czwartek 30.03.2006
Gazeta Współczesna - Wyrok na handel Gazeta Współczesna - Woda już groźna Gazeta Współczesna - Sezon na wojnę Kurier Poranny - Zwrócimy, ale się odegramy Kurier Poranny - Szpitale stawiają weto
Radni Łomży chcą, aby handel wielkopowierzchniowy pojawił się w mieście, u zbiegu ulic Piłsudskiego i Zawadzkiej. To już drugie podejście samorządu tej kadencji do decyzji umożiwiających budowę hipermarketu. – Zgodnie z wytycznymi sądu – podkreślają radni.
Pierwsza próba, która miała miejsce rok temu, zakończyła się fiaskiem. Wojewódzki Sąd Administracyjny w Białymstoku unieważnił uchwałę Rady Miasta, pozwalającą na budowę centrum handlowego o powierzchni powyżej 2 tys. m kw w pobliżu sanktuarium Miłosierdzia Bożego. Kielecka spółka, która od połowy lat 90-tych jest właścicielem okolicznych terenów, chce tam wznieść hipermarket o powierzchni ok. 12 tys. m kw. Podjęta wczoraj przez radnych uchwała otwiera jej drogę do realizacji takiej inwestycji.
– Sąd w uzasadnieniu podkreślił, że uchwała Rady Miasta nie jest zgodna ze studium uwarunkowań i kierunków zagospodarowania przestrzennego – komentuje Marcin Sroczyński, wiceprezydent Łomży. – Zalecił samorządowi aktualizację tego studium przynajmniej raz w kadencji. Rada postąpiła dokładnie według wytycznych WSA.
Przeciw zmianie studium, dopuszczającej do budowy centrum handlowego, zaprotestował w imieniu Chrześcijańskiego Forum Samorządowego radny Jan Bajno.
– Projekt wskazuje tylko jedno miejsce i tym samym jednego właściciela – mówił radny, prosząc o odłożenie głosowania nad uchwałą. – Nasz klub chciałby prosić pana prezydenta o przedstawienie propozycji również innych lokalizacji hipermarketu. Zależy nam, aby uzwględniały one postulaty różnych środowisk, w tym handlowców łomżyńskich, o “wyprowadzeniu” tak dużego obiektu na obrzeża miasta.
Wniosek Forum został odrzucony.
więcej: Gazeta Współczesna - Wyrok na handel
Gazeta Współczesna - Woda już groźna
– Szum wody słyszałem już z 200 metrów – denerwuje się Krzysztof Gromadzki z Niewodowa. – Przelewała się przez drogę i całą strugą przeszła przez nasze pole.
Woda niszczyła nie tylko pola uprawne. W Łomży pozalewała magazyny, piwnice, pomieszczenia gospodarcze, a w gminie Piątnica podmyła kilka dróg.
Gwałtowne ocieplenie, jakie od początku tygodnia nadeszło w Łomżyńskie, postawiło w stan podwyższonej gotowości służby ratownicze.
Jeszcze nie powódź
Jak podkreślają strażacy, nie ma jednak w tej chwili poważniejszego zagrożenia wylaniem rzek.
– Wyjeżdżamy na razie głównie do zalanych piwnic i dróg – podkreśla mł. bryg. Tomasz Sieńczuk z Komendy Powiatowej Państwowej Straży Pożarnej w Wysokiem Mazowieckiem. – Lokalnie zdarzają się też podtopienia posesji.
Już we wtorek strażacy z byłego województwa łomżyńskiego zaczęli odbierać pierwsze sygnały o „wodnych kłopotach”. Musieli usuwać wodę z zalanych dróg i piwnic.
Spływa z pól
Ale nawet te lokalne podtopienia stanowią nie lada problem dla mieszkańców. We wtorek wieczorem w Czarnocinie koło Piątnicy spływająca z pól woda zatopiła ćwierć kilometra drogi.
– Gdyby nie strażacy, to miałbym zalane pomieszczenia gospodarcze – opowiada mieszkaniec Czarnocina. – Ale i tak mam podmyty wjazd na podwórko i muszę go remontować.
Jeszcze większe szkody potoki rwącej wody spływającej z pól wyrządziły w Niewodowie (także gmina Piątnica). Uszkodzona została droga, w której powstała metrowa wyrwa. Fala przeszła też przez pole państwa Gromadzkich.
więcej: Gazeta Współczesna - Woda już groźna
Gazeta Współczesna - Sezon na wojnę
Pierwszy strzelecki piknik w Grajewie, pierwsze w tym roku odtworzenie bitwy z II wojny światowej – członkowie rekonstrukcyjnych grup historycznych z Łomży i Grajewa intensywnie przygotowują się do sezonu.
