Krzysztof Bosak o koalicji po wyborach i wyjściu z Unii Europejskiej
Konfederacja ma nadzieję na scenariusz włoski, choć część jej wyborców królem Polski widziałaby Orbana. Krzysztof Bosak, jedynka na podlaskiej liście, widzi szansę by po wyborach z koła stać się klubem poselskim i przesunąć się na inny poziom polityczny.
W Parku Przemysłowym w Łomży w czwartkowy wieczór odbyło się spotkanie wyborcze Konfederacji. Przy pełnej sali za stołem prezydialnym usiedli:
Marian Nieciecki z Kupisk, który zauważył, że jego hasła wyborcze sprzed 8 lat właściwie pozostają aktualne, tylko wolność na większy nacisk.
Stanisław Derehajło z Bociek, wicemarszałek województwa podlaskiego, który wielokrotnie widział uchodźców uciekających z jego kukurydzy i ścigających ich strażników granicznych.
Dariusz Wasilewski, mieszkający pod Łomżą, czyli w Białymstoku, a mówił o „świecie centralizmu w ochronie zdrowie”. Adrian Stankiewicz, który uważa, że w sejmie trzeba jak najwięcej wymienić twarzy i Karol Czosnków z Moniek co chciałby Polski bezpiecznej i z tradycjami. Był także kandydat do senatu - Adam Kiełczewski, jak mówił człowiek wielu pasji, m.in. myśliwy, sędzia strzelecki, motocyklista, muzyk i były burmistrz Grajewa
Liderem listy jest Krzysztof Bosak, który z województwa podlaskiego kandyduje dlatego, bo po rezygnacji lidera listy Roberta Winnickiego „otrzymał taką propozycję”. „Szukaliśmy w ramach Konfederacji lidera, który będzie w stanie pociągnąć listę dając impuls rozpoznawalnością i popularnością dla osób, które nie interesują się mocno polityką”. Obiecał, zrobić wszystko, żeby mieszkańcy województwa podlaskiego, jeśli uzyska mandat, mieli z niego jak największy pożytek. Przypomnijmy, w poprzednich wyborach do sejmu startował z okręgu świętokrzyskiego.
Konfederacja określa się jako jedyna siła, która kwestionuje główne założenia polityki realizowane w Polsce stawiając się w kontrze zarówno do PiS-u jak i PO. Śmiał się z przeszacowania przez rządzących ilości zakupionych szczepionek.
- Jak można przewidzieć, że wszyscy z noworodkami włącznie wezmą po 7 czy 10 dawek – pytał? - Za to pieniądze publiczne, pieniądze podatnika idące w miliardy poszły!
Krzysztof Bosak stwierdził, że konfederacja nie działa na komendę medialną. Wyraźnie, jeśli nie antyunijny, to na pewno bardzo sceptyczny ma stosunek do Unii Europejskiej. Przypomniał, że przed referendum akcesyjnym mówiono Polakom, że Unia to dobrobyt, rozwój gospodarczy i swoboda przemieszczania się. „Dziś – mówił – w umowach mamy wpisane zmniejszanie mobilności Polaków”. To zdaniem polityka kłóci się ze swobodą przemieszczania się. Choć przyznał, że nie ma nic przeciwko transportowi zbiorowemu, bo o to tu chodzi, ale mrzonką jest przystanek pod każdym z domów. „Unia Europejska nam się nie podobała i nam się nie podoba. Zaufania do tej organizacji nie mamy” - stwierdził. Ocenił, że inne partie nie mówią prawdy o Unii Europejskiej, tylko Konfederacja i liczy, że „Państwo nas za to docenicie, bo my reprezentujemy wasze interesy”. A do krytyki są przyzwyczajeni „jesteśmy po to, żeby te skostniałe, skrystalizowane układy rozwalać”. Określił siebie jako ruch obrony społeczeństwa przed zdemoralizowanymi elitami.
Z kim Konfederacja pójdzie do koalicji
„Żeby realizować program (…) trzeba rządzić” - stwierdził jeden ze słuchaczy i zapytał z kim Konfederacja chce wejść w alians. Tu Krzysztof Bosak odwołał się do historii z Włoch z 2006 roku i jak poznał obecną premier tego kraju Giorgie Meloni. Wówczas „im nie szło”, ale „ta dziewczyna” założyła swoją partię i powoli budowała poparcie społeczne. „Były silniejsze od nich partie tzw. prawicowe, które postanowiły zadawać się z eurokratami, zrobić wspólny rząd”. „Dziś ta dziewczyna jest premierem Włoch” - mówił. „To pokazuje, że długa droga polegająca na sformułowaniu swej własnej partii i niewchodzeniu w koalicję (…) strategia niewchodzenia w źle sformułowane koalicje ze złymi ludźmi długookresowo może być przez społeczeństwo nagrodzone. I my taką drogą chcemy iść. (...) Nie chcemy po najbliższych wyborach przedłużać rządów PIS-u, ani umożliwiać powrotu do rządu Tuska”. Jeśli Konfederacja zdobędzie 30-40 mandatów, to zdaniem Bosaka będzie to bardzo dobra pozycja rozbiegowa przed następnymi, albo jeszcze kolejnymi wyborami by sięgnąć po władzę. „Musimy udowadniać, że jesteśmy poważną ekipą i w tych wyborach to udowodnimy” - podsumował.
