Obchody Dnia Pamięci Ofiar Sybiru i ciekawa dyskusja w Podgórzu
Wyjątkowy przebieg miał obchodzony w niedzielę w Podgórzu „Dzień Pamięci Ofiar Sybiru”. Po złożeniu kwiatów pod pomnikiem, przybyli goście mogli wysłuchać ciekawej debaty pt. Co zrobić, aby nie było powtórki z historii.
Wspomnienie trudnej historii naszego narodu, buduje w nas siłę i szacunek do naszej ojczyzny. „Dzień Pamięci Ofiar Sybiru” przypomina nam o gehennie, jaką przed laty przeszli nasi przodkowie, co jest ciągle żywe na ziemi łomżyńskiej. Zwykle obchodzony jest w rocznicę napaści Związku Sowieckiego na Polskę, czyli 17 września, ale w tym roku w Pogórzu odbyły się dziś, 10 września.
Asystę wojskową przy pomniku Pamięci Ofiar Sybiru wystawił 13. Batalion Lekkiej Piechoty WOT z Łomży, a przybyłe delegacje złożyły wieńce: Związek Sybiraków oddział w Łomży na czele z sekretarz Niną Żyłko, delegacja Gminy Łomża z wójtem Piotrem Kłysem na czele, Starosta Powiatu Łomżyńskiego Lech Marek Szabłowski, w imieniu ministra spraw zagranicznych Zbigniewa Rau wieniec złożył Rafał Wolski, dyrektor departamentu spraw publicznych i kultury, radnych sejmiku reprezentował Piotr Modzelewski, w imieniu IPN dr hab. Krzysztof Sychowicz, dr Małgorzata Frąckiewicz z ŁTN-u, służby mundurowe, szkoła podstawowa w Podgórzu, delegacja Stowarzyszenia Nasze Miejsce w Podgórzu oraz OSP z Podgórza.
Po odśpiewaniu hymnu i pieśni sybiraków, goście udali się do sali na piętrze, gdzie Centrum Kultury Gminy Łomża przygotowało debatę pt: Co zrobić, aby nie było powtórki z historii. Odpowiedzi na to pytanie podjęli się: Rafał Wolski, dyrektor Departamentu Dyplomacji Publicznej i Kulturalnej Ministerstwa Spraw Zagranicznych, Agnieszka Romaszewska, dyrektor TV Biełsat, Ninna Żyłko sekretarz Związeku Sybiraków oddział w Łomży oraz Prezes Fundacji Młode Kresy Mirosław Kapcewicz. Rozmowę, która możecie Państwo wysłuchać w całości poprowadził dyrektor Centrum Kultury Gminy Łomża Mariusz Rytel.
Dyrektor Rafał Wolski przypomniał, że zsyłka to typowe działanie reżimów, które gnębią Rosję i obejmowało wszystkie grupy etniczne z podbitych terytoriów. Chwalił, że po 1989 roku udało się tę pamięć o zsyłkach, o gehennie przywrócić, a szczególnie powstałe w Białymstoku Muzeum Pamięci Sybiru. Zwrócił uwagę, że to co Polacy wiedzieli od dawna, agresja na Ukrainę uświadomiła większemu kręgowi osób, że z tym reżimem nie jest możliwy „business usual” (biznes jak zwykle). Co do kresów przypomniał, że jego dziadkowie urodzeni pod Kijowem mówili, że kresy to są za Dnieprem. Kluczowa jest jego zdaniem dokumentacja i zachowanie pamięci oraz przekazywanie tego doświadczenia.
Fundacja Młode Kresy swój początek wzięła od aktywistów z Białorusi, którzy przyjechali do Polski zdobywać wykształcenie na polskich uczelniach. Do Polaków z Białorusi w budowaniu nowej organizacji dołączyli ich rodacy z Litwy i Ukrainy. Prezes Mirosław Kapcewicz podczas dyskusji w Podgórzu opisał coraz trudniejszą sytuacje ludności pochodzenia polskiego w Białorusi, a może ich być nawet 1,25 miliona osób. Mówił, że Łukaszenko od prawie 30 lat z Polski robi głównego wroga. Prześladuje Polaków, wkłada ich do więzienia, walczy z polskością i pamięcią o niej. Zdaniem Kapcewicza Łukaszenka dopuszcza się czynów barbarzyńskich, ponieważ walcząc z polską historią, z miejscami pamięci narodowej niszczy cmentarze. Jako przykład podał zlikwidowany cmentarz AK w miejscowości Lida, gdzie około połowy (ok. 50 tys.) mieszkańców jest z pochodzenia Polakami.
Położenie Polski jego zdaniem sprawia, że „zawsze musimy stać na baczność”. Z niepokojem zwracał uwagę na rosnącą popularność AFD, skrajnie prawicowej niemieckiej partii.
- Co będzie, jak za 30 lat wygrają wybory i powiedzą, że Wrocław to Breslau – pytał.
Z kolei sybiraczka Nina Żyłko przypomniała, że w województwie jest ich już tylko 374 osoby. Co do przyszłości towarzyszy jej lęk. „Boję się, żeby moje dzieci i wnuki nie doświadczyły tego co ja” - mówiła. Wspominała pierwszy zjazd społeczności sybiraków z 1989 roku, że wtedy „Człowiek odetchnął, bo można było się przyznać”.
Dyrektor Telewizji Biełsat, nadającej po białorusku i rosyjsku Agnieszka Romaszewska przyznała, że zwraca uwagę na drobiazgi. Takim drobiazgiem cywilizacyjnym była dla niej zwisająca na 4 piętrze na kablu kuchenka mikrofalowa w Ukrainie. Do tej pory zdjęcia gruzów były czarno-białe, a tu mamy do czynienia ze współczesnością. Takie obrazy zdaniem Agnieszki Romaszewskiej uświadamiają, że możliwe są rzeczy, które wydawały się niemożliwe.
Wskazała na doświadczenia życia poprzednich pokoleń, które pokazują, że kwestie granicy na wschodzie są dla nas sprawą egzystencjalną. „Przyszłość zawsze wygląda inaczej niż ją sobie wyobrażamy” - przestrzegała. Jej zdaniem Polska musi być silna militarnie, gospodarczo i ekonomicznie oraz wykorzystywać wszystkie możliwości, które mamy lub możemy mieć.