Imprezę w Grajewie zorganizowali harcerze i członkowie Towarzystwa Przyjaciół 9. Pułku Strzelców Konnych. Atrakcją był pokaz walk. Ubrani w niemieckie i polskie mundury „żołnierze” stawili się jednak na wiosennym pikniku strzeleckim w Grajewie nie tylko po to, by przedstawić harcerzom i zaproszonym gościom epizod II wojny światowej, ale też, by po zakończeniu strzeleckiej rywalizacji omówić plany na przyszłość.
Członkowie grajewskiej grupy od kilku lat uczestniczą w rekonstrukcji bitwy nad Bzurą, jednej z najważniejszych w kampanii wrześniowej 1939 roku. Z pasjonatami historii militarnej z Łomży zaprzyjaźnili się w ub.r., kiedy razem uczestniczyli w odtworzeniu walk o Nowogród. Teraz już wspólnie planują kolejne wyjazdy.
– Piknik strzelecki w Grajewie zorganizowaliśmy po raz pierwszy. W maju będziemy na podobnej imprezie na fortach w Piątnicy – mówi Tomasz Dudziński z Towarzystwa Przyjaciół 9. Pułku Strzelców Konnych. – Ale sezon na dobre rozpoczyna się we wrześniu, bo tak się ułożyła nasza historia.
więcej: Gazeta Współczesna - Sezon na wojnę
Kurier Poranny - Zwrócimy, ale się odegramy
Postawimy ich przed sądem – zapowiadają członkowie zarządu województwa podlaskiego. Chcą oskarżyć osoby odpowiedzialne za przyznanie im... nagród. Teraz wiadomo, że zostały one wypłacone bezprawne.
To pierwsza taka historia w podlaskim samorządzie. Nigdy wcześniej szefowie nie wytaczali spraw cywilnych swoim pracownikom.
We wtorek napisaliśmy, że czterech członków zarządu (Krzysztof Tołwiński, Karol Tylenda, Jan Syczewski i Jan Kamiński) musi oddać do kasy urzędu marszałkowskiego w sumie ponad 52 tys. zł. Tak nakazala Regionalna Izba Obrachunkowa. Zgodnie z ustawą z 2001 roku najwyżsi urzędnicy samorządowi nie mogą dostawać żadnych nagród, jedynie jubileuszowe.
Niech odpowiedzą
– Teraz czuję się jak przestępca i mam przykrości. A nic złego nie zrobiłem – mówi wicemarszałek Krzysztof Tołwiński, który musi oddać urzędowi 18 tys. zł brutto nagród wypłaconych mu w 2004 roku. – Odpowiedzialnych chcemy postawić przed sądem – dodaje.
Czy chodzi o marszałka Janusza Krzyżewskiego, który nagrody przyznawał? – Nie, nie mamy do niego pretensji, chciał dobrze. Ale został wprowadzony w błąd przez urzędników, którzy powinni wiedzieć, co jest dozwolone, a co nie – mówi Tołwiński.
Ci urzędnicy to kadrowcy, pracownicy departamentu prawnego i dyrektor generalna urzędu.
więcej: Kurier Poranny - Zwrócimy, ale się odegramy
Kurier Poranny - Szpitale stawiają weto
Albo wypowiadacie umowę NFZ, albo zrobimy wszystko, żebyście stracili stanowiska! Przed takim dylematem związkowcy postawią dyrektorów podlaskich szpitali. Dlaczego? Chcą takiego zwiększenia umów z Funduszem, który pozwoliłby na podwyższenie pensji.
O 30-procnetowy wzrost wynagrodzeń w służbie zdrowia walczy cała Polska. Jednak wypowiadanie kontraktów Narodowemu Funduszowi Zdrowia to podlaski pomysł.
– Mamy nadzieję, że tym tropem pójdzie cała Polska – przyznaje Ryszard Kijak, wiceprzewodniczący Ogólnopolskiego Związku Zawodowego Lekarzy i anestezjolog z białostockiego Samodzielnego Publicznego Szpitala Klinicznego. Dziś jego dyrektor – jako pierwszy – dostanie w pismo w tej sprawie.
Od Pałacowej do Marcinkiewicza
– Chodzi o to, że dyrektorzy szpitali nie mają pieniędzy na podwyższenie żenująco niskich płac w służbie zdrowia. Mówią, że nie pozwalają im na to kontrakty z Narodowym Funduszem Zdrowia. Waśnie dlatego żądamy od nich wypowiedzenia tych umów i negocjowania od nowa, tak, żeby zakładały wzrost poborów – tłumaczy ideę Eugeniusz Muszyc, szef Podlaskiej Federacji Związków Zawodowych Pracowników Ochrony Zdrowia i przewiduje dalszy ciąg wydarzeń: – Podlaski NFZ pewnie powie, że nie ma na to pieniędzy i zwróci się do centrali. A ta pewnie zaalarmuje ministra. W ten sposób sprawa trafi do rządu.
więcej: Kurier Poranny - Szpitale stawiają weto