czwartek 12.11.2006
Gazeta Wspłczesna - Gminne taśmy prawdy Gazeta Współczesna - Ulży biznesowi Gazeta Współczesna - Kto nie sprawdza – słono płaci Kurier Poranny - Taniej za poradę
Gazeta Wspłczesna - Gminne taśmy prawdy
Renata Beger, za pomocą ukrytej kamery, nagrała polityczne targi o stanowiska. Nauczycielka z Jedwabnego, za pomocą zwykłego dyktafonu, także zarejestrowała grę o stołki, ale... na szczeblu gminnym. Jej jednak udało się doprowadzić do sądu byłego burmistrza oraz dyrektorów szkoły.
Prowokacja i nieporozumienie – mówią burmistrz i dyrektorzy szkoły. – Nadużycie władzy – twierdzą dwie nauczycielki z Jedwabnego. Przed łomżyńskim sądem, rozpoczął się proces byłego burmistrza Jedwabnego Michała Ch. oraz byłego dyrektora miejscowego zespołu szkół Janusza O. i jego zastępcy Roberta S. Ważną rolę odegrają w nim „taśmy prawdy” zarejestrowane przez jedną z nauczycielek na ukrytym małym dyktafonie.
Gra o stołki?
– Wszyscy oskarżeni mają zarzut przekroczenia uprawnień zagrożony karami do 3 lat pozbawienia wolności – mówi prokurator Krzysztof Olszewski z Prokuratury Rejonowej w Łomży.
Ze schowanym dyktafonem nauczycielka jedwabieńskiej szkoły wybrała się na rozmowy ze swoim dyrektorem, a potem także burmistrzem, w maju 2004 roku. Był to w życiu oświatowym miasteczka wyjątkowo gorący okres, ponieważ od następnego roku szkolnego miało dojść do rozdzielenia zespołu szkół na podstawówkę i gimnazjum. A zatem do obsadzenia były dwa stanowiska dyrektorów. Na czerwiec zaplanowane już zostały konkursy.
Jak wykazało śledztwo, władze Jedwabnego były jednak bardziej zainteresowane przesunięciem obsadzania stanowisk w nowych placówkach na okres po wakacjach. Jednym ze środków prowadzących do tego celu miała być petycja do podlaskich władz oświatowych o przesunięcie konkursu.
więcej: Gazeta Wspłczesna - Gminne taśmy prawdy
Gazeta Współczesna - Ulży biznesowi
Nie tylko ci, którzy tworzą nowe miejsca pracy, ale też firmy dużo wydające na inwestycje, będą mogły skorzystać z ulg w podatku od nieruchomości.
Zmiany w zasadach zwolnień proponuje prezydent miasta. W ub.r. z ulg skorzystało pięć firm. Przedsiębiorcy uważają, że samorząd wspiera rozwój tylko największych przedsiębiorstw.
Łomża droższa niż stolica
Dzięki ulgom w podatkach firma EdPol stworzyła w ub.r. osiem nowych miejsc pracy. Kilkanaście tys. zł zamiast do kasy miasta, trafiło do konkretnych osób i ich rodzin. Zdaniem Edwarda Dąbrowskiego, właściciela firmy, gdyby nie zwolnienia podatkowe, nowe miejsca pracy by nie powstały:
– To znacząca pomoc dla firmy – podkreśla.
W jego ocenie, samorządy dojrzewają dopiero do wspierania przedsiębiorczości.
– Znam firmy, które przenosiły działalność z Łomży do gmin, gdzie przedsiębiorcom proponowano różnego rodzaju preferencje – opowiada Dąbrowski. – Pomoc musi być kompleksowa. Przecież w Łomży podatek od nieruchomości wykorzystywanych do prowadzenia działalności gospodarczej jest wyższy niż w niektórych dzielnicach Warszawy, np. w Śródmieściu.
Wirtualny dialog
Według projektu prezydenta Jerzego Brzezińskiego teraz z ulg skorzystają też ci, którzy nie tworzą nowych miejsc pracy, ale inwestują. Problem w tym, że w ocenie przedsiębiorców, proponowane przez prezydenta progi inwestycyjne są zbyt wysokie. Z ulg mogłoby np. skorzystać mikroprzedsiębiorstwo, które zainwestuje powyżej 20 tys. euro, czyli ponad 80 tys. zł. To dużo, zważywszy, że mikroprzedsiębiorstwa to zazwyczaj jednoosobowe firmy.
– To tylko projekt – podkreśla prezydent, który swoją propozycję oparł na doświadczeniach innych samorządów i ogólnej wiedzy o lokalnej gospodarce. – Mój wniosek będzie jeszcze dyskutowany w komisjach rady miasta i na sesji. Wśród radnych znajdują się też przedsiębiorcy. Czekam na ich opinie.
więcej: Gazeta Współczesna - Ulży biznesowi
Gazeta Współczesna - Kto nie sprawdza – słono płaci
Faktury na prawie 400 zł otrzymują przedsiębiorcy z naszego regionu. Rachunki są łudząco podobne do telefonicznych, wystawianych przez Telekomunikację Polską S.A. Dlatego wiele osób daje się nabrać i je płaci. Tymczasem to nie tylko oszustwo, ale również... wieloletnia pułapka.
