Kto za Wiśniowską?
Genowefa Wiśniowska jest winna słabym notowaniom Samoobrony w województwie podlaskim dlatego Andrzej Lepper szuka nowego lokalnego lidera – pisze Rzeczpospolita. Jak podaje gazeta do zmiany wojewódzkim kierownictwie Samoobrony może dojść jeszcze przed majowymi wyborami. 13 maja ma się odbyć zjazd sprawozdawczo-wyborczy. Teoretycznie o losie Wiśniowskiej zdecyduje 200 delegatów. Praktycznie szefem będzie ten, kogo wskaże Lepper...
„Jan Kamiński, były wicewojewoda suwalski, właściciel znanej w regionie fermy drobiu, w 2002 r., za czasów świetności Samoobrony, startował z list tej partii w wyborach samorządowych. Został wicemarszałkiem województwa. Jesienią 2006 r. reprezentował już PSL. Dziś mówi: -Samoobrona już nie jest dla nas konkurencją! Rolnicy na spotkaniach mówią wprost, że PSL jakie było, takie było, ale realizowało interesy rolników. A co robi Samoobrona? Rolników zdenerwowały słowa Andrzeja Leppera o konieczności kontraktacji trzody chlewnej. Nie podoba im się też nieskuteczność Samoobrony. Zdaniem działaczy, którzy z partii odeszli, jej struktury w terenie prawie nie działają. A na Podlasiu żartują, że wszyscy działacze mogą się pomieścić w wiejskiej chałupie.
-Lepper widzi, że traci elektorat - ocenia Leon Żero, były działacz Samoobrony z Podlasia.
Ale Lepper nie oddaje pola bez walki. (...) Problem w tym, że Samoobrona ma na listach mało znanych i liczących się w terenie kandydatów. W Białymstoku liderką listy jest Agnieszka Zdrojewska, pracownik biura partii. (...)
Podlasie nie jest jedynym regionem, w którym partia Leppera ma kłopoty kadrowe. Szefów województw nie ma w Świętokrzyskiem i Wielkopolsce, gdzie Samoobronę opuścili popularni lokalnie działacze Józef Cepil i Tadeusz Dębicki. Oni pociągnęli za sobą część struktur.
Dla partii jedynym ratunkiem jest więc rozdawanie posad. Wczoraj "Gazeta Wyborcza" ujawniła, że Bolesław Borysiuk, poseł Samoobrony z Podlaskiego, jeszcze w grudniu wysłał do ówczesnego szefa KRUS Dariusza Rohde listę z nazwiskami działaczy, których kazał wstawić na wskazane stanowiska w KRUS. "Gazeta" sprawdziła, że już połowa osób z tej listy zajęła zaplanowane stanowiska, mimo że obowiązywały na nie konkursy.”