Kiedy wychodzimy z Unii Europejskiej?
Na zarzut o „przechrzty” PiS-owskie czy platformerskie Krzysztof Bosak stwierdził, że nie jest to tylko specyfika Konfederacji. „Zainteresowani takimi osobami byliśmy tylko w jednym wypadku – kiedy artykułowali poglądy, które są w jakimś przynajmniej zakresie zbieżne z tym co my mówimy i nie muszą zaprzeczać sami sobie”. Uczestnikom spotkania tłumaczył, że aby stać się pierwszą a nie trzecią czy czwartą siłą polityczną w Polsce, „to musimy wysyłać sygnały, że jesteśmy otwarci na to, żeby przypływali do nas nowi wyborcy i nowi zdolni ludzie, którzy będąc w innych miejscach nie zhańbili się”. Podlaska jedynka przyznała się także do dylematu w „drugą stronę”, czyli „nie do centrum tylko do skraju od nas, czyli osobami kontrowersyjnymi”. Na pytanie dlaczego: Justyna Socha, Marcin Rola, Sebastian Pitoń zostali usunięci z list, Krzysztof Bosak stwierdził, że poza rzeczami, z którymi się Konfederacja zgadzała, zrobiły czy powiedzieli rzeczy, z którymi się nie zgadza i”ciągnęły by nas w dół”, a to przeszkadza formacji w zdobywaniu nowych wyborców. „Chcemy być formacją – mówił Bosak – która zdobywa nowych wyborców i formacją, w której wyborcy widzą swoją dobrą, bezpieczną przyszłość, a nie różnego rodzaju kontrowersje czy odstraszające stanowiska”.
Wynik referendum polexitowego zdaniem Bosaka jest znane, bo Polacy są bardzo prounijni, ale „możemy uderzać w te punktu, gdzie nie ma poparcia społecznego”. Zdaniem Konfederacji nie ma poparcia dla dalszej centralizacji UE, zasady pieniądze za praworządność, wejścia do strefy Euro, czy relokacji uchodźców. „Chcemy uprawiać politykę nastawioną na wyniki”.
Pojawiły się także pomysły by zrobić unię, ale z Węgrami i Orbana obrać królem.
Interes Ukraina
Co do kwestii ukraińskiej Krzysztof Bosak stwierdził, że na początku nie było różnicy między jego ugrupowaniem a innymi, a głosowania przeciw ustawom tłumaczył wpisywaniem tam „rzeczy wykraczających poza normalną politykę”. Żalił się na media, które „sterują nastrojami społecznymi w Polsce”, że nie przyszły na konferencję prasową Konfederacji pt. „Pomoc tak, przywileje nie”.
W kontekście „interesów” młody człowiek pytał o postawę wobec Ukrainy i strategicznego interesu Polski w funkcjonowaniu niepodległej Ukrainy, bo w jego ocenie jest ona niejasna. Przypomniał przy tym akcje: „Stop ukrainizacji Polski”, podgrzewanie kwestii Wołynia, a ignorowania kwestii wywózek na Sybir. „Czy w naszym interesie jest by Polska rozstrzygnęła tę wojnę na Ukrainie, nie tracąc swoich ludzi i nie tracąc swojego terytorium i zniszczeń” - pytał Bosaka?
- Polska nie rozstrzyga żadnej wojny na Ukrainie. To nie jest nasza wojna – odpowiedział lider podlaskiej listy Konfederacji. - Znaczna część sympatyzuje z Ukrainą i utożsamiła się z jedną ze stron tej wojny na tyle mocno, że już się im mylą te role.
Ocenił, że aktorem rozstrzygającym są Stany Zjednoczone od którego wsparcia zależy jak to się wszystko skończy. Jak mówił, Konfederacji zależy, by Polska nie miała dłuższej granicy z Rosją.
Kandydujący z listy Konfederacji Stanisław Derehajło, który jest w sejmikowej komisji ds. uchodźców z Ukrainy ogłosił, że na 23 tys. wydanych peseli „na Podlasiu” zostało około 2 tys. „Podlasie nie jest obszarem pierwszego wyboru dla Ukraińców, co jest dla nas dramatem, co wskazuje na potężne zagrożenie z powodu bliskości z Białorusią”. Powtórzył znaną już opinię, że eskalowanie konfliktem odbija się obniżeniem inwestycji w tym regionie.
W podobnym tonie o przesmyku suwalskim mówił Cezary Cieślukowski, kandydujący do senatu z tzw. paktu senackiego. Podnosił brak obrony cywilnej i wynikające z tego problemy po ewentualnym ataku.
Na koniec powołując się na Dmowskiego Dariusz Wasilewski powiedział: „Bardziej kochajmy Polskę niż nienawidźmy kogoś”.