Czujna księgowa
– Z kilkoma innymi fakturami przyszedł do naszej firmy rachunek podobny do telefonicznego, ale na kwotę większą niż zwykle – mówi Sławomir Stepnowski, współwłaściciel firmy „Robi” z Grajewa. – Na szczęście mamy dobrą księgową. Od razu wyczuła, że coś jest nie tak.
Fakturę wysłała firma Publikacje Polskiej Telefonii Sp. z o.o., mieszcząca się przy ulicy Żurawiej w Warszawie. Rachunek wystawiono za... niezamawiane przez przedsiębiorców usługi pod hasłem „Publikacja w PPT Książce Telefonicznej na rok 2006”.
– Książki telefoniczne każdy abonent dostaje przecież za darmo, a za każde inne zamawiane przez nas reklamy płacimy – opowiada wzburzona Ewa Wojciechowska, główna księgowa firmy „Robi”. – Na szczęście zerknęłam na rewers rachunku, a tam czekały na mnie same niespodzianki napisane prawie niewidocznym drukiem. Czytałam przez lupę, mimo że mam dobry wzrok.
Wiele osób jednak zapłaciło, bo naglił ich termin zapłaty.
Łudząco podobne
Na odwrocie rachunku wystawionego za rzekome usługi firmy Publikacje Polskiej Telefonii zamieszczony jest – nieczytelny gołym okiem – tekst warunków umowy. Okazuje się, że opłacając nieopatrznie fakturę, można zawrzeć długoterminową umowę. W myśl jej warunków wpłata, której dokonał przedsiębiorca, nie jest jedyną. Jest pierwszą, dla wszystkich najważniejszą, bo oznacza akceptację umowy i zobowiązuje do następnych wpłat. Później automatycznie przedłużana jest na następne lata.
Roman Wilkoszewski, rzecznik prasowy Telekomunikacji Polskiej S. A., potwierdza, że ktoś podszywa się pod jego firmę. Nie potrafi ocenić skali oszustwa, wie jednak, że firma działa prawie we wszystkich regionach kraju.
więćej: Gazeta Współczesna - Kto nie sprawdza – słono płaci
Kurier Poranny - Taniej za poradę
Maksymalne stawki honorariów dla adwokatów chce wprowadzić Zbigniew Ziobro, minister sprawiedliwości. Prawnicy nie kryją oburzenia. Ludziom, którzy muszą korzystać z usług prawników, m.in. w sądzie, pomysł ten bardzo się podoba.
- Teraz na adwokata stać tylko najbogatszych - twierdzi Andrzej Tomkielewicz, który dwa lata temu miał sprawę spadkową. - Bez adwokata ani rusz, bo chodziło o bardzo zawiłe kwestie. Kiedy w kancelarii usłyszałem stawkę, włosy zjeżyły mi się na głowie. Aby zapłacić adwokatowi, musiałem zaciągnąć kredyt.
Maksymalne stawki
I właśnie stawki opłat za usługi prawne adwokatów budzą najwięcej kontrowersji. Minister sprawiedliwości chce bowiem ustalić ich górną granicę. Jego zdaniem oznacza to, że usługi kancelarii będą tańsze.
- Teraz rozporządzenie określa stawki minimalne i to jest zrozumiałe - mówi Kazimierz Skalimowski, wicedziekan Okręgowej Rady Adwokackiej w Białymstoku. - Kwota ostateczna zależy jednak od specyfiki sprawy. Nie wyobrażam sobie, żeby ktoś mógł ją narzucić z góry. To po prostu zależy od umowy miedzy adwokatem, a klientem.
Jan Oksentowicz, inny białostocki adwokat, również nie wyobraża sobie, aby opłaty za prowadzenie danej sprawy były ustalane z góry.
- Są sprawy, które można załatwić w dwie godziny, a inne ciągną się, na przykład przez dwa lata - mówi. - Trudno więc w obydwu przypadkach brać takie samo wynagrodzenie.
Jednak potencjalni klienci kancelarii mają na ten temat odmienne zdanie. Uważają, że teraz na prawnika stać jedynie bogatych. Po ustaleniu nowych stawek przez ministra, z usług adwokatów będzie mogło korzystać dużo więcej osób.
- Walczyłam o alimenty w sądzie. Mój były mąż zarabiał nieźle, ale udało mi się wywalczyć jedynie 400 zł, bo nie miałam adwokata - wspomina Ewa Truskolawska. - Nie było mnie wtedy na niego stać. natomiast moja koleżanka zapłaciła dwa tysiące i ma 850 zł alimentów dla swojej córki.
więcej: Kurier Poranny - Taniej za poradę