Port Łomża zablokowany
Kilka łódek blokuje wejście wodne do portu rzecznego w Łomży. „Nie będę się z nią szarpał” mówi właściciel jednej z nich, który ze względu na dużą łachę piachu, nie może swobodnie wpłynąć do portu. Zanim podniosą ceny za korzystanie z portu, najpierw niech pogłębią wejście do niego – postulują.
Zarządzeniem prezydenta Łomży od 1 lipca 2024 roku opłaty za cumowanie łodzi w porcie Łomża wzrastają o 100 proc., przebijając cenami niektóre porty prywatne na Mazurach. Środowisko wodniackie z dużym niezadowoleniem przyjęło podwyżkę przypominając, że ponad rok temu również o 100 proc. podniesiono im ceny. Czarę goryczy przelało zdarzenie, które miało miejsce w ostatni piątek. Od lat korzystanie z portu w Łomży w okresie letnim za sprawą łachy piachu jest utrudnione. Tam gdzie zaplanowano cumowanie większych jednostek, dziś wylegują się kaczki, a łachę nazwano „kaczą wyspą”. Głębokość „kanału” to mniej niż do kolan dorosłego mężczyzny, sporo więc jednostek ma problem z wpływaniem i wypływaniem z portu. W piątek by wypłynąć na rzekę właściciel łódki Pendolino, gdy znalazł się na mieliźnie. By przepłynąć poprosił żonę by stanęła na dzióbie łódki i robiła przeciwwagę tym samym podnosząc śrubę. Sam wodniak brodząc po kolana w wodzie przepychał tonową łódkę przez łachę piachu.
Wracając w niedzielę ponownie utknął na mieliźnie. Tym razem stwierdził, że „nie będzie się szarpał” i przycumował łódź na „kaczej wyspie”. Podobnie zachowali się inni posiadacze większych łódek i wejście do portu zostało utrudnione nawet dla płaskodennych jednostek.
Pierwsze problemy z wypłynięciem miały patrole WOPR-u, które patrolują Narew w granicach miasta. Im udało się przeprowadzić łódki pod linami przypiętych jednostek. Podobnie zrobił wędkarz, wypływający płaskodenną jednostką.
Sytuacja nie jest komfortowa dla użytkowników portu, ale i dla właścicieli „blokujących” jednostek.
- Płacę za port, ale tu monitoring nie sięga, więc by mnie nie okradli, będę musiał spać tu nocami – mówi jeden z nich. - Nie wiem co z tym faktem robić dalej. Nie mam tyle zdrowia, żeby co chwilę tonową łódkę przesuwać po piachu.
Do tej pory za możliwość cumowania płacił 1800 zł za sezon. Po lipcowej 100% podwyżce, sezon będzie już kosztował 3600 zł. Jak się okazuje, w tej cenie i taniej można znaleźć cumowanie w portach na Mazurach. Zresztą część łomżyńskiego środowiska wodniaków już tam trzyma swoje łodzie.
Komandor Stowarzyszenia Wodniaków Śródlądowych w Łomży Zdzisław Kopańczyk cumowanie na Mazurach zaczął kilka lat temu. Z Łomży wyniósł się ze względu na „wodę”. Dziś budowę portu w tym miejscu nazywa pomyłką i nie zamierza tutaj trzymać swoich łódek. Podnoszenie cen na takim obiekcie uważa jako nieporozumienie. Za 3000 tys. zł można znaleźć wiele miejsc do cumowania na Mazurach, np. w Piszu czy Rucianem Nida. Cena 3600 zł w Łomży i konieczność przepychania łodzi ręcznie jego zdaniem może skutecznie zniechęcić wodniaków. „Chciwy dwa razy traci” - mówi. Zarejestrowane w Łomży stowarzyszenie swoje zwyczaje i rytuały nadal pielęgnuje, ale na Mazurach. „Dalej mamy oficjalne otwarcie sezonu, podnoszenie flagi i śpiewamy hymn, ale dzieje się to już poza Łomżą”.
Marcin Mieczkowski, radny miejski, także członek wspomnianego stowarzyszenia i do niedawna armator mówi, że wielokrotnie środowisko wodniackie zgłaszało ten problem. Stoją na stanowisku, że mimo 100 procentowej podwyżki ponad rok temu, nic z mielizną miasto nie zrobiło.
- Poruszałem ten temat na Komisji Sportu, Rekreacji i Turystyki, ale nie przyniosło to większych rezultatów. Władze MOSiR-u i skarbnik miasta uzasadniają to tym, że to się nie spina – relacjonuje radny. Dodaje, że napraw w porcie potrzeba więcej. Wodowskaz jest nieczytelny, barierki bezpieczeństwa przy zejściu do wody w porcie są niekompletne.
W niedzielę 23. czerwca 2024 roku w samo południe, Narew na wodomierzu IMGW Łomża-Piątnica (inny niż w porcie) wskazuje 77 cm, a rzeka znajduje się w strefie stanów niskich.