poniedziałek 23.10.2006
Gazeta Współczesna - Raj dla gryzoni Gazeta Współczesna - Polityczne gry i słówka Gazeta Współczesna - Strach we wsi Kurier Poranny - To nasz Arcybiskup
Gazeta Współczesna - Raj dla gryzoni
– W centrum miasta pojawiły się szczury – alarmuje nasz Czytelnik. – Wszystko przez to, że śmieci nie są wywożone od tygodni.
Trwa rewitalizacja starówki, remonty prowadzą też mieszkańcy odnawianych bloków, śmieci rzeczywiście jest więcej – przyznaje Marek Olbryś, dyrektor Miejskiego Przedsiębiorstwa Gospodarki Komunalnej i Mieszkaniowej.
Porozrzucane odpadki
Sprawdziliśmy. W czwartek porozrywane worki ze śmieciami zalegały w wejściu do nowego śmietnika obok bloku przy ul. Dwornej. Wokół między gruzami – pełno porozrzucanych domowych odpadków. Spacerując po jednej z głównych i ładniejszych ulic miasta nie sposób nie zobaczyć tej sterty śmieci.
– Tak jest już dłuższy czas, dzwoniłem do straży miejskiej, obok siedzibę ma przecież sanepid, niestety nic nikogo to nie interesuje – denerwuje się mieszkaniec jednego z pobliskich bloków. – Miasto prowadzi remont, ale miasto ma też dbać o utrzymanie porządku. A tu, w centrum, które powinno być wizytówką – taki bałagan, że zalęgły się szczury!
– Krasnoludki przecież tego nie robią, a ludzie zamiast do pojemników rzucają śmieci pod nowy śmietnik, który będzie otwarty dopiero wtedy, kiedy uporządkowany zostanie teren po remontach – mówi Stefan Iwaniecki, komendant straży miejskiej. – Widzieliśmy jak to wygląda i rozmawialiśmy na ten temat z zarządcą bloków oraz kierownikiem budowy.
Marek Olbryś, dyrektor MPGKiM przyznaje, że śmieci wywożone są dwa razy w tygodniu. Teraz jest ich dużo więcej, bo prowadzony jest remont dwóch bloków przy Dwornej i siedziby Miejskiego Ośrodka Pomocy Społecznej.
– Wywozimy śmieci z ok. dziesięciu pojemników, które zawsze są pełne – przyznaje dyrektor Olbryś. – To śmieci nie tylko mieszkańców bloków, ale też robotników i prawdopodobnie ludzi z innych posesji. Wywozimy je w piątek, by nie zalegały na weekend. Sprawą na pewno się zajmiemy i dziś już śmieci nie będzie.
więcej: Gazeta Współczesna - Raj dla gryzoni
Gazeta Współczesna - Polityczne gry i słówka
Kilka słów za dużo wypowiedzianych w przedwyborczym okresie może doprowadzić do prokuratury lub wywołać prawdziwą burzę. Niektórzy kandydaci, ze strachu, blokują internetowe forum dyskusyjne.
Już teraz to ja się nie boję, czasami tylko wieczorem mam lęki, bo u nas na kolonii ciemno – mówi Marzena Dardzińska z Bud-Kozłówki, która chce zostać radną gminy Mały Płock i twierdzi, że padła ofiarą politycznych rozgrywek. – Ale nie będzie mnie pracownik wójta zastraszał. Mnie na niczym innym nie zależy, tylko na drodze we wsi i żeby po dzieci, w te najbrzydsze chociaż dni, gimbus przyjeżdżał. Dlatego się nie wycofam.
Kobieta złożyła doniesienie do prokuratury na Zdzisława P., pracownika urzędu gminy, który rzekomo miał jej grozić, że jeżeli nie wycofa się z obozu przeciwników obecnego wójta, to „ją zniszczą”.
Wyszedł z tego cyrk
– Nic takiego nie mówiłem, pożyczyłem w sobotę samochód od wójta i zbierałem podpisy, bo kandyduję na radnego w powiecie – opowiada Zdzisław P., kierowca gimbusu, szef OSP w Małym Płocku. – Kobieta stała przy bramie, to się zapytałem czy podpisze. Jak mi powiedziała, z jakiej listy sama kandyduje, to skomentowałem tylko, że jest przeciw wójtowi. Gdybym wiedział, jaki z tego wyjdzie cyrk, to w życiu bym się wtedy nie zatrzymał!
