piątek 17.11.2006
Gazeta Współczesna - Służy diecezji sercem i duszą Gazeta Wyborcza - Pociąg dla Rospudy Kurier Poranny - Trudne i obce dzieci
Gazeta Współczesna - Służy diecezji sercem i duszą
Łomża. Jestem młodzieńcem, ale tylko w biskupstwie - żartował ks. bp Stanisław Stefanek w rozmowie z dziennikarzem "Współczesnej” podczas 25-lecia święceń biskupich. - 7 maja 2006 roku stuknęła mi siedemdziesiątka i ani się obejrzałem, jak służę Diecezji Łomżyńskiej 10 lat!
Mija dekada od ingresu Duszpasterza Diecezji Łomżyńskiej, czyli uroczystego powitania w Katedrze pw. św. Michała w Łomży. Potem nadeszły lata poznawania ponad 500 kapłanów w parafiach i instytucjach kościelnych, zgromadzeń zakonnych, stowarzyszeń i środowisk. Ks. Biskup często sprawował posługi liturgiczne podczas odwiedzin w parafiach i uroczystości państwowych.
- Trudna to była nauka, bo Diecezja bogata jest w historię, ma blisko 600 tys. wiernych i dobrze rozbudowane struktury kościelne - mówi Jubilat ks. Pawłowi Bejgerowi, redaktorowi naczelnemu "Głosu Katolickiego”. - W imieniu Diecezji powitał mnie bp Tadeusz Zawistowski, z którym już wcześniej łączyła mnie nie tylko zwykła znajomość, ale prawdziwa przyjaźń. I tak jest do dnia dzisiejszego.
Ogromne serce Biskupa
To dobre przyjęcie "prorokował” już wówczas abp Stanisław Szymecki z Archdiecezji Białostockiej, który stwierdził, że "biskup Stanisław to człowiek o ogromnym sercu, który obejmuje diecezję, ale i diecezja obejmuje biskupa”. Te słowa szybko stały się faktem w praktyce.
więcej: Gazeta Współczesna - Służy diecezji sercem i duszą
Gazeta Wyborcza - Pociąg dla Rospudy
Do budowy obwodnicy, która nie tylko omijałaby Augustów, ale i najcenniejszą przyrodniczo część doliny Rospudy, będą mieszkańców tego miasta w sobotę przekonywać ekolodzy.
Na miejsce przywiezie ich z Warszawy specjalny zamówiony przez kilka organizacji pozarządowych pociąg. Przyjedzie nim kilkaset osób z całej Polski. W planach akcji - poza spotkaniem z mieszkańcami i władzami miasta - jest także kolorowy happening. Pierwotnie ekolodzy chcieli także zablokować ruch tirów na prowadzącej przez miasto drodze krajowej numer osiem. Na przemarsz ulicami nie zgodzili się jednak drogowcy.
Starania o budowę obwodnicy Augustowa trwają od kilkunastu lat. Pomimo protestów naukowców i organizacji ekologicznych, drogowcy wytyczyli ją przez unikalne w skali Europy torfowiska doliny Rospudy. W tej chwili tylko uzyskanie pozwolenia na budowę dzieli inwestora od rozpoczęcia prac, które - zdaniem naukowych autorytetów - bezpowrotnie zniszczą dolinę. Organizacje ekologiczne nie składają jednak broni. Ich zdaniem budowa w tym miejscu jest nie tylko szkodliwa dla środowiska, ale również nielegalna i bardzo droga. Chcą, by trasa powstała kilka kilometrów na zachód od obecnie planowanej, poza obszarami chronionymi przez Unię Europejską.
- Dopóki nie zostanie ścięte pierwsze drzewo, jeszcze można zmienić decyzję. Nasza propozycja jest nie tylko tańsza, ale umożliwia równoczesne powstanie obwodnic nie tylko Augustowa, ale i Suwałk. W dodatku ze znacznym unijnym dofinansowaniem - uważa Jacek Winiarski z Greenpeace.
więcej: Gazeta Wyborcza - Pociąg dla Rospudy
Kurier Poranny - Trudne i obce dzieci
O niemieckich, trudnych dzieciach, ludzie rozmawiać nie chcą. – To nasza sprawa, kogo pod dach bierzemy – denerwują się. Ale nowy wójt Józef Laskowski wie swoje: – Niskie wzrostem, po wsi latają. Ufać im nie warto.
Dlatego Józef Laskowski, nowo wybrany gospodarz gminy, zapowiada, że kiedy wejdzie na urząd, zrobi z ośrodkiem porządek. – To jakaś nieczysta gra – dodaje.
Wszystko zaczęło się cztery lata temu. Piotr Szmidt, białostoczanin mieszkający w Niemczech kupił wówczas w Stankunach (gm. Wiżajny) ziemię i starą, rozwalającą się chałupę. Ludzie mówią, że zapłacił za to majątek. Na ukrytym za drzewami podwórzu wybudował okazały dom. Szmidt zarejestrował w urzędzie gminy firmę „Dziecięcy Projekt Stankuny", która ma prowadzić „całodobową opiekę nad dziećmi i młodzieżą". Przedsiębiorca ma kilkanaścioro dzieci. Obcych i, jak określają psychologowie, trudnych. Wywodzą się z patologicznych, najczęściej rozbitych niemieckich rodzin. Są uczniami korespondencyjnej szkoły w Hamburgu i mają na swoim koncie chuligańskie wybryki. Za to właśnie trafiają do „poprawczaka" prowadzonego przez Szmidta.
Niemieckie dzieci przyjeżdżają do Stankun trzy, albo cztery razy w roku.
– Jak są w grupie, to miewają głupkowate pomysły – mówią miejscowi. – Zdarza się np., że nie chcą zejść z drogi. Wtedy nie ma sensu za nimi trąbić, lepiej zatrzymać ciągnik i odczekać parę minut.
Jerzy Gora, wójt gminy Wiżajny o zatargach między miejscowymi, a niemiecką młodzieżą nie słyszał. Podobnie policja. Stróże porządku nie odnotowali ani jednej prośby o interwencję. Mimo to, o istnieniu ośrodka, w ubiegłym roku, poinformowali Podlaskie Kuratorium Oświaty i Narodowy Fundusz Zdrowia.
– Instytucje te mogą kontrolować merytoryczną działalność ośrodka – tłumaczy wystąpienia Arkadiusz Bobowicz z suwalskiej komendy.
więcej: Kurier Poranny - Trudne i obce dzieci