZPR, ZSL, SD oraz Stowarzyszenia „PAX”, Unii Chrześcijańsko-Społecznej i Polskiego Związku Katolicko-Społecznego. Takie ograniczenia z pewnością nie miały nic wspólnego z wolnością wyboru.
Jak widać na tym przykładzie i wbrew powtarzanym kłamstwom, komuniści niezbyt chętnie dopuszczali środowiska nie związane z nimi do udziału w sprawowaniu władzy. Dlatego też tym większym szokiem był dla nich wynik wyborów. Pomimo wprowadzonych ograniczeń i manipulacji przy ordynacji wyborczej, które można porównać tylko z fałszerstwem wyborów w styczniu 1947 r., Komitet Obywatelski „Solidarność” zdobył ostatecznie 161 miejsc w Sejmie i 99 mandatów na 100 w Senacie. Poza dwiema osobami przepadła również lansowana przez władze komunistyczne lista krajowa, która miała zapewnić działaczom centralnym PZPR miejsce w parlamencie. W związku z upadkiem listy krajowej obie strony uzgodniły, iż pozostałe miejsca zostaną obsadzone w II turze, co było niezgodne z prawem. Warto wspomnieć, że przepadł wówczas m.in. Aleksander Kwaśniewski, kandydujący z województwa koszalińskiego.
Klęska obozu rządzącego była ogromna i niespodziewana przez osoby go tworzące, które jeszcze parę dni przed wyborami „martwiły się”, jak opinia zachodnia przyjmie sytuację, gdy „Solidarność” nie zdobędzie ani jednego mandatu. Z wyznaczonej dla niej marginalnej roli zdawała również sobie sprawę opozycja, która dla odmiany zastanawiała się, jak powinna się zachowywać mając kilkanaście lub trochę więcej mandatów. Tym bardziej ostateczny wynik wyborów był szokiem, gdyż ponadto pokazywał jak bardzo rozeszły się drogi władz komunistycznych i społeczeństwa, które po raz pierwszy w PRL-u mogło przy użyciu kartek do głosowania powiedzieć co naprawdę myśli o istniejącym w Polsce ustroju. Wielki sukces jakim były dla opozycji wybory nie oznaczał jednak wprowadzenia systemu demokratycznego. Wybrany sejm, istniejący do 1991 r. był zresztą nazywany kontraktowym, a w nowym rządzie zasiadał m.in. gen. Czesław Kiszczak, ten sam, który kierował represjami wobec NSZZ „Solidarność”. Przez następne ponad pół roku podległe mu SB niszczyło spokojnie dowody swojej zbrodniczej działalności oraz materiały uzyskane od tajnych współpracowników.
4 czerwca 1989 r. jest bez wątpienia bardzo ważnym symbolem, rozpoczynającym demokratyczny proces odsuwania komunistów od władzy w Polsce i uczynienie z niej kraju w pełni niezależnego. Droga ta była jednak jeszcze długa i usiana licznymi rafami, takimi jak wybór pierwszego prezydenta, czy nieudana próba lustracji podjęta przez rząd Jana Olszewskiego.
dr Krzysztof Sychowicz
IPN o. Białystok