Zdaniem przeciwników obecnego wójta, takich których straszono, było więcej, tylko brak im odwagi, by się przyznać.
– Ja też mogę postawić kilku ludzi, którzy zgłosili się do mojego komitetu, a potem do nich jeżdżono i bzdury jakieś opowiadano, żeby tylko zmienili zdanie – denerwuje się Józef Dymerski, wójt gminy Mały Płock. – Nie można robić sobie takich świństw. Niech ludzie w wyborach zdecydują, kto ma być wójtem.
więcej: Gazeta Współczesna - Polityczne gry i słówka
Gazeta Współczesna - Strach we wsi
Szesnastoletniego chłopaka boi się cały Czyżew-Osada. Policja twierdzi, że o wyczynach Arkadiusza P. można napisać książkę. Mimo licznych spraw sądowych i nadzoru kuratorskiego, chłopak nadal mieszka w domu z rodzicami, którzy nie potrafią nad nim zapanować. Do tego terroryzuje całą wieś. Jest bezkarny, bo... nieletni.
Tu ciągle coś ginie
– Wiele osób, zwłaszcza sąsiedzi boją się wyjść na ulicę – mówi jeden z mieszkańców wsi, który – jak pozostali rozmówcy – pragnie pozostać anonimowy, bo obawia się o siebie i rodzinę. – Ciągle coś ginie, ciągle kogoś straszy.
Kradzieże, rozboje, szaleńcza jazda samochodem, zagrażająca bezpieczeństwu innych. Arek wszedł w konflikt z prawem po raz pierwszy, gdy miał 13 lat. Od tej pory policja kilkanaście razy prowadziła w jego sprawie postępowanie, miał dwa procesy. Nikt nie zna sposobu na poskromienie nieletniego chuligana, który podporządkował już sobie całą wieś.
– Co się dziwić, skoro wychowuje go ulica – komentuje jedna z sąsiadek. – Ludzie się boją odezwać. Jak raz przyszła policja, to z ojcem się na nich rzucił, zwyzywał. Co my możemy zrobić? Lepiej siedzieć cicho.
– Ile razy mówił, że wszystko mu wolno, bo jest nieletni i ani sąd, ani policja nic mu nie zrobią – rozkłada ręce inna sąsiadka.
Gimnazjalista z wyrokiem
Z Arkadiuszem P. już w gimnazjum były problemy wychowawcze.
– Notorycznie opuszczał lekcje, miał kłopoty z nauką, kradł – wylicza Robert Skłodowski, dyrektor gimnazjum w Czyżewie. – Dobrze, że nie jest już naszym uczniem.
Arkadiusz został przeniesiony do Gimnazjum dla Dorosłych w Białymstoku. Zaliczył poprawkowo rok i we wrześniu zaczął trzecią klasę.
więcej: Gazeta Współczesna - Strach we wsi
Kurier Poranny - To nasz Arcybiskup
Biskup Edward Ozorowski został nowym Arcybiskupem Metropolitą Białostockim. Nominację otrzymał w sobotę od papieża Benedykta XVI.
Na tę decyzję białostocki Kościół katolicki czekał blisko pięć miesięcy. Niespodzianki nie było. Bp Edward Ozorowski, który na początku czerwca został administratorem naszej diecezji, był w gronie najczęściej wymienianych następców abp. Wojciecha Ziemby.
- Ja jednak nie spodziewałem się - przyznaje abp Edward Ozorowski.
Czwarty z kolei metropolita białostocki zamierza kierować archidiecezją, tak jak dotychczas.
- Przez pięć miesięcy czynię to wszystko, co czyni arcybiskup. Teraz tylko trzeba będzie zmienić szyld. Najważniejsze jest, by ludzie wzajemnie się kochali. Czasem mam takie odczucie, że miłość zanika, a ludzie rzucają w siebie kamieniami. Trzeba robić wszystko, by tych latających kamieni było jak najmniej - mówi abp Ozorowski.
więcej: Kurier Poranny - To nasz Arcybiskup